- Dzięki ci, Sigmarze - westchnął Lotar, gdy zombie zwalił się na schody z bełtem niczym dziwaczny róg sterczącym z czoła.
Szczęśliwy strzał pociągnął za sobą nieprzewidziane przez Lotara skutki i droga w dół chwilowo nieco się oczyściła.
Lotar ruszył po schodach, traktując leżące na nich zombiaki niczym dywan i tratując je odrobinkę.
Gdy dotarł do stóp schodów błyskawicznie naładował kuszę, obrócił się i celnym strzałem posłał w niebyt kolejnego zombiaka.
Niestety zostało ich tyle, że nadal nie mógł nawet marzyć o wygraniu w tym starciu.
Przez moment zastanawiał się, czy nie wsiąść do windy i nie wjechać kilka metrów w górę, skąd miałby wspaniałe pole widzenia i idealną pozycję do ostrzału, ale cóż... realne szanse, że zdąży wykonać swoje zamierzenia była równa zero. Wszak trzeba było dwóch osób i trochę czasu, by pokręcić korbami. Jedna, na dodatek ranna, straciłaby mnóstwo czasu. Albo i więcej niż mnóstwo. A to by wystarczyło, by go dopadły i wykończyły zombiaki, które chwilowo zostawił z plecami.
Chyba lepiej było znaleźć kompanów i wspólnie stawić czoła niebezpieczeństwu.
Ostatnio edytowane przez Kerm : 24-06-2013 o 10:52.
|