Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-06-2013, 14:43   #104
valtharys
 
valtharys's Avatar
 
Reputacja: 1 valtharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputację
Rzeczy, które elf znalazł normalnie urągały by jego godności, ale sytuacja nie była normalna. Zostawił więc dziewczynę i udał się w kierunku kominka. Zamierzał wpierw rozniecić ogień w nim, by reszta mogła się ogrzać.

Potem...otworzył delikatnie wyjściowe drzwi i wyjrzał przez nie. Południe. Słowa elfa brzmiały mu wciąż w głowie, ale nim wyjdzie się na zewnątrz warto było sprawdzić drogę. Nie chciał wystawiać dziewczyny na niepotrzebne niebezpieczeństwo.

Widoczność na dworze nie była najgorsza. Śnieg odbijał słabe światło dochodzące z karczmy, stanowił kontrast dla czarnych zabudowań i ludzkich sylwetek dookoła. Śnieżyca odchodziła w zapomnienie, tylko nieliczne płatki wciąż wirowały w powietrzu. Ustał też nieznośny wiatr. Aegnor nie dostrzegał niczego podejrzanego, poza wieśniakami. Ci którzy jeszcze żyli gapili się w niebo, reszta leżała tak jak upadła.

Aegnor wyszedł na zewnątrz. Zrobił kilka kroków przed karczmę jakby spodziewał się ataku. Rozejrzał się uważnie a potem też spojrzał w niebo.

Niebo przecierało się. Elf dostrzegł nawet pojedyńcze gwiazdy w miejscach, gdzie chmury rozstąpiły się, ukazując czerń nocnego nieba. Nic ciekawego nadal nie dostrzegał. Już miał wrócić do środka, gdy znajome mrowienie przeszło mu po kręgosłupie. Zamknął oczy, odetchnął kilka razy głęboko, a mróz zamienił wydychane przez niego powietrze w obłoczki pary. Czuł magię, gdzieś całkiem blisko. Dokładnie na wschód od karczmy. Duże, nieregularne źródło stale się przelewało, pulsowało. Obrócił głowę w tamtym kierunku. Nie dostrzegł jednak nic niepokojącego. Była tylko mgła, pełgajaca leniwie na granicy widoczności, oplatająca budynki i pojedyńcze drzewa gęstym całunem.

Elf ruszył powoli w kierunku miejsca skąd czuć było magię. Szedł powoli podązając w kierunku mgły. Ogarniał wzrokiem okolicę czekając na niespodziewane. Był zdziwiony całą sytuacją, lecz musiał mieć pewność że jeśli zabierze stąd Neth zagrożenie nie spadnie na nich jak grom z jasnego nieba.

Cisza i spokój. Otaczał go tylko martwy bezruch, śnieg i mróz. Po wkroczeniu w mgłę poczuł przejmujący chłód. Zatrząsł się jak osika i zrobił dwa kroki w tył. Zimno przestało być tak dokuczliwe, ponownie wracając do znośnego poziomu.

Nie podobało mu się to lecz nie miał wyjścia szedł do przodu. Zamierzał zrobić nie więcej jak ze sto metrów a potem wrócić do karczmy. Poruszał się powoli, jakby senność go złapała lub świat dla niego stał się szary i brudny. Twarz jego posmutniała a uśmiech znikł z jego twarzy. Oczy jakby straciły ten ogień i blask a zastąpił go smutek.

Ruszył więc dzielnie przed siebie, a kazdy krok stanowił wyzwanie. Im dalej zagłębiał się w mgłę, tym większy chłod odczuwał. Zimno parzyło skórę, zmuszając do zamknięcia oczu i walki o każdy oddech. Zacisnął szczęki i parł do przodu, szukając...sam nie wiedział czego. Magiczne echo otoaczało go ze wszystkich stron, coś jednak je tłumiło. Może ta cholerna mgła? Chcąc choć odrobinę podgrzać atmosferę Aegnor wymamrotał pod nosem formułę zaklęcia, którego używał nie tak dawno temu, a przynajmniej tak mu się wydawało. Wokół elfich skroni zalśniła delikatna korona, utkana z blado pełgających ogników.

