Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-06-2013, 18:48   #14
Mekow
 
Mekow's Avatar
 
Reputacja: 1 Mekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputacjęMekow ma wspaniałą reputację
Miała tylko pięć minut, aby stawić się na zbiórkę, która aby było ciekawiej miała mieć miejsce w innym budynku. Nie chodziło o to, że Sara miała mało czasu. Ona go w ogóle nie miała! Musiała go przegonić, wyprzedzić, double speed w pełnym znaczeniu tego zwrotu.
Może powinna wytrzeć się tylko pobieżnie i narzucić mundur na ciało? Albo jeszcze szybciej, wrzucić buty i owinąć się ręcznikiem? Nie wiedziała z czym przyjdzie się zmierzyć, ale zbiórka ogłoszona tak nagle mogła oznaczać wszystko, z alarmem bojowym na czele. Musiała stawić się na zbiórkę w pełniej gotowości!
Sama wątpliwość co robić, kosztowała ją co najmniej trzy sekundy i była to tylko strata czasu, na którą nie mogła sobie pozwolić. Wytarła się w dużym pośpiechu, przez co nie zrobiła tego zbyt dokładnie, ale musiało wystarczyć. Czym prędzej założyła bieliznę i skarpety, pospieszając się w myślach przy każdej czynności. Podczas zakładania spodni poczuła, jak woda ścieka jej po plecach. Były to konsekwencje nie wytarcia włosów, na które nie chciała marnować czasu. Kolejne stracone sekundy. Złapała za ręcznik, przetarła szybko plecy i jednym ruchem zawinęła włosy w ręcznik, niczym prymitywnie zrobiony turban. Od nadania komunikatu musiały minąć już ze trzy minuty, a ona się nawet nie ubrała. Spóźni się, cholera jasna! Wiedziała już, że się spóźni. No to szybciej, szybciej! Dlaczego to tyle trwa?! W pośpiechu założyła buty i koszulkę. Zrzuciła z głowy ręcznik i zabierając ze sobą górę od munduru opuściła pomieszczenie z prysznicami.
Biegnąc truchtem przez korytarz, narzuciła na mundur na grzbiet i zapięła go. Czuła, że nie tylko włosy ma mokre, ale nie miało to już znaczenia. Po schodach zbiegała przeskakując po dwa stopnie na raz i zeskakując na koniec półpiętra z wysokości kilku stopni. Dlaczego te piętra były tak cholernie wysokie? Szybciej! Biegiem! Gdy była już na parterze od razu dobiegła do drzwi wyjściowych. Teraz mogła już tylko pędzić na zbiórkę, aby spóźnić się jak najmniej. Dobrze, że przynajmniej wiedziała dokąd biec.

Ewidentnie była spóźniona i wiedziała o tym jeszcze zanim dotarła na miejsce. Może i od początku nie miała szans być na czas, ale winić mogła tylko siebie. Ojciec nie takiej punktualności jej uczył!
Oddychała szybko po biegu i miała mokre włosy, ale nie miało to żadnego znaczenia - była spóźniona. Sarkazm sierżanta zbił ja nieco z tropu, na szczęście przedstawienie to nie trwało długo.
Pompki? Norma. Na szczęście dla Sary nie stanowiły one dużego problemu. Przynajmniej nie w tej chwili. Głośne odliczanie przez wszystkich? Sara też by tak zrobiła. Była to dobra strategia, gdyż w ten sposób nie tylko ona, ale wszyscy zapamiętają z czym się wiąże spóźnianie... oraz to, jak Thorne pompowała. Osobiście miała nadzieję, że nikt z rekrutów nie będzie jej tego przypominał.
Ale co miała zrobić? Założyć buty, owinąć się ręcznikiem i tak przyjść na zbiórkę? Za niewłaściwy ubiór dostałaby serię pompek, albo co gorsza ćwiczenia z cyklu padnij-baczność... I wtedy dopiero jej ubiór byłby niewłaściwy.
Z dobrych wieści. Mieli fajnego porucznika. Erwin Kastner, był konkretny, rzeczowy, a przy tym wyglądał na dość młodego. To on wyznaczył jej ilość pompek do zrobienia, ale w sumie nie była ona aż tak zastraszająco duża. W każdym bądź razie Sarze od razu się spodobał... Nie w tym sensie, oczywiście, bo miała już swojego narzeczonego. Ale miała wrażenie, że by się dogadali i osobiście spokojnie mogłaby z nim przesiadywać. Miało to o tyle sens, że byli nawet równi stopniem. Choć oczywiście należało pamiętać, że ona jest tam szkolona, a on jej oficerem przełożonym.
Był to jednak koniec dobrych wieści... Więc tylko o to chodziło ze zbiórką? Aby ustalić skład drużyn? To nie można było wcześniej ustalić dokładnej godziny apelu, tylko musieli wzywać ich na ostatnią chwilę?! Było to wyraźne niedociągnięcie w organizacji... chyba, że było to tak zrobione celowo, aby ich sprawdzić. Czy nawet ją sprawdzić, bo skoro kamery były wszędzie, to teoretycznie mogli wiedzieć, gdzie jest i jakie będą tego konsekwencje.
Tak czy inaczej, pełna gotowość o którą poniekąd zadbała, nie była jej do niczego potrzebna. Powinna była szybko zebrać pierwszą warstwę wody, założyć mundur i buty na ciało i biec na zbiórkę. Wtedy zapewne by zdążyła, a nawet jeśli nie, to już na pewno nie spóźniła by się aż ośmiu minut. Tak należało zrobić i zapamiętała to dobrze.

