Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-06-2013, 18:19   #101
Fearqin
 
Fearqin's Avatar
 
Reputacja: 1 Fearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłość
Schody pokonali w kilku susach, potem były pierwsze drzwi - wygodnie zablokowane przez martwą kobietę w białym kitlu, na jej twarzy zamarł wyraz przerażenia. Po drugiej stronie znaleźli kolejnego trupa, pozbawionego twarzy i jeszcze jedne drzwi. Tym razem trzeba było je otworzyć własnoręcznie. Szybko doszli do wniosku, że musieliby pokonać niezliczone ilości czujników, albo walnąć raz a dobrze. Nie pieprzyli się więc i razem, wspólnymi siłami wybili sobie przejście - Ink zmiękczył strukturę dziwnego materiału, a Alice przywitała się z zaporą czołem. Drzwi pękły i można się było wśliznąć do środka.
A tam przywitała ich scena rodzajowa, jednego z gorszych rodzajów. Na podłodze leżała i śliniła się śliczna kobieta w rynsztunku specjalnej. Po lewo, przy rozmaitym ciekawym sprzęcie stał, a właściwie słaniał się George Minton. Po prawo agent Mauser kończył właśnie grzebać w niewielkim pistoletopodobnym urządzeniu, które niezwłocznie wycelował w niebieską parę.

