Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 18-06-2013, 20:26   #57
Eliasz
 
Eliasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Eliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputację
Treser sam nie wiedział czy się cieszyć czy też nie z faktu, iż podpalacz przeżył próbę samobójczą, choć sam do końca nie był pewny czy to nie jego własna akacja spowodowała odruch który skończył się dodatkowymi ustami na szyi zbira. Strażnicy także nie wyglądali na uradowanych faktem, iż „dobre duszyczki” pomogły podpalaczowi. Trup byłby szybkim rozwiązaniem sprawy, a rannym trzeba się zajmować, leczyć, a koniec końców, zapewne po niepotrzebnym procesie i tak zawiśnie, albo co gorsza trafi na lata do lochów, gdzie jeszcze trzeba go będzie karmić.
Klaus nie chciał jednak uchodzić za bezwzględnego mordercę wśród osób z którymi współpracował.
Szybko jednak pozostawił rannego Almosowi a sam podjął dalszy trop, najpierw w kierunku w którym uciekł jeden z podpalaczy a następnie w kierunku przeciwnym.

Wszystkie drogi prowadzą do … Świni. - Tak przynajmniej wynikało z kolejnego śledztwa jakiego podjął się Klaus ruszając za śladem prowadzącym do miejsca skąd przybyli podpalacze. Nie było nawet sensu zaglądać do środka.

Liczył, że Kapitan rzuci nieco światła, na postać Zakapturzonego, miast tego dodał im jedynie nową ksywkę „ Czarny Kaptur” - było to co prawda niewiele, ale wraz z obietnicą zajęcia się sprawcą po jego wskazaniu, było to więcej niż nic.

W nocy jednak Klausowi przeszły wszelkie resztki dobrego humoru, lejący się deszcz nie był przyjemny. Gdyby miał iść po łupy, to dziękował by bogom za jego zesłanie, do tropienia i zasadzek był to jednak czynnik zdecydowanie niekorzystny a co gorsza niekomfortowy.

Na szczęście Klaus nie należał do ludzi, którzy nie potrafili się wyspać na podłodze, dla których całonocne czuwanie było niemożliwością, czy też osób które dzień bez jedzenia uznawały za wyczyn przerastający ich możliwości. Już dawno nawykł do niewygody i „odrobina” deszczu nie była czymś co mogło go przegonić. Na szczęście potrafił dość dobrze radzić sobie w ciemnościach, nawet tak gęstych jak obecnie panowały w mieście.

Pocieszający był także fakt, iż rana Rexa nie wydawała się tak ciężka jak się obawiał, szwy także trzymały się dobrze, pomimo ciągłego ruchu czworonożnego towarzysza. Tym większym zdziwieniem okazało się jednak zachowanie Rexa podczas nocnej nagonki.
Treser nałożył mu smycz jak tylko pies siadł na zadzie merdając ogonem i pociągnął za sobą w kierunku Almosa, nie uszedł nawet kilku kroków gdy dobiegł go jego okrzyk. Czym prędzej ruszył ku niemu, póki co nie spuszczając psa ze smyczy. Nie wiedział czemu pies tak pozytywnie zareagował, zapewne na zapach, lecz nie mógł ryzykować, iż rzuci się na Almosa zamiast na ściganego.

Na spuszczenie psa zawsze miał czas, po prawdzie jednak nie chciał ryzykować kolejnego zranienia towarzysza, przynajmniej dopóki poprzednia rana w pełni się nie zagoi. Z drugiej strony dobrze wiedział, że w strugach deszczu tropienie na wiele się nie przyda, jeśli przeciwnik oddali się za bardzo...
 
Eliasz jest offline