Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-06-2013, 23:21   #28
Karmazyn
 
Karmazyn's Avatar
 
Reputacja: 1 Karmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputacjęKarmazyn ma wspaniałą reputację
- Zabij go. – Głos był władczy i nieznający sprzeciwu.
- N...Nie... Nie mogę – Zbigniew z trudem patrzył na swojego przywódcę. Całe jego ciało drżało. - Nie... zabiję... go - dukał z trudem.
- Zabij go. – Ratsław nie zamierzał ustąpić. -Z napadu nikt nie uchodzi z życiem.
- Nie – Chłopak upuścił trzymany do tej pory w ręku miecz. Drżał coraz bardziej.
-Niech i tak będzie – Przywódca bandytów podszedł do jeńca, chwycił go za głowę i wprawnym ruchem skręcił mu kark. - Zabrać tego gnoja. Nauczymy go, jak należy wykonywać rozkazy.

Ręce otarte o pień, do którego zostały przywiązanie, świst bicza oznajmiający nieuniknione, uderzenie pozbawiające płuca tlenu, krzyk bólu... odliczanie.
-Dziesięć! – głos Ratsława aż nadto wibrował w uszach... i śmiech, śmiech reszty bandy.
Nieświadomość, tak upragniona i oczekiwana nie chce przyjść. Herszt ma wprawę w tym, co robi. Miał wiele okazji do ćwiczeń.
-Jedenaście! – Kolejne uderzenie i kolejny krzyk.
Boli. Za każdym razem. Który to już raz bicz rozszarpuje skórę na plecach? Czterdziesty? Sześćdziesiąty? Jedenasty? Powinien pamiętać każdy raz. I pamięta. Ale nie teraz. Teraz jest jedynie ból i upokorzenie.

Chłopak nie mógł być starszy od niego. Czternastolatek patrzył w oczy swojej przyszłej ofiary... Musiał go zabić. Nie miał innego wyjścia. Miał już dość biczowania. Na ścianie, na której zaznaczał każdy raz, zaczynało brakować już miejsca. Że też los chciał, by zabił swego rówieśnika. Schorowanego starca byłoby łatwiej. Nie miał wyjścia. Ratsław patrzył. Trzeba było działać. Zbigniew uniósł miecz.
- Wybacz... - wyszeptał.
Broń w swym płynnym ruchu odbiła zagubiony promień słońca. Odcięta głowa opadła na trawę...

Pierwszy, drugi, trzeci, dziesiąty, dwudziesty, trzydziesty, setny... Przestał liczyć. Kolejne trupy nie znaczyły dla niego zupełnie nic. Stał się diabłem. Herszt nazwał go Manteufel. Tak samo, jak miał na nazwisko ten hrabia z legend. Obaj wywodzili się z tego samego regionu. Obaj wysyłali ludzi do piekła.
Gdyby tylko nie te oczy... Oczy przerażonego chłopca błagającego o życie. Pierwszej ofiary. Gdyby nie te oczy może by mógł spokojnie spać...

*****

-... i właśnie wtedy odkryłem w sobie talent magiczny. Matka oczywiście bardzo się ucieszyła. W końcu mag w rodzinie oznaczał szacunek i bogactwo... - ten głos nie był ani władczy, ani nieznający sprzeciwu. Ten głos należał do Merkurego. Ten głos był jednym z powodów, przez które Zbigniew uznał, że nie warto udawać nieprzytomnego i podróż na wozie zamienić na podróż pieszą. Poza tym krasnoludy mogłyby uznać go za niepotrzebny dodatek. Nawet, pomimo że sam zabił co najmniej cztery wilki...

Karczma pełna była pokus. Ręce najemnika drżały niebezpiecznie. Alkohol przyciągał, kusił Zbigniewa, roztaczając przed nim wspomnienia tych licznych chwil, gdy mógł całkowicie oddzielić się od rzeczywistości panującej wokół, a przede wszystkim oddzielić się od wspomnień...
Nie mógł ulec pokusie. Nie mógł pogrążyć się w alkoholowym odrętwieniu. Nie mógł... Mógł... Mógł się napić. Musiał tylko znaleźć sposób, by zrobić to z umiarem. Mózg, który na co dzień nie chciał pracować zbyt efektywnie, w tej właśnie chwili przeszedł samego siebie. I to kilkukrotnie.
- Trzymaj. Oddasz mi rano. - Zbigniew zwrócił się do Merkurego, wręczając mu swoją sakiewkę, uszczuploną o kilkadziesiąt groszy.- Dasz mi chociaż grosz, to porachuję ci kości. Wiem, ile jest w środku. Będzie czegoś brakować zabiję. Jeśli ci ją ukradną, zabiję złodzieja, a ciebie pobiję. Zrozumieliśmy się?
Będąc pewnym, że taka przemowa zrobiła na młodym adepcie magii wystarczające wrażenie, by rano otrzymać sakiewkę w stanie nienaruszonym, Manteufel ruszył do szynkwasu. Miał zamiar kulturalnie się upić i iść spać, by rano wstać w miarę zdatny do życia. Miał zamiar, a z zamiarami bywa różnie...
 
__________________
Dłuższy kontakt może zagrażać Twojemu zdrowiu lub życiu.
Toczę batalię z życiem. Nieobecny na długi czas.
Karmazyn jest offline