Feedback się prawie obsrał ze strachu, spokojnie, choć szybko próbując wyrwać broń z jego rąk, za pomocą telekinezy. Nie okazało się to specjalnie trudne. Mauser nie walczył o broń, wypuścił ją niemal od razu i rzucił się za stanowiska laboratoryjne. Zniknął bohaterom z oczu. W zasadzie byli tu żeby niszczyć więc... Ink zaczął wyrywać wszystko z ziemi, rzucać o ściany czym się da, wszelkimi przyrządami laboratoryjnymi, fiolkami, mikroskopami, komputerami. Wszystkim o wszystko i wszędzie, przy okazji licząc, że trafi kogoś, albo znajdzie Mausera.
Gdy się ocknął, pierwsze co ujrzał to szalejącego Inka, który przerabiał laboratorium na szrot. Z trudem podniósł się o odskoczył i ledwo uchylił się przed lecącą w jego kierunku półką z narzędziami.
- Ink! - krzyknął - Przestań, albo mnie zabijesz! Sprzęt może się jeszcze przydać!
“Kosmita cię nie usłyszy” - zabrzmiało w głowie Mintona. Nie wiedział czy to byt, czy umysł. George nie czekał dłużej i pognał zaraz za Mauserem.
Ink niszczył, demolował, wysadzał w powietrze, wcielał w rzeczywistość marzenie o dewastacji. Dookoła latały odłamki szkła, metalu, plastiku, rozbryzgi chemikaliów i biologicznych wydzielin. Trwało to ułamki sekund, ale i tak zniszczeniu uległa większa część laboratorium. Nagle kosmita poczuł jak ktoś łapie go z tyłu za kark.
- Przestań! - syknęła Alice - Nie wiemy gdzie tu są nanoroboty! - ściskała mocno, może nawet nie zdawała sobie z tego sprawy, ale Ink tracił oddech - Chcesz je uwolnić?!
Minton nie słyszał więcej. Jakimś cudem udało mu się osłonić przed efektem szaleńczego ataku Feedbacka. Niestety, zdaje się że Mauser też miał szczęście, nigdzie nie było widać jego ciała - jedynie kilka kropel krwi skapnęło na podłogę naznaczając jego drogę pośród eksplodujących sprzętów. Spoglądając za okruszkami George mógł wysnuć wniosek, że złoczyńca kierował się do stojących w tyle pomieszczenia chłodzonych szaf, z których dobywało się ledwo słyszalne buczenie. Na każdej szafie był czytnik linii papilarnych i tęczówki, a także klawiatura numeryczna. Po drodze znajdowała się ogromna ilość sprzętów powalonych i rozrzuconych przez Inka - idealny tor przeszkód i labirynt, w którym można się było ukryć.
Ink podupadł na jedno kolano, klepiąc Alice w rękę, którą świadomie, bądź nieświadomie, go... dusiła.
- Opanowałeś się? - warknęła, luzując nieco uścisk. W jej głosie dało się ponownie słyszeć pogłos tego drugiego.
- Tak, tak... - sapnął, ciężko i łapczywie łapiąc powietrze. - Jejku... przynajmniej teraz... no... - mruczał podnosząc się z ziemi. Był odrobinę oszołomiony, a jego towarzyszka potrząsała głową, jakby chciała się pozbyć natrętnej myśli. Dookoła panował zamęt, wciąż coś eksplodowało, albo pojawiały się spięcia, syczenie, dziwne zapachy i dźwięki. Za plecami Inka, po drugiej stronie drzwi odezwały się odgłosy walki. Ktoś próbował się dostać do laboratorium, a ktoś inny wyrażał protest. W środku natomiast, Mauser dopadł złowieszczo wyglądającej szafy i zaczął wstukiwać jakieś kody. Za dużo to było roboty dla jednego kosmity. Po złości, z odległości, Ink wcisnął na panelu przypadkowe liczby, żeby chwilowo zablokować, to co chciał otworzyć Mauser.
