Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-06-2013, 11:21   #34
Zombianna
Elitarystyczny Nowotwór
 
Zombianna's Avatar
 
Reputacja: 1 Zombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputację
Villis + Siegfried

Vilis bez pośpiechu weszła do pokoju, zamykając za sobą drzwi i usiadła na łóżku. Czekała, a czekać nie lubiła. Palcami nerwowo bębniła o ramę łóżka, zwrok utkwiła w oknie. Potyczka była przyjemna, zabawa jednak już się skończyła i jeżeli mieli dalej działać parę rzeczy trzeba było załatwić. Miała tylko nadzieję że jej towarzysz wykaże się obyciem i nie postawi na umowie koślawego krzyżyka. Rzucałoby to, poniekąd, złe światło także i na nią. W końcu kto z kim przestaje...

Siegfried podpisał papier jakimś bohomazem, nie w głowie mu teraz były formalności. Był zły. Raz że dostał wpierdol prawie. Dwa, że jego szefowa zachowała się jak psychopatka pragnąca krwi. Trzy...dzień był chujowy i wszystko go wkurwiało. Nie odezwał się słowem gdy wszedł do pokoju i zamknął drzwi. Spoglądał tylko na Łowczynię zastanawiając się czy ją jebnąć czy nie. Takie zachowanie urągało komuś kto nosił znak Symbolu Płomienia, lecz nie powiedział tego na głos. Milczał wpatrując się w kobietę.

Dziewczyna siedziała bez ruchu, obróciła jedynie głowę w kierunku biczownika gdy ten znalazł się już razem z nią w pokoju i zamknął za sobą drzwi. Różnokolorowe ślepia wpatrywały się niego bez żadnych emocji. Dwa lodowato zimne punkty w bladej twarzy.
- Kiepsko ci idzie unikanie - prychnęła wstając z łóżka i powolnym krokiem podeszła do niego, trzymajac dłonie z dala od broni.

Dyplomacja nie należała do najmocniejszych stron Sigmarity, który prosto z mostu wypalił:
- No na pewno nie tak dobrze, jak Tobie mordowanie złodziei.. - prychnął przy tym

- Więc o to chodzi? - spytała mrużąc oczy. Nie przestając się sztyletować spojrzeniem swojego ochroniarza kontynuowała - Aż tak Ci żal tych paru głupców, którzy całe swoje życie opierali na wyzysku, głęboko w dupie mając jakiekolwiek ludzkie odruchy? Zasługiwali na śmierć. Działamy z ramienia Świątyni Sigmara, wspieramy prawo i porządek ustalony przez mądrzejszych od nas. Jeżeli całe życie bruździsz prawowiernym obywatelom Imperium i plujesz na zasady moralne to kończysz na szafocie. Tak było, jest i będzie. Ta trójka zasługiwała na karę, a gdybyśmy jej im nie wymierzyli to dalej ciagnęliby swój niecny proceder, szkodząc ludziom. Ty i ja - zrobiła krok po przodu i zadzierając wysoko głowę, by móc spojrzeć sigmarycie w twarz. Mówiła cicho, bez emocji jakby tłumaczyła działanie koła w wozie - chronimy wiernych nie tylko przed wpływami Mrocznych potęg, ale i przed zbłąkanymi owieczkami w stadzie. Bo czym innym wytłumaczyć niegodne myśli, czyny, lęgnące się w prostych czy uczonych głowach, jak nie podszeptami Nieprzyjaciela?

Milczał podczas całej tej tyrady zastanawiając się czy aby “damulka” nie pomyliła profesji.
- Nie żal mi nikogo, ani tym bardziej głupców, lecz chyba pomyliłaś zawód Vilis. Chcesz ścigać morderców, gwałcicieli, złodzieji to zapisz się do straży miejskiej. My nie pilnujemy porządku, zwykli zbrodniarze nas nie interesują dopóki nie stwierdzimy że są podejrzani o konszachty z chaosem. Kultyści, nielicencjonowani magowie, czarownicy czy potwory zrodzone z Chaosu to jest nasz cel. Chcesz pomagać ludziom to zapisz się do klasztoru Shallyi, ale mnie Ci “zbrodniarze” średnio mnie interesują. Mamy zdobyć, pokonać i ujść z życiem i mam zadbać by Twoja dupa nie pobiła się za mocno, gdy spierdolisz się ze schodów. Więc chcesz sobie poużywać to polecam poranne bieganie na rozładowanie energi. - rzekł dając do zrozumienia że dla niego to koniec tego tematu.

