Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-06-2013, 16:21   #119
Marrrt
 
Marrrt's Avatar
 
Reputacja: 1 Marrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputację
Septa & Kamyk

No tak to się musiało skończyć. Trupem. Na razie jednym bardziej przypominającym zimną rybę niźli człowieka… a drugim ptasim. Wrona co krakała jak Kruk… chyba. Septa głowy by za to nie dał. Niestety teraz i jego położenie niebezpiecznie trącało trupim. Brzydal u jego stóp nie mógł mieć lekko w życiu… był cholernie brzydki. Brzydki jak weź mnie wychędoż siłą bo na nic więcej nie masz co liczyć. A ten tam z łukiem to jakby brat bliźniak… a raczej siostra… uhhhhh. Septa się skrzywił mimowolnie.

Nieświadomie też obrócił się bokiem… tak jakby wiele trudniej byłby w niego trafić. Jakby osłonił swoje ciepłe bijące serduszko… Cóż. Nie myślał nad tym. Myślał za to o tym, że ten tępy wilk stoi na samym środku polany… i że ma zejść. I myślał też, że musi się odezwać. Na tyle szybko żeby ta brzydula nie wypuściła strzały i na tyle mało zaczepnie żeby jego kompanii mieli moment na cokolwiek. Willama złościło takie jawne pogwałcenie tradycji. Przez pokolenia Skagijki pokonywały wzburzone fale by spotkać mężczyznę, który nadzieję na swoją strzałę… a tu ta wywłoka chciała to uczynić z nim. Tak nie można! Pewnie gdyby nie była taka obrzydliwie nieprzystępna to Septa podjąłby próbę na wytłumaczenie jej tego. Kucnął przy trupie. Sięgnął po wbitą w niego strzałę.

- Po tej stronie Muru nie polujemy na Wrony. Takie obowiązują tutaj zasady! Widzę, że ten ich nie znał… i ty ich też nie znasz. Weźmiecie swojego trupa… W tym momencie wyciągnął strzałę uwalniając przy tym strumyk jeszcze ciepłej krwi. – A my swojego.

***

Harlenowie. Engan o Skagosach wiedział tyle ile przeciętna wrona. Niezbędne podstawy. I właściwie tyle ile trzeba. Nie wyznawał się na zwyczajach, kulturach, niuansach typu który Skag, z którym na ostre idzie, a z którym tego pierwszego spożywa przy ognisku i pieśniach. Ale swoją niechęć do tej całej przeklętej nacji zaczął od nikogo innego jak właśnie od Harlenów. Uhoris dobił z nimi zwyczajowego targu. Środek morza. Trzy skagoskie krypy i Koci Łeb. Zimno jak cholera, a mgła taka gęsta, że płótno żagli spływało od skraplającej się na nim wody. Kapitan dogadał się. Gdyby to był inny klan to by było prosto i krwiście. Ale to byli Harlenowie. Pomieniać się. Szlag by trafił te zapchlone kundle, z którymi gziły się skagijki by zrodzić założycieli tego klanu. Uchachane to wlazło na pokład. I tylko: “Pomieniać? Pomieniać?” Pomieniali. Pięć korcy nadjełczałej ambry za kilka worków pieprzu, który te gidy nazywały proszkiem do kichania. A potem odpłynęli. Tylko po to by nocą podpłynąć do Łba i poprawić interes gdy załoga uśnie. Przeliczyli się. Choć polało się naonczas za dużo dobrej krwi nim tchórze zrejterowali...

Z tym właśnie wspomnieniem zastały Engana słowa koniuszego. Willam Septa zeskoczywszy z konia dobijał targu. W dodatku z mierzącą do niego Harlenką, która gdzieś w pobliżu na podorędziu miała wściekłe bydlę gotowe samodzielnie przebić łbem Mur. Harlenką, jakoś podejrzanie podobną do trupa obok, którego stali. I Harlenką tak szpetną, że nie dość, że widać że nie kochali jej żadni bogowie, to i zapewne niewielu mężczyzn mogłoby chcieć wyobracać w łożnicy... Choć może jeden bóg kochał... Tylko nie ten z którego miłości ktokolwiek mógłby się cieszyć...

- Jadę po Roddarda - szepnął do Alysy przez zaciśnięte zęby. W jego głosie dało się wyczuć determinację.

Wyćwiczysz mnie za to później koniarzu.

Cisnął swoim kamulcem prosto w zad septowej kobyłki.

Słupka, rżenie wniebogłosy. Septa czy chciał czy nie chciał, musiał gwałtownie zmienić pozycję. Odrobina chaosu i element zaskoczenia, które przy odrobinie szczęścia uratują Septę. Nie słyszał, czy tamta wypuściła strzałę.

A teraz inicjatywa... Odebrać posrańcom...

Spiąwszy konia do galopu, ruszył przez polanę na przeciw Harlenom.
 
__________________
"Beer is proof that God loves us and wants us to be happy"
Benjamin Franklin
Marrrt jest offline