Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-06-2013, 15:13   #109
valtharys
 
valtharys's Avatar
 
Reputacja: 1 valtharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputacjęvaltharys ma wspaniałą reputację
*Nieustraszeni pogromcy zombiaków*

Powiadają że zombie są głupie, powolne i łatwo je zabić. Cóż, dwa pierwsze stwierdzenia z pewnością są prawdziwe, to trzecie...niezbyt, o czym przekonywać się zaczęli nasi dzielni wędrowcy. Cóż z tego że Sioban pierwszym cięciem powalił truposza na glebę pozbawiając go łba, a Laura powaliła kolejnego skoro nadal liczba wroga przewyższała liczbę naszych bohaterów. Elfka dzielnie strzelała z łuku, a Dirk wspomagał Wolfa w walce. Zombie jednak uparcie postanowiły się pozbyć intruzów z ich miejscówki, toteż walka trwała w najlepsze. Część dzielnych wojowników musiała radzić sobie nie z jednym a z kilkoma zombiakami.

Galvin, który wpadł na jednego z truposzy wybijając się przed szereg,zapewne nie przypuszczał, że będzie musiał zmierzyć się z dwoma kolejnymi przeciwnikami. Umarlaki atakowały ociężale, lecz grupowo i Galvin co rusz odczuwał na swojej skórze, że takie uderzenia mogą też zaboleć. Gdy Khazad próbował uporać się ze swoim głównym celem, pozostałe dwa trupy niemiłosiernie go obkładały aż w końcu jeden przypadkowy cios trafił go w głowę i powalił na ziemię nieprzytomnego. Trupy spoglądały na ciało Khazada jakby przygotowywały się do uczty. Zaczynają klękać w okół niego, co by sprawdzić czy rzeczywiście krasnolud smakiem przypomina kurczaka.

Dirk, który pomógł Wolfowi ruszył na odsiecz Fernandowi zwiększając jego szanse. Dwóch na jednego...tak nie mogło być i jeden z tym wolniejszych truposzy, również postanowił ruszyć na odsiecz lecz skończyło się tylko na groźnym i gardłowym wydobywaniu z siebie dźwięków. Bardziej to przypominało odgłos krztuszącego się i umierającego ze starości dziadka niż okrzyk bojowy lecz cóż można się spodziewać po trupach.

Wolf, który został uwolniony od natręta myślał że będzie miał chwilę oddechu lecz Bogowie nie byli łaskawi tego dnia. Kolejny truposz się przyplątał i pomachał, trafiając powietrze, łapami. Ten okaz był najbardziej szkaradny z całej tej grupy, bowiem jego głowa przypominała napompowany balon z tym, że z różnych otworów jakie miał zrobione w czaszce wychodziły robaki.

Sioban, który jednym cięciem powalił trupa ruszył na kolejnego. I tu już nie miał tyle szczęścia a gdy do tej potyczki wmieszał się drugi zombiak zrobiło się ciekawiej. Jednak jego obecność nie wiele na razie wniosła do walki, bowiem celność nie należała do jego głównych atrybutów. Trup pomachał rękami jakby chciał się przywitać z Siobanem i czekał co szlachcic wymyśli mając przeciwko sobie dwóch trupów.

*Lotar*

Życie bywa pełne niespodzianek. Gdy nie przedarłeś się przez dwóch truposzy i w dodatku dostałeś tak, że oczami wyobraźni widziałeś już jak się witasz z ogrodami Morra, postanowiłeś zmienić taktykę. Wycofanie się na z góry upatrzone pozycje, jak mawiał dziadzio, wydawało się najlepszą opcją. Ruszyłeś więc w dół, w międzyczasie ładując kuszę, i zobaczyłeś kolejnego trupa a za nim kolejnego. Nie myślałeś wiele wystrzeliłeś i trafiłeś skurwiela między oczy. Nim złożył się na glebę poprawiłeś mu z laczka, trafiając go idealnie w ten brudny i martwy ryj. Zombiak pomerdał radośnie rękami i upadł do tyłu wpadając na swoich jakże rozumnych towarzyszy. Bum, bam, bim...można było usłyszeć, któremu towarzyszyły złowrogie wrrr, grrr i ghhyy. Trup upadając uruchomił coś w rodzaju lawiny zdarzeń, bowiem jego towarzysze również wypieprzyli się i stoczyli się ze schodów, przytłoczeni ścierwem kolegi. Z góry niestety nadchodziły posiłki toteż przebiegłeś tylko po trupie i załadowałeś kolejny bełt drugiemu z umarlaków. Dwóch mniej, pozostało pięciu. Niestety krwawiłeś, jakbyś dostał mocniej krwawił byś jak zarzynana świnia, a tak krwawisz jak świnia tylko. Pobiegłeś w głąb korytarza, przytrzymując się ściany co by nie upaść. Nie ważne było że zostawiasz za sobą krwawy ślad, więc nawet ślepy by trafił za Tobą. Gdzieś tam słychać było odgłosy walki, więc zapewne twoi towarzysze odkryli że nie jesteście sami na tym zadupiu a w dodatku za Tobą było słychać że kompania martwych braci zbliża się. Ruszyłeś więc do towarzyszy, bo co by nie mówić za wiele opcji nie miałeś. Przedarłeś się przez mroczny korytarz, nie bacząc na ciemność i że coś w tym korytarzu żyło sobie. Chciałeś żyć i to się liczyło dla ciebie najbardziej. Wydostałeś się z “tunelu” i dotarłeś do olbrzymiej komnaty, która podtrzymywana była przez kamienne słupy a w środku impreza trwała w najlepsze.

Nie dość że kompanii walczyli z liczniejszymi siłami, to Khazad leżał nieżywy lub martwy na ziemi a zombie chciały sobie zrobić z niego danie szefa kuchni. Jakiś zombiak z bełtem w oku atakował zawzięcie elfkę, halfing dostał tak że krew spływała po jego ubraniu jak wodospad a reszta wojowników miała pełne ręce roboty. Odgłosy za Tobą jakby ucichły ale wiesz, masz pewność że w końcu tu doczłapią. To była tylko kwestia czasu więc trzeba się spieszyć. Kusza była załadowana więc trzeba było wybrać sobie tylko cel.
 
__________________
Dzięki za 7 lat wspólnej zabawy:-)
valtharys jest offline