Wysłuchała tego co Siegfried miał jej do powiedzenia. Z każdym słowem, wydobywającym się z ust mężczyzny, jej szczęki zaciskały się coraz mocniej i nawet nie wiedzieć kiedy zaczęła szczerzyć nienawistwie zęby
- Właśnie dlatego ty tu jesteś od bicia - warknęła chwytając go jedną ręką za długie włosy i mocnym szarpnięciem dała znak że jeszcze nie skończyła. Nie zrobiła tego jednak przesadnie silnie, ot żeby zabolało i żadnego zbędnego kłaka nie stracił - Pamiętasz co ten wąskodupy skruwysyn mówił? Potrzebujemy serc, świeżych serc istot najlepiej humanoidalnych, a znajdujemy się na bagnach objętych klątwą dzięki której nie znajdziemy żadnego większej zwierzyny, możemy o tym zapomnieć. Chcesz czekać do usranej śmierci, aż miejscowe wsiury zapełnią chuj wie ile wiader sercami ropuch czy innego tatałajstwa? Nie chcę spędzać tu więcej czasu niż to konieczne. Jak sam stwierdziłeś naszą rolą jest robić coś kompletnie innego, ale dostaliśmy rozkaz więc musimy go wykonać. Nie lubię zarzynać nic nie znaczących ludzi, nie bawi mnie ani bycie strażnikiem miejskim ani świętojebliwą kapłanką. Myślę jednak przyszłościowo, spójrz na to w ten sposób. Pozbyliśmy się chwastów, zdobyliśmy te cholerne serca, zaoszczędziliśmy czas - puściła jego włosy i na chwilę zamknęła oczy, oddychając pozowli, a gdy podjęła przemowę była już spokojna - Siegfried...cholera, cel uświęca środki. Nie rozumiesz? Im szybciej to załatwimy tym szybciej się mnie pozbędziesz, bo jak widzę moje towarzystwo nie jest ci miłe.

Ręka poleciała ku włosom. Przyjął to spokojnie. Tyradę również, lecz jej tok rozumowania był mu całkowicie obcy. Choć w jednym miała rację, im szybciej załatwią te wielkie badziewie tym szybciej się uwolni od niej.
- Ty rób swoje, ja robię swoje i nie wchodźmy sobie w drogę. Dla twojego i mojego dobra. - po tych słowach nacisnął klamkę i zaczął otwierać drzwi by wyjść - Co do tych serc. Mnie w to nie mieszaj i nie licz na moje poparcie w tej sprawie. Babraj się sama w tym.. - “widzę że dobrze Ci to wychodzi i czerpiesz z tego radosć” ale tego nie dodał głośno.

- Czekaj - westchnęła ciężko, kładąc ręke na jego przedramieniu. Żeby sięgnąć wyżej musiałaby chyba podskoczyć, a tego nie chciała - Nie odwracaj się i nie uciekaj, mam dość warczenia na siebie, dość kłótni w które zamienia się jakakolwiek rozmowa. Rzygam już tą wiochą, ludźmi, ośmiornicami, elfami i całą resztą. Sam się w to wmieszałeś, zgłaszając się do Mortena. Teraz nie zwalaj wszystkiego na mnie. Sądzisz że sikam po nogach ze szczęścia na myśl, że muszę wykonywać polecenia nieludzia? Jesteś w błędzie. Też mi się to nie podoba, ale skoro ma to przyspieszyć nasz wyjazd to jakoś daję radę przełykać swoją dumę - zagryzła wargi spuszczając wzrok - Nie jesteś tępym mięśniakiem, doskonale o tym wiem. Starasz się stwarzać pozory, ale akurat na tych sztuczkach znam się jak mało kto. Nic nie jest takie jak się wydaje. Powiedz mi...jak ty byś to załatwił? Co byś zrobił na moim miejscu? Zamknij te pieprzone drzwi i pomyślmy wspólnie jak z tego burdelu wyjść .