Cichy, prawie niesłyszalny dla ucha szelest po jego lewej stronie rozległ się mgnienie oka po rzuceniu czaru. Obrócił głowę w tą stronę i podbladł. Tuż przy nim stała człekopodobna istota jarząca się mdłym, błękitnym światłem. Czaszka zjawy zdawała się szczerzyć zęby ze szczęścia widząc zdziwienie elfa.



Błyskawicznym ruchem jej ręce wystrzeliły do przodu, łapiąc głowę Aegnora długimi, zaopatrzonymi w zakrzywione czarne szpony paluchami. Paznokcie zagłębiły się w jasną skórę, zgrzytając boleśnie o kości czaszki i wywołując eksplozję bólu.

Ból był czymś nowym w życiu elfa. Uczył się go a każda lekcja sprawiała że stawał się silniejszy. Ból fizyczny jednak bywa inny od psychicznego, i to tego pierwszego tak naprawdę bał się się Aegnor. Zachwiał się i upadł zaskoczony na kolano, że tak łatwo dał się “oszukać” i “pokonać”. Ogień zapłonął w jego oczach. Powiadają że nienawiść dodaje sił, i to była prawda. Korona zapłonęła mocniej a Aegnor spojrzał w górę i rzekł:

- Odejdź precz istoto nienależącą do tego świata. Nie boję się Ciebie. Odejdź lub przepadniesz na wieki - warknął Aegnor zaczynając inkantować zaklęcie zwane Ognistą Kulą.

Ciałem upiora wstrząsnął dreszcz. W głowie Aegnora rozległ się denerwujący, szeleszczący dźwięk, jakby wiatr poruszał zeschniętymi liśćmi. Dopiero po dłuższej chwili doszło do niego że stwór się śmieje. Od niechcenia machnął pazurzastą dłonią, a ogień wokół elfa zgasł, ponownie pogrążając go w przeraźliwym chłodzie

Tylko na tyle cię stać? Żałosne - istota przekrzywiła głowę. Spomiędzy jej szczęk wydostał się obłok miglotliwej mgiełki. Niemożliwe było by to coś wydawało z siebie jakiekolwiek dźwięki, elf jednak słyszał wyraźnie jak przemawia do niego - Możesz uciekać, nic ci to nie da. Źródło jest moje, należy mi się. Nie zmienisz tego, co dawno temu zostało zapisane na kartach księgi Losu.

Aegnor milczał, uparcie próbując rzucić jakiekolwiek zaklęcie. Istota jednak w dziwny sposób niwelowała wszelkie jego starania.

Robaki - prychnęła z pogardą, pochylając się nad elfem i zbliżyła czaszkę do jego twarzy - Tyle w was determinacji, nawet w obliczu nieuchronnej porażki nie przestajecie próbować...

Zamilkła na chwilę, przypatrując się uważnie czerwonowłosemu. Ręce zimniejsze ponad wszelkie wyobrażenie ujęły czule jego twarz, skóra w kontakcie z nimi zapiekła, z gardłą wydobył się syk.

Pozdrów ode mnie Źródło - upiór zamarł, by mgnienie oka później zaatakować, zagłębiając zęby w twarzy Aegnora. Elf wrzasnął...

...i rozejrzał się dookoła pełnym strachu spojrzeniem. Serce waliło mu jakby chciało wydostać się z piersi, oczy łzawiły. W pierwszym momencie nie wiedział gdzie się znajduje. Potrzebował odetchnąć głęboko kilka razy, by zorientować się, że klęczy na samej granicy mgły. Z tyłu dolatywało do niego słabe światło wydobywające się z okien karczmy.

Klęczał na śniegu, przyciskając dłonie do twarzy. Po zjawie nie pozostał żaden ślad, nie był ranny. Ponownie wyczuwał ogień, rozlewajacy się przyjemnie wewnątrz ciała. Wszelkie ślady magii, do tej pory przelewajace się we mgle rozpłynęły się. Nie pozostało kompletnie nic. Była tylko mroźna zima, strach i halucynacje z obłąkania.

Aegnor nie wiedział co zrobić. Stał tak na mrozie i marzł. Czekał. Milcząc a łza spływała mu po policzku. Elf postanowił poszukać stajni, konia. Czymś na czym można było się wydostać.
 
__________________
Dzięki za 7 lat wspólnej zabawy:-)
valtharys jest offline