Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-06-2013, 15:19   #18
Rebirth
 
Rebirth's Avatar
 
Reputacja: 1 Rebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputację
Co-op Post

Najemnik wyjął rękę, popijając jeszcze mleczny napój.

- Aphix Spectrum - ich dłonie ścisnęły się mocno - Wyzdrowiałeś, co samobójco? - spytał się z nietypową obojętnością , znowuż lekko się uśmiechając w posępny zrezygnowany dość sposób. Castorowi przypominały się burzliwe wydarzenia walki, kiedy cały prawie oddział Spectrum`a został zmieciony przez nieugięty ogień ciężkich karabinów korsarzy. Teraz sam Castor posiadał owianą złą sławą strzelbę preferowaną między innymi przez lichwiarzy Brutów, spalających członki opornych dłużników celnym strzałem.


- Ta... - od niechcenia mruknął Castor - Gdyby jednak twoim chłopakom lepiej się powodziło w walce, pewnie nie zostawałbym tam sam przeciwko grupce nakoksowanych Brutów. Ale było minęło... - łowca machnął dłonią w stronę automatycznej kelnerki, a ta bez cienia obiekcji szybko pognała w stronę ich stolika - Mam tylko nadzieję, że ten ich herszt poszedł do piachu razem ze swoim dziwnym statkiem. Poproszę mocnego drinka dla mnie i dla towarzysza. Najmocniejszy jaki macie, na mój koszt.

Autobot przyjął zamówienie zapewniając ich o niesamowitej mocy Steńskiego Giganta. Czekali w milczeniu aż dostali błękitne, pachnące mocną wódką duże wąskie u dołu kieliszki. Aphix napił się dość szybko , łapiąc intensywny haust, nie krzywiąc się przy tym.

- Uratowałem Ci dupę Castor... A potem sprawy się popierdoliły. Waz nas obwiniał. O zjebanie sprawy, szczególnie ciebie. Nie chcieli przylecieć nam z pomocą. Wziąłem kapsułę ratunkową. Uratował nas przyjaciel doży. Znaczy się - wziął kolejny łyk - Jesteśmy teraz pod protekcją doży. Uznał , że nie zjebaliśmy tak sprawy. W organizacji i tak doszło do zawirowań. Waz jest martwy tak czy siak. Stracił zaplecze biznesowe, zjedli go jak...- zamyślił się nie znajdując jednak odpowiedniego porównania. Skwitował sucho - Jest martwy. I co ty na to?- powiedział lekko się uśmiechając.


- To trochę kiepsko. Waz wisiał mi kasę za zlecenie. Nie ja rozbiłem ten statek, ale za to narażałem dupę by zabić tego Alfa Samca. Wykonałem zadanie. Ten wasz doża powinien wykazać się przyzwoitością i zapłacić zaległości - sięgnął po drinka i upił szklankę w jednej czwartej. W ten sposób zataił swoją dozę frustracji, spowodowanej zaistniałą sytuacją.

Aphix Spectrum uśmiechnął się, zaprzeczając głową, jak kiedy widzi się nadmiernie nietypowe zachowania u różnych ludzi. Nie dowierzając powiedział, dopijając teraz mlecznego shake`a:

- Doża Marcel Michaov rządzi Central. Jeśli jeszcze tego nie wiesz, to jest wodne miasto na którym teraz się znajdujesz. To on zapłacił za twoją kurację, i chronił Cię kiedy w Czerwieni trwała wojna domowa. W takich sytuacjach zawsze potrzeba kozła ofiarnego , a ty pasowałeś jak ulał to bycia pierwszą owieczką na rzeź. Zresztą, kurwa ja też - napił się krótkiego łyka - Ale to nie mój super statek rozpierdalał mostek. Tak , że cały ładunek uległ anihilacji, po tym dziwnym blasku kiedy rzdzeń infra-przestrzeni padł jak zdechły pies.


- To nie ja rozpieprzyłem statek - zaprotestował twardo - Nie posiadam nawet takiego potencjału bojowego. Jeden strzał z działa Gaussa w poszycie nie wywołałby takich strat. Nie jestem aż tak głupi by wysadzać statek na którym wciąż byłem - Castor westchnął i upił łyka, mieszając błękitny płyn w ustach i spoglądając gdzieś w dal - Nie byłem częścią waszej organizacji, ani nie jestem. Nie interesują mnie wasze wojenki. Waz dobrze wiedział na kogo się pisał, zatrudniając osobę z zewnątrz. Gdyby żył, to pewnie już dławiłby się własnym kałem w miejskim szalecie. W zasadzie kusi mnie, żeby spotkać się z tym... Michaovem. Chociażby by podziękować mu i porozmawiać po dżentelmeńsku. Jest taka szansa?