Siegfried zatrzymał się. Łowczyni chciała znać jego zdanie, co mu schlebiło lecz tylko na chwilę. Zamknął drzwi i rzekł:
- Za dużo pierdolicie “to tamto siamto”. Mieliśmy nie zwracać na siebie uwagi to nie zwracajmy, a po dzisiejszym mało kto uwierzy że jesteś szlachcianką szukajacą przygody. Ośmiornicę trzeba zabić ale nie zrobimy tego przez bezpośrednią konfrontację, poza tym nawet jak się uda to nie wiemy kim tak naprawdę są mieszkańcy tamtej dziury. Rytuał...może się udać, może nie ale to magia...nieprzewidywalna równie co chaos. Nie lubię magów. Bardzo. - zamilkł i ruszył w stronę łóżka. Usiadł na jego krawędzi i podrapał się po brodzie - Pogadać trzeba z Herr Tupikiem co by załatwił beczkę oliwy przynajmniej jedną, na stalowe liny zakończone hakami nie ma co pewnie liczyć. Pierw z tym Halfingiem trzeba pogadać i zobaczyć co może załatwic a co nie. Karczmarz może beczkę oliwy da, w podziękowaniu. Konfrontacja twarzą w twarz z bestią skazana jest na porażkę. Trzeba pierw poznać mieszkańców tej dziury, wywiedzieć się co i jak by … nas nie zdradzono gdy przyjdzie pora próby. Bestię poznać, jej zwyczaje i zachowanie, poddać ją próbom, osłabić...To moje zdanie. Za dużo słów, za mało czynów ludzie. - odgarnął włosy do tyłu i wstał z łóżka.

Dziewczyna poczekała aż biczownik przejdzie obok niej i skieruje się w stronę łóżka. Pozwoliła sobie na uśmiech, patrząc na jego plecy, a gdy się odwrócił w jej kierunku ponownie przybrała beznamiętny wyraz twarzy
- To oni pierdolą, jakby wieczność mieli na załatwienie swoich spraw, przy okazji zamęczając nas i nudząc. Normalną rozmowę mogę prowadzić tylko z tobą - kręcąc głową podążyła za Siegfriedem z tym że nie usiadła. Oparła się plecami o ścianę na przeciwko niego - Zaczynam działać i też ci się to nie podoba. Możesz nie zgadzać się z moimi metodami, szanuję to. Co się stało to się nie odstanie, ważne że mamy serca, do wieczora zobaczymy gdzie się bestia chowa, a rano możemy brać się za poważną robotę. Ominęło nas bezsensowne ganianie po bagnach za żabami...choć widok Ciebie skaczącego za małymi płazami mógłby być warty uwagi - zaśmiała się cicho. Ugięła kolana i kucnęła, nadal opierając plecy o ścianę. Patrzyła na niego spode łba, ale o dziwo, nie robiła tego z wrogością, a z uwagą i zainteresowaniem, jakby naprawdę liczyło się dla niej to co mężczyzna mówi.
- Wiesz co jeszcze osiagneliśmy? - spytała drapiąc się po nosie - Zachowałam się jak rozwydrzona i rozpuszczona jak dziadowski bicz jaśnie pani szlachcianka, co to gardzi wszystkimi dookoła, ma się za lepszą. Taka rasowa arystokratka z Middenheim, co wykształcenie bojowe tatuś jej zafundował, w sprzęt wyposażył i wypchnął z domu bo nie mógł na nią patrzeć. Uwierz mi, wiem co mówię. Ja...znam się na tym, znam tych ludzi. Ich sposób rozumowania, cele, fantazje, pragnienia. Ludzi niższego stanu traktują jak gówno i okazują to na każdym kroku - prychnęła i splunęłaby, gdyby w porę nie przypomniała sobie, ze znajduje się we własnym pokoju - Lepiej powiedz mi czy mocno oberwałeś. I nie bagatelizuj tego...idziemy na bagna. Trzeba opatrzeć wszelkie możliwe rany i zadrapania, żeby nie miały kontaktu z tą syfiastą wodą. Nie chcesz chyba paść z gorączki, gdy zakażenie krwi wyniszczy cię od środka i nie pozwoli walczyć. - również wstała.

Siegrfried pokręcił głową:
- Nic mi nie jest. Będę żyć ale dziękuje za troskę - odpowiedział - Ruszmy się może, bo Khazad pójdzie bez nas a chciałbym jeszcze wioskę zwiedzić sobie dokładniej. Cóż...trzeba poznać mieszkańców tej uroczej mieściny - dodał z uśmiechem

- Krasnal nie zając, nie ucieknie - parsknęła stając pomiędzy biczownikiem a drzwiami i skrzyżowała ręce na piersi, szczerząc się wesoło - Zresztą jest jeszcze masa czasu do umówionego spotkania. Widziałam że dostałeś, będę spokojniejsza wiedząc że mam za plecami w pełni sprawnego towarzysza. Spokojnie, pamiętam że mnie nie lubisz, preferujesz towarzystwo chłopców...albo coś pomieszałam, nieważne w tym momencie. Chociaż to wódką przemyj - wskazała brodą na niedopite resztki wczorajszego alkoholu, parujace samotnie tuż przy łóżku - Mam cię wytargać za uszy i przez kolano przełożyć, żebyś wreszcie zadbał o siebie? Nogi mogą mi się przy tym połamać.

