Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-06-2013, 22:05   #14
Deadpool
 
Deadpool's Avatar
 
Reputacja: 1 Deadpool jest po prostu świetnyDeadpool jest po prostu świetnyDeadpool jest po prostu świetnyDeadpool jest po prostu świetnyDeadpool jest po prostu świetnyDeadpool jest po prostu świetnyDeadpool jest po prostu świetnyDeadpool jest po prostu świetnyDeadpool jest po prostu świetnyDeadpool jest po prostu świetnyDeadpool jest po prostu świetny
Po udanym i dość satysfakcjonującym sparingu, wydarzyła się trochę niezręczna sytuacja. Rosjanka pośpiesznie opuściła salę gimnastyczną, ale jeszcze nie wiedziała dokąd się udać. Wizja siedzenia w pokoju i patrzenia w ścianę, lub co gorsza na Claudette nie wydawała się ciekawa. W szkole bez przerwy mawiają o jakiś klubach, więc Nikita postanowiła znaleźć taki dla siebie. Jakąś dobrą chwilę zajęło jej odnalezienie listy klubów. Przewertowała wzrokiem wszystkie dostępne, jednak na jednym zawiesiła wzrok na dłużej.
- O!... To jest ciekawe. - Znając już numer klasy w jakim znajduje się klub, niezbyt szybkim lecz stanowczym krokiem skierowała się w jego stronę.

Wesoło pobiegła do sali klubowej owej grupy pracy charytatywnej.
Była to zwykła klasa. Przez zwykła mając tu na myśli ogromna i pełna przestrzeni, równie co klasa od PSI.
Jednakże ku zdziwieniu dziewczyny, na ten moment znajdowały się tu tylko dwie osoby.

Pierwszą z nich był blondyn, którego dziewczyna poznała w klasie. Jan Kowalski. Polak bodajże.
- Yo. - mruknął do dziewczyny, siedząc na stolę i majtając nogami.

Drugą osobą był młody chłopak podobny do Nikity z twarzy. Był dość wysoki, nosił niebieskie ubranie....A no tak.
- Oh? - drugi z zgromadzonych zdziwił się. - Nikita? Miło mi. - przywitał się z szczerym uśmiechem. To był Meer. Jej brat.

- Meer?! co ty tu... - Uśmiechnęła się szeroko, dopadając do niego i ściskając mocno. Aż podniosłą go nieco w górę.
- Ile to lat minęło braciszku? - Zapytała nadal nie chcąc go puścić.

- Odrobina.- przyznał Meer bez większych emocji, poprawiając koszulę. - Miło widzieć, że wybrałaś sensowną przyszłość. Wojsko potrzebuje więcej ludzi. - ucieszył się Meer. - Cóż, w czym mogę ci pomóc? - spytał.

NIkita podskoczyła dwa razy w miejscu, podekscytowana.
- Chce się zapisać do tego klubu. - Rzekła radośnie szczerząc zęby. Jej uśmiech jednak nieco zmarkotniał gdy rozejrzała się dookoła. - Niewiele tu jest osób prawda? - Uniosła brew.

- Ah, z tobą już nie tak mało. Jeżeli znajdziemy jeszcze czwartą przed końcem miesiąca, to nawet nam zgromadzenia nie rozwiążą. - wyjaśnił Meer nieco zmartwiony po czym podszedł do biurka i wyjął z niego małą opaskę. - Klub jest prosty. Mamy wynajęty numer, 995, ktokolwiek pod niego zadzwoni trafi na jednego z nas. To są telefony.- podał Nikicie do ręki przepaskę. - Naszym zadaniem jest pomagać ludziom w pracach na mieście i w wypadku problemów na terenie szkoły.

- A za sukces w zleceniu Meer stawia bułki. - dodał wesoło Jacek, wchodząc w dyskusję.
- Tak, dostaniesz bułkę jak się będziesz dobrze sprawował.

- Na samych bułkach nie urośniesz Jacku. - Skomentowała na swój sposób sytuację z uśmiechem. Opaskę założyła na nadgarstek i oglądnęła ją z każdej strony.

- Więc ktoś dzwoni, pada na mnie, idę na miejsce, pomagam? *Harasho* - Potwierdziła swoimi słowami to co usłyszała. - Więc muszę znaleźć jeszcze kogoś? - Zapytała.

- Tak. Potrzebujemy jeszcze jednej osoby w klubie, aby móc pełnoprawnie funkcjonować. - odparł spokojnie Meer. W tym samym czasie Jacek przyglądał się Nikicie niby to sfochowany, niby to zażenowany, szepcąc pod nosem "ale chleb jest dobry".

- [i]Ogólnie rzecz biorąc, spotykamy się tutaj raz w tygodniu, z uwagi, że nasza praca wymaga wyłącznie posiadania przy sobie opasek komunikacyjnych.

Nikita poskrobała się po policzku, w myślach szukając osoby która mogłaby się zgodzić. Borys wspominał o klubu bokserskim, Soeki jakoś nie kojarzył się jej ze słowem “charytatywnie”. Dziwaka w kitlu, nawet by tu nie chciała. Claudette pewnie jeszcze by ją wyśmiała. Fi praktycznie nie zna, choć warto go przy następnej okazji zapytać.