- Thorne Sara, drużyna szósta! - wyczytał sierżant.
Myśli Sary biegały jak oszalałe. Jak to szósta, ona do szóstej? Ostatnia zwykle bywała najgorsza, a przecież nie zawaliła testów. Zaraz, ona poznała już pozostałych z tej drużyny - była to zwycięska ekipa z bójki w kantynie. A co powiedział Erwin? Znaczy się, porucznik Kastner. Skoro przydział do drużyn był na podstawie wyników ich testów, to może im wyższa drużyna, tym bardziej profesjonalny skład?
Dopiero po chwili zamyślenia się, Sara dołączyła tam gdzie powinna. Póki co, wolała nie robić więcej pompek, za ociąganie się z wykonaniem rozkazu. Może samo się wyjaśni, a nawet jeśli nie, to na myślenie będzie jeszcze czas.
Nie mniej jednak, skład ten był dla niej dość podejrzany. Każde z nich było z innej megakorporacji, a przecież było tam tylu innych Bałhańczyków, z którymi lepiej by się dogadywała... no chyba, że by trafiła na Nikolasa Werfela, dotychczas znanego jako rudzielec. Tak ją zagadywał, a nawet się jej nie przedstawił... a może zrobił to, tylko go nie słuchała? Dostał dowodzenie? Sierżant? Jakby miała być pod jego dowództwem, to już w ogóle. Na szczęście, nie miało to już znaczenia.
Więc nie ona będzie dowodzić ich drużyną? Kolejna niespodzianka, zważywszy na to, że w drugiej dowodził niższy od niej stopniem. Widać w szóstej zebrali drużynę składającą się z oficerów, ale takich którzy nie spędzali za dużo czasu za biurkiem. Czyżby mieli być drużyną do zadań specjalnych?
Liczna pytania miały uzyskać swoje odpowiedzi i to od samego dowódcy bazy. Zapowiadało się ciekawie.

Ale może Sara i po drodze czegoś się dowie. Przyspieszyła kroku, aby zrównać się z Derrenem i zagadała do niego cicho.
- Gratuluje. Gdy wyznaczano dowódców drużyn, sądziłam, że w naszej to ja będę dowodzić. Powiedz mi, jakiego stopnia dorobiłeś się w siłach Imperialu? - rzekła spokojnym i opanowanym głosem.
-Podporucznik w Huntersach. Choć muszę przyznać, że świeżo po promocji. A ty gdzie służyłaś? Wenusjańscy Zwiadowcy?
Kobieta uniosła nieznacznie brwi w lekkim zdziwieniu. Zastanawiające było, dlaczego nie jej przypadło dowodzenie w drużynie, skoro była starsza stopniem od mianowanego na to stanowisko. Mimo wszystko, różnica nie była duża, a stopień nie zawsze o wszystkim świadczy, więc pozostawiła tę kwestię bez komentarza.
- W Etoiles Mortant. Jako porucznik - odpowiedziała, a w jej głosie można było wyczuć odrobinę rezygnacji. Ponownie zastanowiła się nad zaistniałą sytuacją. Albo tutaj nie ufali w jej zdolności dowodzenia, albo jej rozmówca właśnie nimi dysponował.
-Porucznik... Czyli dowodzenie na dużą skalę, na przykład kierowanie kompanią. Musiałaś komuś nadepnąć na odcisk, skoro wycięli ci taki numer.
- Chodzi ci o transfer do Kartelu, do tej drużyny, czy o oba? Mogłam zrobić znacznie więcej niż “nadepnąć na odcisk”, ale jeśli już, to lata temu. Musiało stać się coś, o czym nie wiem
- westchnęła w zamyśleniu.
-Chodzi mi o dowodzenie. Coś musi być na rzeczy, skoro nie dowodzisz oddziałem dwustuosobowym, tylko podlegasz komuś w teamie, liczącym pięć osób.
- Też się dziwię
- zdradziła Sara. - Ale może to tylko na czas naszego szkolenia - zasugerowała. Zważywszy na okoliczności, ta opcja była dla niej najbardziej prawdopodobna.
Przeszli jeszcze kawałek korytarza, a potem dotarli do gabinetu szefa.