Siegfried usiadł więc spokojnie na łóżku, ówcześnie zdejmując z siebie zakrwawioną koszulę. Nie mówił nic. Spojrzał wymownie, że “czyń swoją powinność”. Cóż, alkohol powinien odkazić rany by nie wdała się w nie żadna gangrena czy inne robactwo. Twarz również była lekko opuchnięta, ale cóż takie życie. Czekał więc spokojnie, aż łowczyni zrobi swoje.

Vilis wytrzeszczyła oczy, kiedy zdała sobie sprawę że przez własną niewyparzoną gębę wciągnęła się w niesienie pomocy. Porkęciła głową, próbując powtrzymać się od śmiechu. Nie wyszło jej to jednak. Rechotała przez chwilę, po czym ruszyła w stronę biczownika i rozpoczęła intensywne grzebanie w swoich rzeczach, próbując znaleźć coś, co przydałoby się jej w tej sytuacji. O dziwo wyciągnęła kilka bandaży i nie mówiąc już nic więcej rozsunęła uda biczownika i uklękła przed nim. Zimne palce badały przez chwile rany, ściskając ich krawędzie, by następnie powędrować w kierunku jej nosa. Mruknęła zadowolona, nie wyczuwając śladów trucizny bądź zwykłego, prostackiego obornika w którym lud ciemny lubił uszlachetniać swój oręż. Wylała resztkę wódki na kawałek szmatki i delikatnie przetarła zranienia wraz z ich najbliższymi okolicami, po czym sprawnie zabandażowała je, starając się nie robić tego na “odpierdol się”. Pracowała w ciszy, aż w końcu efekt swojej pracy uznała za zadowalający.
- Zostało coś jeszcze, co kwalifikuje się do natychmiastowego udzielenia pomocy? Zarobiłeś dzisiaj kolejne blizny do swojej kolekcji - westchnęła, wycierając dłonie o spodnie Siegfrieda. Jak gdyby nie widząc nic niezręcznego w swoim położeniu, oparła przedramiona o jego kolana, przyglądając mu się uważnie. Nie spieszyło jej się do wstania z klęczek - Sporo ich masz...

Siegfried milczał podczas wykonywania zabiegu przez Vilis. Miał nadzieję że wie co robi. Nie zwracając uwagi na to że dziewczyna oparła przedramiona o jego kolana wstał, lecz w ostatniej chwili złapał ją by nie upadła na tyłek.
- Trochę - rzekł jakby nieobecnym głosem - Życie nie zawsze pieści... - podsumował
Milczał bowiem każda z tych blizn przypominała mu o przeszłości. Przeszłości, która odcisnęła na nim swoje piętno i zmieniła go. Ból towarzyszył mu każdego dnia i poczucie winy, że on żyje a Oni nie. Nie zamierzał jednak się rozczulać. Zadanie miał do wykonania.

- Chyba że używa do tego wideł - parsknęła patrząc wymownie na jego ręce wciąż zaciskające sę na jej ciele. Może i chciał dobrze, ale dla Vilis kontakt fizyczny stanowił coś, na co bardzo rzadko miała ochotę. Milczała jednak nie chcąc po raz kolejny zaczynać kłótni,a gdzieś w głębi serca poczuła przyjemną satysfakcję. Nawet leżeli zrobił to mechanicznie, to nawet tak drobny gest troski stanowił miłą odmianę od ciosów, które zwyczaj wymierzali jej ludzie, gdy już udało im się podejść odpowiednio blisko.
- Już mnie tak nie ściskaj bo się w sobie zamknę - ze śmiechem uniosła głowę, wlepiając różnokolorowe ślepia w oczy Siegfieda - Kto by ci wtedy dupę truł? Umarłbyś z nudów.

Wzruszył lekko ramionami i odpowiedział:
- Zawsze jest ktoś, kto dowodzi. Kiedyś była Elyn Weber, przed nią Ojciec Wilhelm, teraz jesteś Ty. A i tak wszyscy trafili do Morra... - zaśmiał się i puścił jej ręce - A wybacz.