- Tch... nie znam zbyt dużo osób. Ile mamy czasu żeby znaleźć kogoś? - Presja jaką jest mała ilość czasu może by pomogła Nikicie, albo i zaszkodziła.

- Mamy cały miesiąc. - mruknął Jacek wzruszając ramionami.

Wtedy opaski zgromadzonych zadzwoniły. Ktoś wzywał na pomoc. - Kto bierze pierwszą akcję w tym roku? - zapytał Meer.

Pięść Nikity uderzyła w jej otwartą dłoń. - JA! - W jej oczach zapłonęły ogniki, choć sama nie widziała czego może się spodziewać.

Meer wcisnął napis "call" na opasce Nikity w ramach instruktarzu.
- Etoo...W parku by się ktoś przydał. Ten tego. Czekam. - padło z komunikatora.
- Kojarzę ten głos. - mruknął Jacek, a i Nikicie zdawało się, że dzisiaj już go gdzieś słyszała.
- Park szkolny nie jest daleko. - wzruszył ramionami Meer. - Powodzenia.
- Podziel się potem bułką.

Dziewczyna wystawiła kciuk w górę, z szerokim uśmiechem rzekła
- To długo nie potrwa. Jacek dostaniesz całą, jak mi się uda. - Nie zwlekając chwili dłużej, pośpiesznym krokiem skierowała się do parku. Głos rzeczywiście zdawał się znajomy, nie mogła się już doczekać pierwszego zadania.

Park znajdował się przed szkołą. Nie był zbyt wielki.
Dziewczyna biegała od jednego końca do drugiego szukając osoby mogącej być nadawcą wiadomości. W końcu do jej uszu doszło pojękiwanie. Skierowała się ku jego źródłu aby dojrzeć drzewo pod ławką, mniej więcej w centrum małego parku. Dźwięk wydawał się dochodzić z drzewa.

Zaintrygowana dochodzącymi dźwiękami zbliżyła się pod koronę drzewa, patrząc ku górze.
- Ktoś tutaj prosił o pomoc? Halo? - rzuciła podniesionym głosem, czekając na odpowiedź.

- Nyaah, tutaj. - doszedł jęk z drzewa. Gdy Nikita spojrzała na górę dostrzegła Namakemono. Dziewczynę z jej klasy. Siedziała sobie dość zrelaksowana na drzewie. - Tego..widziałam pożar od strony kompleksu badawczego, więc chcę się stąd wynieść, póki bezpiecznie. Pomóż mi zejść. - mruknęła do Nikity drapiąc się za uchem.

Nikita nie dała po sobie poznać w żaden sposób że jest rozbawiona tą sytuacją. W poważną miną przemówiła.
- Wolisz żebym tam weszła i zeskoczyła z tobą, czy może ty zeskoczysz, a ja cię złapię? - Po tym pytaniu, jakby coś do niej dotarło. Uniosła brwi pytając ponownie.
- Jaki pożar?! -

- Dym zaczął wyłazić z jednego okna. I ja nigdzie nie skaczę. - odparła usiłując nie patrzeć w dół. - Ani sama ani z tobą.

Kravchenko westchnęła głęboko. - Wytrzymaj chwilę zaraz tam będę. - po tych słowach Rosjanka zaczęła powoli wdrapywać się na drzewo. Wiele lat minęło odkąd skakała po drzewach, ale jako tako z wprawy nie wyszła, po paru chwilach była już przy koleżance z klasy.

- Uwieś mi się na szyi, powoli zejdziemy. - Powiedziała, co jakiś czas zerkając pod siebie.

Dziewczyna zamrugała kilka razy po czym przytaknęła. - Okej.

Gdy Namakemono zawiesiła się na szyi Nikity, ta poczuła kilka rzeczy. Przede wszystkim, gilgotki powodowane zetknięciem kociego ucha z jej własnym. Po drugie, dwie miękkie poduszki na jej plecach, a po trzecie...Ostry, przeszywający ból spowodowany wbiciem się czegoś niesamowicie ostrego w jej ciało.

No tak, koty mają pazurki. Taka ich natura.

- GHH! Mogłabyś, schować pazury?! - Wystękała, powoli kierując się w dół. Jako że tym razem miała pasażera schodziła uważnie, zawsze mając oparcie na przynajmniej trzech kończynach. Im bliżej do celu jakim była, po prostu gleba, tym plecy Nikity zaczęły jeszcze poważniej sączyć niebieska krew, ale niezłomnie zbliżała się do końca. Po kilku minutach katuszy Nikita i Namakemono już były na twardym podłożu. Rosjanka jednak syczała z bólu trzymając się za plecy. Nie widziała jak poważne są rany, więc odwróciła się plecami do Kocicy.
- *Twajuu* Jak to wygląda? - wyjęczała.