Niestety to co miał im do powiedzenia major Weilandem nie brzmiało najlepiej. Sara musiała przecenić swoje zdolności, albo major ich nie docenił... Albo oba na raz. Oczywistym było jednak, że oficer nie był zachwycony z tego co wyczytał w ich kartotekach. Zapewne także z tego względu, to właśnie na nich zwalono całą odpowiedzialność za bójkę w kantynie. Nich - jej nowych towarzyszy z drużyny. Zawsze łatwiej było obwiniać tych, których się po prostu chciało obwinić lub którzy mieli coś w kartotece, niż dochodzić kto, co i kiedy. A winę ponosili także inni. Zdaniem Sary największą Werfel, który wszystko zaczął. Oczywiście opinie tą zachowała dla siebie.
Experyment? Degradacja do stopnia szeregowego!?! Z uwagi na bójkę?! Ale przecież ona... Chyba nic gorszego nie mogło jej spotkać i niezliczone, głośne sprzeciwy wybuchnęły w jej umyśle. Może i nie wiedziała, ale z całą pewnością zdawała sobie sprawę i obawiała się tego, co będzie oznaczać posiadanie takiego stopnia. Przy czym wspomniane przez majora pobory, były tu na samym końcu listy.
Nie! Ona nie mogła do tego dopuścić! Nie tak łatwo. Zdawała sobie w pełni sprawę, że nie mogła zabić majora, bo byłby to dla niej koniec wszystkiego, a tak... zresztą sama nie wiedziała już jakie miała szanse.
Piąty w ich drużynie był sanitariuszem. Oczywiście musiał być z Cybertroniku, bo tej właśnie korporacji brakowało im do kompletu... Wyjątkowa z nich była zbieranina... i ewidentnie każdy miał coś na sumieniu, jak wynikało ze słów szefa.
Sara wysłuchała do końca tego co mówił major, oczywiście trzymając gębę na kłódkę. Nie mniej jednak, gdy skończył, nie opuściła jego gabinetu wraz z innymi, tylko została, aby zabrać głos w sprawie swojego stopnia. Musiała!

- Nie zrozumieliście czegoś, Thorne? - Spytał major, widząc, że komuś spodobało się stanie u niego na dywaniku, a pytaniem tym udzielił jej głosu.
- Ja w sprawie mojego nowego stopnia, Sir! Zwykle poprzedni jest honorowany. Incydent w kantynie wpłynął na pańską decyzję, ale ja przecież nie brałam udziału w tamtej walce i nawet próbowałam ją powstrzymać. Sir! - zameldowała wyraźnie, stojąc na baczność jak należało przed starszym oficerem.
Owszem, mogła mówić więcej. Wyjaśnić o co jej chodzi i przedstawiać argumenty do zmiany decyzji w sprawie jej stopnia, który jak uważała został jej przydzielony niesprawiedliwie. Jednak wiedziała dobrze, że major sam wie o co jej chodzi, dlaczego i co mogła by w tej sprawie powiedzieć. Z tego względu ograniczyła wypowiedź do najważniejszego. Gadanie nie było porządaną cechą i kobieta nie chciała nadwyrężać cierpliwości majora... który i tak wyglądał na niezbyt zachwyconego faktem, że musi się z kimś użerać.
- Mam w głębokim poważaniu twoją pozycje w armii Bauhausu, Thorne. Tam mogłaś być sobie być nawet pułkownikiem czy generałem, to teraz bez znaczenia. Zostałaś przeniesiona do najlepszej armii w Układzie Słonecznym! Twój dowódca, czyli ja, dokonał oceny twojej przydatności i uznał, że nadajesz się najwyżej na szeregowca! Decyzja w tej sprawie pozostaje bez zmian! - poinformował ją stanowczo, a wszelkie protesty i żale musiała zachować dla siebie.
- A twoja próba powstrzymania rozróby była błędem. Trzeba było ją powstrzymać, bo samym próbowaniem jak widzisz nie można się nawet podetrzeć. I fakt, że nie wzięłaś w niej czynnego udziału niczego nie zmienia. Chociaż jest to dobry prognostyk na twoją przyszłość - powiedział dalej. Choć Sara wiedziała już, że przez najbliższy czas ma mocno przejebane, to przynajmniej ostatnie zdanie majora dało jej pewną nadzieję.
- Coś jeszcze? - spytał, a po tonie jego głosu Sara wiedziała już jakiej odpowiedzi oczekuje.
- Nie, Sir! - powiedziała wyraźnie.
- To dobrze - rzekł zadowolony. - Odmaszerować - dodał, poświęcając już swoją uwagę jakimś dokumentom.
Sara zasalutowała i czym prędzej opuściła gabinet.

