"Zimny" skinieniem głowy podziękował sprzedawcy i podrzucił mu kod na jednorazowy adres kontaktowy do jednego z szyfrowanych kanałów. Była to stara i nieco już niestosowana ze względów bezpieczeństwa metoda, i to w sumie był też jej atut.
-
Jakby ktoś kiedyś przysporzył ci kłopotów, to daj znać. Zajmę się nim, za drobną opłatą. Tak po znajomości i po fachu, jak handlarz dla handlarza - rzekł uśmiechając się przy tym -
Z kaburami poproszę.
Wbrew niektórym ostatnim zgrzytom, Castor czuł się dobrze i do tego co raz lepiej. Uzyskanie drugiej szansy powodowało w nim poczucie
ponownego narodzenia.
Wsiadł do tej samej taksówki, której kazał czekać. Nie baczył na to, że taryfiarz może czuć się niekomfortowo widząc uzbrojonego po zęby łowcę głów. Z beztroską wymalowaną na twarzy, podrygując głową w rytm puszczonej w radiu orientalnej muzyki.
[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=XCeIgynPM0I[/MEDIA]
Nie rozmawiał nawet z kierowcą, za to z aparycją radosnego turysty oglądał oddalone piękno Praure. Strzeliste, ściśnięte jak zapałki drapacze chmur wyglądały jak wielki płot oddzielający horyzont, a nagromadzenie neonowych świateł wywierało wrażenie wielkiego, świetlnego monolitu. Od autostrady którą lecieli oddzielało ich sztuczne koryto rzeki ("tak jakby wody im było jeszcze mało" - pomyślał Castor), a mosty o dziwo były tu niezwykle rzadkie. Zerkając w szybę po drugiej stronie pojazdu, widział tylko brunatną, żelazną i nieskładną masę, zwaną potocznie "slumsami". Zdał sobie wówczas sprawę, że na Praure istniały dwa światy - i żaden nie chciał mieć z drugim za wiele wspólnego. Taksówka skręciła jednak w tunel i wjechali z powrotem do krainy luksusu i degrengolady. Nie udali się jednak do samego serca. Bar znajdował się na obrzeżach dzielnic centralnych. Po dojechaniu do niego, Castor po prostu zapłacił, wysiadł i nie tracąc czasu skierował się do wejścia. Jego mina znowu nabrała kamiennego wyrazu. Drzwi otworzyły się automatycznie.