- Hmm. - Namakemono przyjrzała się nieco zmrużonymi oczyma plecom Nikity, aż w końcu odparła. - Nyah, bo ja wiem? Normalnie. - wypowiedź była dość...prosta. Dziewczyna obróciła się na pięcie i chowając ręce do kieszeni poszła w swoją stronę. - Dzięki itd. Idę na rybkę do kantyny szkolnej.

Żyłka na czole Nikity zapulsowała “Oby ci ość w gardle stanęła mała kurwo” przeszło jej przez myśl. Co jak co jednak wykonała zadanie, więc postanowiła o tym zameldować w “HQ”. Choć najpierw chyba powinna odwiedzić pielęgniarkę, bo trochę z niej kapało.

***

Dziewczyna z nowymi ranami nawet nie pukała do sali, po prostu weszła do środka.

- Udało mi się! - Wyprężyła się dumnie, a bandaże złowieszczo umniejszyły jej kobiecych walorów.

- Dobra robota. - pogratulował Nikicie Jacek, zajadając się bułką która pewnie miała należeć właśnie do niej.

Jak się teraz zastanowić, nawet taka symboliczna nagroda byłaby przyjemna, zwłaszcza po ignorancji z strony kocicy, która zostawiła ją na lodzie. - O co chodziło? - zapytał polak.

W tym samym czasie Meer siedział przy jednej z ławek i przeglądał jakieś kartki, organizując pracę na potem. - Mamy sporo zleceń z miasta, proszono nas aby znaleźć ludzi do pracy dorywczej. Albo samemu się zatrudnić. - poinformował ją Meer.

Nikita klapnęła sobie na jednym ze stolików, patrząc w sufit przemówiła.

- Ta kocica z naszej klasy wlazła na drzewo i nie mogła zejść. W procesie ściągania jej stamtąd pochlastała mi plecy. Niewdzięczna... - Ugryzła się w język, gdy chciała już użyć jakiegoś brzydkiego wyrazu.
- Słuchaj Meer. Może chciałbyś gdzieś wyskoczyć do miasta? Muszą tu mieć jakieś arcade’y. - Zaproponowała.

- Ne, ne. Dzięki za bułkę. - cieszył się chłopak. - Lubię cię. Masz chłopaka? - zapytał bezceremonialnie.

W tym samym czasie Meer odłożył papiery na bok niezbyt przejęty kowalskim. - Właściwie nie chce ktoś z was zarobić pieniędzy? Praca to zawsze jakaś opcja. - rzucił chłopak. - Salony gier są w centrum. Aczkolwiek to mało produktywny sposób spędzania czasu.

- Proszę bardzo... i nie, nie mam chłopaka. - Odpowiedziała Jackowi, zdumiona jego bezpośrednią wypowiedzią.
- Zawsze byłeś bystry *brat*, ale czasem trzeba się wyluzować! - Krokiem pijanej baletnicy, podeszła do biurka Meera. - A jakie to prace są? - Oparła się łokciami o blat buirka, podpierając podbródek splecionymi palcami.

- Ehh...W herbaciarni, w jakimś brudnym barze...chyba wyrzucę tą ulotkę. Oraz mamy jeszcze prośbę o pomoc przy wyprowadzaniu zwierząt. - wyliczył Meer układając ulotki przed Nikitą. Jacek zaś podszedł do dwójki i rozerwał swoją bułkę na pół. Podając jej nieco mniejszą część Nikicie. - A chcesz mieć? - spytał z szerokim i głupim uśmiechem.

Trzeba przyznać że Jacek miał jaja by tak bez ceregieli zapytać o to Nikitę. Lecz zamiast agresywnej odpowiedzi, postanowiła zrobić coś innego. Wzięła od niego połowę bułki, pożerając ją natychmiast, następnie przemówiła do kolegi z klasy.
- Hmm, jak znajdziesz dwie osoby do naszego klubu... tooooooo - Przeciągnęła ostatnie słowo by teatralnie rozglądnąć się po pomieszczeniu.
- Się zastanowię. - Uśmiechnęła się opierając dłonie na biodrach. Zaraz po tym zwróciła się do brata. - O jakie zwierzęta chodzi? Jakieś mantykory?! - Podskoczyła podekscytowana.

- Nie, chodzi o psy. - objaśnił Meer podsuwając przed twarz Nikity ulotkę. Płacili po 50 kredytów za dzień. - Wystarczy z nimi pospacerować kilka godzin, zamiast właściciela. Nic trudnego...Gdzie jest Jacek?
Polaka faktycznie już nie było.

- Łał... on naprawde jest nieco... nierozgarnięty. Aż mi głupio. - Potarła się po karku, zdumiona tym jakie to było efektowne. Przeniosła uwagę na Meera.
- To dziwne... ludzie mają psy i płacą innym żeby z nimi wychodzić? To nie jest jakby integralna część posiadania zwierzaka? - Stwierdziła, po czym machnęła ręką. - Poczekam na inne propozycję. - po tych słowach usiadła sobie na jakimś biurku, przyglądając się bratu. Bardzo urósł od ostatniego czasu gdy się widzieli. Przez moment odpłynęła w wspomnienia.
 
__________________
"My common sense is tingling..."
Deadpool jest offline