Spróbowała zawalczyć. Nie udało się, a w tym przypadku zrobiła akurat wszystko co mogła. Idąc korytarzem przeklinała w myślach wszystko co tylko się dało. Począwszy od jej nowej drużyny, która koniecznie musiała wdawać się w bójkę, a skończywszy na gaśnicy, która gapiła się na nią wisząc na ścianie.
Ostatecznie jednak zdawała sobie sprawę, że nie było tam winnego. Stało się.
Swego czasu musiała dostosować się do nowej sytuacji życiowej. Nie było łatwo, ale sobie poradziła. Teraz też musiała sprostać wyzwaniu... Bo jakież miała wyjście?

Nadal pozostawało parę kwestii.
Porucznik Kastner... Sprawa trzymania z nim była zakończona, zanim się zaczęła. Jako szeregowa, ewidentnie nie mogła sobie na to pozwolić. A szkoda. Skazano ją na towarzystwo czterech innych ludzi i należało przyjąć je jak najlepiej. Teraz naprawdę bardzo wiele od tego zależało.
Sierżant Werfel... Co jeśli ten natrętny napaleniec będzie chciał wykorzystać iż jest starszy od niej rangą? Cóż, będzie musiała mu przypomnieć, że oboje są rekrutami, to że w Bałhałsie nadal jest starsza od niego i że na początku tu też była i tego nie wykorzystywała. Wiedziała jednak, że z tym człowiekiem nie pójdzie jej tak łatwo... a zabić go ewidentnie nie mogła.
Powrót do Bałhausu... Major powiedział im, że ich macierzyste korporacje nie będą chciały ich widzieć z powrotem. Skąd on mógł to wiedzieć? Owszem, teraz byłoby to jak dezercja, czy celowe nie wykonanie rozkazu. A sąd polowy w jej przypadku i jak sądziła podobnie zresztą w przypadku pozostałych z jej drużyny, byłby okazja na która niejeden czekał. Nie mniej jednak warto było zagadać do swojego byłego dowódcy. On najlepiej będzie wiedział co i jak. Sytuacja zawsze mogła ulec zmianie. Kto wie co będzie za kilka miesięcy? Nie wiadomo było, czy najbliższe lata Sara spędzi zaczynając karierę od dna, na którym się znalazła. A może już po zakończeniu szkolenia coś się stanie i dostanie lepszy stopień? To byłaby najbardziej optymistyczna wersja.

Sara spojrzała na zegarek i dodała odpowiednią liczbę godzin. W Nowym Berlinie był już późny wieczór. Majora Restriera nie zastanie w gabinecie, więc rozmowę z nim musiała przełożyć na kiedy indziej. Szkoda, bo chętnie spytałaby go o parę spraw.
Mogła jednak zadzwonić do Emila, który nie powinien był jeszcze spać. Nie tracąc czasu udała się do odpowiedniego pomieszczenia.