- George? Jesteś? Przywal temu profesorowi, a ja wyjdę na zewnątrz - zaproponował, patrząc za siebie. Skoro ktoś chciał tu wejść, a ktoś nie, to z grzeczności, której Feedback zaczynał się uczyć, należało pomóc temu drugiemu. Spróbował nasłuchiwać, kto i co tam krzyczy.
Kobiece głosy przerzucały się poleceniami i ostrzeżeniami. Słychać było strzały i uderzenia. Nagle coś eksplodowało tuż pod drzwiami robiąc całkiem spore, popękane wgniecenie. W uchu Inka odezwał się Lowery.
- To moje dziewczyny walczą z resztkami specjalnych i zwykłymi żołnierzami. Na razie dają radę, ale jest ich wielu - zaczął przerywać - … i wezwali posiłki … niedługo zaroi się tu od … - w słuchawce brzmiał już tylko szum.
- Alice, pomóż Mintonowi, muszę się dostać do Lloyda, bo najlepiej sobie nie radzi - powiedział, biorąc parę głębokich oddechów, na rozbudzenie, przed wyjściem.
Dziewczyna skinęła głową i ruszyła na pomoc Georgeowi. W jej oczach lśniła furia.
Za drzwiami Ink od razu natknął się na dość zaskakujący widok. No może nie taki zaskakujący, jeżeli spędziło się w życiu choć trochę czasu oglądając japońskie filmy animowane. Wejścia do laboratorium broniły cztery prześliczne azjatki w kusych wdziankach. Jedna z nich operowała ogniem, druga polem siłowym, trzecia strzelała z nadgarstów dziwnie znajomą lepką substancją, a czwarta z metalowymi pazurami atakowała wręcz.
Naprzeciw nich stał potwór składający się z macek, pięciu żołnierzy strzelających z M16 i wielki, zwalisty facet z kłami i pazurami, który próbował właśnie powalić azjatkę o lśniącym manicure. Gdy tylko Ink pojawił się na polu bitwy, ze zgrozą stwierdził, że zainteresował się nim głównie mackostwór, którego odnóża pędziły w stronę kosmity z zatrważającą determinacją.
Macki były dla niego czymś nadzwyczaj odrażającym, dlatego też nie róbił tych japońskich bajek dla bardziej dorosłych. Były takie nieczyste... a nieczystość kiedyś zwyczajnie spalano i wydało się to mu najlepszym na tę chwilę pomysłem, bo i czasu na zastanowienie się nie miał zbyt wiele. Wystarczyło podpalić pyłki, kurz, wszystkie te małe drobinki, które zaśmiecały ziemskie powietrze i przekierować to jednym strumieniem na oślizgłe, wijące się, żywe i mięsiste badyle.
I niestety się to nie opłaciło, macki okazały się odporne na działanie ognia, złapały Inka w pasie i za nagi i zaczęły go oplatać swoimi perwersyjnymi zwojami.
Kolejna pierwsza, lepsza myśl, bo takie myślenie narzucała sytuacja, nakazała mu zmienić strukturę pobliskich ścian, podłogi i sufita, by wyrosły z nich na tyle długie i silne kolce, by pobrzebijać i przygwoździć macki do podłoża. To zadziałało. Macki zaczęły poruszać się chaotycznie i drgać z bólu. Powietrze przeszył dziwny skrzek. Potwór zdawał się unieszkodliwiony. Niestety macki pozostawiły na ciele Inka nieprzyjemne oparzenia, które piekły i irytowały kosmitę. Dziewczynom w tym czasie udało się pokonać większość żołnierzy. Trup słał się gęsto. Jedynie wielki brutal wciąż walczył. Teraz, widząc że jest na straconej pozycji zaczął się wycofywać do wyjścia.
Pieczenie było możliwie najgorszym uczuciem jakie Feedback mógł sobie wyobrazić. Spróbował chociaż na chwilę nieco odsunąć je na bok i spróbował zagrodzić wyjście, ujednolicając je ze ścianą.