- Więc zdażyło ci się już służyć pod kobietą, ciekawe. Teraz już wiem, skąd ten profesjonalizm. Mężczyźni mają zazwyczaj duży problem z tym, żeby słuchać poleceń chodzących cycków - kiwnęła głową, zamyślając się na moment. Wygięła zaraz jednak wargi w dość szczerym uśmiechu i ciągnęła dalej - Stój w miejscu przez chwilę i nie ruszaj się.
Stanęła na palcach, jedną ręką przytrzymując się jego torsu podczas gdy drugą dotknęła opuchniętej twarzy. Przejechała po niej delikatnie zimnymi palcami, badając uszkodzenia, a gdy skończyła mruknęła zadowolona:
- Przeżyjesz i raczej nie powinieneś spuchnąć tak, by mieć problemy z widzeniem. Druga sprawa: jeżeli zauważysz cokolwiek niepokojącego, będziesz miał jakieś sugestie czy po prostu nabierzesz ochoty by wszystkich powyklinać to nie krępuj się i gadaj. Mówiłam ci już, jestem tylko człowiekiem, a co dwie pary oczu to nie jedna. Tak samo jak głowy. Poza tym przyjemnie będzie posłuchać kogoś, kto nie pieprzy po próżnicy

- Chodzące cycki mogą dowodzić byle to potrafiły - skwitował stwierdzenie Vilis.
Osobiście miał gdzieś czy ma cycki, czy ma fiutka byle podczas walki umiała się zachować godnie i właściwie. Nie wiele osób to potrafiło, natomiast kobiet jeszcze mniej. Zadanie było proste i nie zamierzał sobie go utrudniać. Zwykła chłodna kalkulacja. Dotyk zimnych palców Villis przejeżdżających po jego twarzy był dziwny. Dawno już go żadna kobieta nie dotykała, no ale można od tego się odzwyczaić jak widać. Wzdrygnął się i dodał:
- Spokojnie, buźki ładniejszej już mieć nie będę więc jest dobrze - uśmiechnął się, chyba, bowiem jego usta delikatnie uniosły się do góry i w bok i przypominało to uśmiech.

- Ale zawsze może być gorzej - dziewczyna udała że nad czymś się zastanawia i dodała, odwajemniając uśmiech - Chyba. Nie mnie to oceniać
Przyłożyła wierzch dłoni do policzka biczownika, chłodząc jego skórę. W duchu po raz kolejny zadziwiła się zaletami posiadania zimnych rąk. Na mrozie może i szybciej kostniały, ale posiadały wiele innych, ciekawych zastosowań.
- Gotowy na wycieczkę krajoznawczą? - spytała unosząc brew. Musiała oprzeć się mocniej o mężczyznę. Stanie na palcach nie należało do wygodnych pozycji na dłuższą metę.

- Tak. Im wcześniej zaczniemy tym szybciej skończymy. Poza tym chętnie poszwędam się po bagnach. A ty...może skorzystasz z okazji i zarzyjesz kąpieli błotnej.. pomaga na cerę - zaśmiał się lekko.

- Tak samej mam się kąpać? - Vilis zmrużyła oczy, przekrzywiając głowę w bok i wydęła usta - Chyba że wejdziesz ze mną. Okłady z błota ściągają obrzęki, pomagają w leczeniu stłuczeń i obić. Same plusy.

- Wybacz ale takie zabawy nie są w moim stylu. Dobra...zbierajmy dupska bo czas nagli a Khazad nie należy pewnie do zbyt cierpliwych - mruknął na koniec Sigi.

- Czyżbyś obawiał się że coś zaatakuje cię w tym błocku, niewinności i czci pozbawiając? - spytała niewinnie klepiąc go po policzku. Z każdym słowem jej uśmiech stawał się coraz szerszy i coraz bardziej zębaty - Trzeba być otwartym na nowe hmm...doznania, poznawać rzeczy dotąd nieznane. Nie można ograniczać się tylko do tego co wiadome. Ileż to interesujących doświadczeń cię omija w ten sposób. Otwórz heh, umysł.
Vilis stanęła pewniej na nogach, kończąc niesienie pomocy. Zabrała rękę i cofnęła się trzy kroki do tyłu, by dać biczownikowi przestrzeń potrzebną mu do ubrania się.
- Mam gdzieś tego brodatego kurdupla - prychnęła poprawiając swój ekwipunek - Ale co racja to racja. Trzeba się zbierać, ośmiornica nie będzie czekać. Jeszcze pomyśli że ją ignorujemy, obrazi się i polezie w cholerę, a tego byśmy nie chcieli. prawda? - nie czekając na odpowiedź towarzysza odwróciła się i podeszła do drzwi. Nim opuściła pokój z jej twarzy zniknął uśmiech. Zastąpiła go standardowa zimna maska. Tak przygotowana wyszła przed karczmę, by tam czekać na Siegfrieda.
 
__________________
Jeśli w sesji strony tematu sesji przybywają w postępie arytmetycznym a strony komentarzy w postępie geometrycznym, prawdopodobieństwo że sesja spadnie z rowerka wynosi ponad 99% - I prawo PBFowania Leminkainena

Ostatnio edytowane przez Zombianna : 19-06-2013 o 14:37.
Zombianna jest offline