- Nie spotkaliśmy się tutaj tylko dlatego, że oboje uratowaliśmy sobie życie. Michaov naprawdę chce skorzystać z twoich umiejętności. Nie licz tylko na zaległą forsę. Jeśli masz trochę oleju w głowie - Zimny mimowolnie wyczuł stary olej do smażenia wydobywający się zza długiej pociągłej lady, która kończyła się przy ich stole - To ukażesz odpowiedni szacunek. Kiedy zaczniesz robotę dostaniesz swoją dolę , za wykonane przysługi. No bo, kurwa jak martwy Waz może zapłacić ci należności. Właśnie spędza wakacje na dnie oceanu. W odpowiednim czasie spotkasz samego dożę. Na pewno widziałeś iglicę w której lubi oglądać każdy poranek. To ta zajebiście wielka wieża , która nie roztyła się w biodrach, jak jedna z moich dziewczyn - zaśmiał się, nieco żywiej.

- Nie jestem waszym chłopcem na posyłki - skwitował chłodnym tonem Castor - Musi mi się to opłacać bardziej niżbym zarobił za standardową brudną robotę. Poza tym mój statek wymaga skromnej naprawy, a to kosztuje. Muszę odbić sobie to co straciłem na Waz’ie. I jeszcze jedno pytanie, tak przy okazji. Gdzie moje uzbrojenie?


Aphix pokiwał głową z zrozumieniem, wychylając się by zawołać robota kelnerkę. Autobot posiadał autentyczny fartuch z kilkoma plamami. Zamówił dużego burgera. Czekając na jedzenie rozpoczął chłodno i zasadniczo.

- Rozumiem Zimny. Jeśli zaczniesz robotę nie będzie tak źle. Niestety nie wiem gdzie twoja spluwa i reszta sprzętu. Musiało zagubić się i wpaść w niepowołane ręce. A co nie masz broni? Wydaje mi się, że widzę co nie co ukrytego pod ubraniem - wychylił się do przodu mrużąc oczy - Do diabła , to ta piekielna strzelba! Prawdziwy sadyzm nie ma co. Słuchaj jeśli mnie tym nie zabijesz w tej knajpce na oczach ludzi - mówił to żartobliwie lekko się drażniąc, nie okazywał najmniejszego strachu jak na starego zawodowca przystało - To wybierzemy się do twojego nowego mieszkania.

Autobot właśnie przyniósł smakowicie wyglądającego burgera , którego mięso w większości powstało z podgrzania różowej pasty.


- Nie zamierzam marnować czasu, więc raczej nie zostanę tam długo. Mam kilka spraw jeszcze do załatwienia. Powiedz doży czy komu tam z przełożonych, że wstępnie się zgadzam. Nie zamierzam jednak być członkiem, ani mieszać się w wasze wewnętrzne wojenki. Muszę mieć wolną rekę. Jeśli doży to pasuje, to zyska potężnego sojusznika i istny skalpel w rozwiązywaniu delikatnych problemów. Jeśli nie, to niech spada na drzewo..

Spectrum właśnie zachłannie połknął resztki pokarmu i pokiwał poważnie głową.

- Wiedziałem, że dobrze cię oceniłem Castor. Masz również poparcie u zwyczajnych chłopaków. Chodź pora polecieć do twojego apartamentu.

Aphix wstał, poklepując się po nieco dużym brzuchu. Była to jedyna część ciała, która dominowała nad potężnie zbudowaną klatką. Spectrum przewyższał Castora o głowę.
W końcu oboje wstali i udali się w stronę drzwi baru. Wychodząc z niego, łowca rzucił jeszcze:

- A co do tej strzelby... - pogłaskał koniuszkami palców lufę Kazara - To bez obaw. Zostawiam sobie ją na prawdziwych skurwieli... Bez urazy - po raz pierwszy podczas tego spotkania Castor uśmiechnął się. Wyszli z baru mlecznego i udali się do wyznaczonego miejsca.
 
__________________
Something is coming...

Ostatnio edytowane przez Rebirth : 19-06-2013 o 15:30.
Rebirth jest offline