***
George

Zregenerowany Minton rozbił się do formy mgły i od razu uniósł się gdzieś blisko sufitu, by obserwować otoczenie z góry. Jeszcze tego by brakowało, żeby po tym wszystkim dał się zaskoczyć przeciwnikowi kryjącemu się jak pospolity zbir za jakimś przewróconym meblem. Dzięki Kiss dosłyszał apel Inka i dostał odpowiedni namiar. Nie czekał dłużej, tylko pognał w stronę usiłującego coś uruchomić Mausera.

Jego molekuły złączyły się w ludzką formę za jego plecami, w pozycji w której George miał zamiar wykonać potężny cios w tył głowy przeciwnika. Wykonanie ciosu było formalnością. Gdy jego wzrok spostrzegł co chciał uruchomić Mauser, jego wnętrze jakby dodatkowo się ożywiło. Zrozumiał, że byt może pragnąć tego samego co Mauser. Tylko po co?
Jego niedoszła ofiara w ostatniej chwili uchyliła się przed ciosem. Mauser musiał dostrzec zbliżającą się postać Georga w gładkiej, lśniącej powierzchni lodówki. Wykonał przerzut przez bark w bok i jednocześnie wyciągnął coś zza pazuchy - dziwne laserowe ostrze, niepokojąco przypominające miecz świetlny z gwiezdnych wojen. Zamachnął się i sięgnął brzucha Georga. Minton poczuł niewyobrażalne palenie w trzewiach.
Nigdy wcześniej w życiu nie czuł takiego bólu. Nigdy bowiem nic nie przecięło mu bebechów. Szybko doznał szoku bólowego, i upadł bezwładnie na ziemię. Gdy dłoń instynktownie tknęła rany, poczuł na jej wewnętrznej powierzchni jakiś ciepły, miękki i mokry materiał. Przeraził się, ale moment później zawył z bólu. Łzy spływały gęsto po policzku, a usta łapczywie próbowały nabrać powietrza do płuc. Miotał się jak ranne zwierzę.
- Ppp-ommocy - wykrzyczał z trudem do komunikatora.
Lecz kiedy umysł Mintona cierpiał, do gry wszedł drugi gospodarz. Ten miał w nosie, że jakieś tam ciało wije się w cierpieniu, gdyż on sam mógł filtrować które impulsy nerwowe przedostają się do jego świadomości. Mimo że był jedynie resztkami wrednej ameby, to pod pewnymi względami stał gatunkowo wyżej od istot ludzkich. Jako iż Mauser mógł teraz dobić jego pojemnik, i co za tym idzie pozbawić go tego przytulnego miejsca, musiał szybko zareagować. Postanowił wykorzystać bez zgody Mintona jedną z jego mocy, którą zdążył poznać niedawno, gdy George częściowo zmaterializował się przed laborantką. Rozumiał że z jakiś przyczyn część zdematerializowana przenosi się poza ten wymiar, by zabezpieczyć ciało przed obrażeniami związanymi z defragmentacją. W ten sposób w inny wymiar wysłał dokładnie tą część Mintona, która doznała uszkodzeń. Oczywiście nie uzdrowi to jej, ale na jakiś czas przynajmniej jego nosiciel nie będzie w roli zażynanego.
Wtem dłoń Mintona poczuła że ten dziwny materiał zaniknął, tam samo jak ból. Zrozumiał, że jego część jego torsu jest teraz w formie molekularnej mgły. Zabierało to jego siły, ale niedawno się zregenerował. Miał około kwadransu, nim rana znowu się zmaterializuje.
Przez łzy dostrzegł złowrogi blask laserowego ostrza opadającego ku jego głowie w zastraszającym tempie. Mauser chyba próbował go dobić.
Ostrze przeszyło powietrza na wysokości dekapitacji. Mina Mausera zrzedła gdy zorientował się że nikogo nie trafił. Minton gwałtownie zdematerializował się i zaraz zmaterializował dwa metry dalej. Nie wiedział czy to byt znowu uratował mu tyłek, czy może on sam już nabrał tej wprawy, ale zdawał sobie sprawę że tak czy siak bez pomocy Inka się tu nie obędzie.
- Ink! Pomóż mi, zajmij Mausera czymś!
W głowie Mintona rodził się pewien nietypowy plan... Plan na który nawet nie wiedział czy jest gotów...Zamiast Inka z pomocą przyszła Alice, która wślizgiem powaliła złoczyńcę i wytrąciła mu broń z ręki. Minton dostrzegł, że Mauser połyka jakąś pigułkę i niemal na własne oczy widział jak zmienia się jego struktura molekularna. W porę by móc się obronić przed wzmocnionym potęgą Kyr’Weina ciosem Alice. Teraz wyglądało to jak starcie tytanów. Siła ciosów powodowały wręcz fale uderzeniowe, które tłukły szkło i owiewały przyjemną bryzą.
Przyglądał się z zadziwieniem na ten spektakl, ale zrozumiał szybko że to jego szansa, i nie ma zbyt wiele czasu.
- KISS! Znajdź mi szybko miejsce, gdzie mogą być składowane te nanoboty!
Spokojny, zrównoważony głos KISS dziwnie kontrastował z otaczającym George’a chaosem.
- Kochanie, stoisz tuż obok. Nanoboty są przetrzymywane w absoszczelnych jednostkach transportowych, które z kolei składowane są po pięć w niewielkich, poręcznych pojemnikach z czystego tytanu, które z kolei wypełniają te zaskakująco odporne czarne szafy, do których próbował się dostać Dyrektor Mauser.
- Spróbuj się do nich włamać. Miejmy nadzieję, że Alice powalczy z nim wystarczająco długo...
Minton wiedział co musiał zrobić. Czy będzie w stanie? Czuł, że jego wewnętrzny byt już się miotał, gdyż chyba nie taka była umowa. Minton postawił wszystko na jedną kartę. Tak czy owak nie miał szans by wyjść stąd bez szwanku. Ba, nie miał szans wyjść stąd żywy.
Żeby była jasność, Minton z chemii miał ocenę celującą i gdyby nie jego zamiłowanie do informatyki, pewnie zostałby chemikiem. Jego dar podglądania świata od strony molekularnej, umożliwiał mu obserwacje tego co chemicy zwykli tworzyć jedynie na papierze. Ci sami chemicy byli ograniczeni tylko do ludzkich możliwości. W normalnych warunkach by wyizolować i ograniczyć cząsteczki wodoru przy odpowiedniej ilości cząsteczek tlenu, potrzebna była hydroliza wody. Gdy objętość wodoru w powietrzu zmniejszy się do proporcji 2:5, powstanie jedna z najbardziej wybuchowych i najprostszych mieszanin jakie zna człowiek. Mieszanina piorunująca dawniej była nazywana “grzmiącym powietrzem” i nie tylko dlatego, że przed wybuchem dochodziło do jego charakterystycznego “szczeknięcia”, ale dlatego też że dawniej uderzenie grzmotu uważano za najbardziej destrukcyjną siłę w naturze.
Taki był plan Mintona. Będzie musiał się mocno skupić, zapaść w stan niemalże nirvany, ale nic nie miał do stracenia. Był na krańcach swojego życia, przejmowany powoli przez jakiś obcy byt. Musiał zacząć wyizolowywać wodór, tak by powstała wybuchowa mieszanina. Kiedy KISS uwolni nanoboty, te niedługo nacieszą się wolnością. Jedna mała iskra i wszystko wokół wyleci w powietrze. Oby tylko starczyło mu sił i czasu by to osiągnąć..
 
__________________
Pół człowiek, a pół świnia, a pół pies

^(`(oo)`)^
Fearqin jest offline