- Witaj kochanie - z uśmiechem powitał ją młody, przystojny mężczyzna o ciemnych blond włosach.
- Witaj - odpowiedziała, odwzajemniając się niezwykle lekkim uśmiechem.
- Bardzo za tobą tęsknię. Cieszę się, że przynajmniej możemy się zobaczyć i porozmawiać. Jak się miewasz? - młodzieniec zareagował dość emocjonalnie na jej widok.
- Fatalnie. Mianowali mnie szeregowcem - odpowiedziała.
- Ale... jak to? To mogą tak? - Emil był wyraźnie zaskoczony.
- Mogą, mogą. To ocena tutejszego dowódcy, na podstawie mojej kartoteki - wyjaśniła mu, choć niespecjalnie miała ochotę o tym gadać.
- Kartoteki? Ale tamto to przecież już przeszłość. Nie liczy się, skoro, no... - zaczął mówić.
- Przeszłość człowieka świadczy o jego osobie - Sara weszła mu w słowo. - Poza tym, zwykle odpowiada się za swoje czyny, prawda? - spytała retorycznie i nie dała mu czasu na odpowiedź. - No, ale nie chcę o tym rozmawiać. Co u ciebie? Tylko nie mów, że już sobie z czymś nie radzisz, bo nie było mnie raptem parę dni.
- Właściwie to jakoś się trzymam. Tylko brakuje mi ciebie bardzo - biadolił. Aha, chciałem zrobić homara, ale chyba coś mi nie wyszło, bo jak ty przyrządzasz to...
- Mam tam pojechać i walnąć cię w łeb?! - ponownie mu przerwała. - Zostałam szeregowcem! Wiesz co ja będę teraz jadać? Nie wiesz. I ja też nie - powiedziała rozdrażniona. - Będzie mi tu apetyt na homara robił - skomentowała jeszcze.
- Przepraszam kochanie. Ja naprawdę nie chciałem. Proszę nie gniewaj się na mnie. Kocham cię - zaczął miągwić wyraźnie poruszony.
- No już dobra, nie płacz mi tu teraz. Ale skoro jesteśmy przy temacie. Chce zachować swój układ pokarmowy w dobrym zdrowiu, więc musisz mi przysyłać paczki ze zdrową żywnością. Pomarańcze przede wszystkim, paprykę, tą mieszankę przypraw Karkarusa, mięso. Ogólnie, to co zwykle jadamy. Tylko pamiętaj, że wszystko musi być gotowe do spożycia, bo gotować tu nie mam jak.
- Tak, zapisałem. Ale to nie ma tam sklepu? - zagadał.
- Nie ma, gamoniu. To jest ośrodek szkoleniowy - odpowiedziała. - To przyślij mi jeszcze dwa listki temanatrypaliny. To te białe tabletki.
- Ale przecież to jest... - zaczął wyraźnie wystraszony. - Nie. Saro, kochanie, proszę cię nie rób nic takiego - Emil gotów był się popłakać.
- Nie mam najmniejszego zamiaru, gamoniu. To tylko na wszelki wypadek - powiedziała.
- Jak to? - zdziwił się chłopak, nadal zrozpaczony.
- Nadal będzie to niezgodne z prawem, oczywiście. Ale jestem teraz szeregowcem, więc prawo może komuś nie przeszkadzać. Wolę więc mieć te środki. Z dowodami w macicy udupię skurwysyna kimkolwiek by nie był, ale najważniejsze, żeby ciąży z takiego gwałtu nie było - powiedziała. - Oj nie smuć się, nic złego mi się nie stanie - dodała widząc minę swojego narzeczonego. Może i niepotrzebnie go wystraszyła, ale sama się obawiała.
Emil pokiwał głową zbierając się w garść. - Czyli mam tak: jedzenie, przyprawę i temanatrypalinę. Co jeszcze? Może butelkę koniaku? - zagadał.
- Chętnie bym się napiła, ale tego mi nie wysyłaj. Żadnego alkoholu, trucizn, tytoniu, ani innych takich środków. Może by przeszło, ale jeśli nie, to w najlepszym przypadku konfiskowano by mi całą paczkę. Więc to sobie daruj. Napijemy się razem, jak będę na przepustce. Za trzy miesiące mam mieć cztery dni, o ile mi nie odwołają - powiedziała i zamyśliła się na chwilę.
- Zaplanuję dla nas coś specjalnego - obiecał młodzieniec.
- Zatem nie mogę się doczekać. Aha, przyślij mi jeszcze te dwie niebieskie szczotki - poleciła mu, sadząc, że wraz z towarzyszami może ich potrzebować. - A do domu kup nowe - dodała. Wolała go poinstruować, bo jak by spytał, czym ma czyścić kibelek, to musiała by go zdrowo opierdzielić. Obecnie w tej kwestii, bardziej martwiła się o to czym ona będzie czyścić kible... Szeregowiec - coś czego, nie licząc dzieciństwa, nie doświadczyła. Ale zdawała sobie sprawę, że miała nieźle przerąbane.
Pogadali jeszcze trochę o sprawach osobistych, a potem pożegnali się czule, życząc sobie wzajemnie wytrwałości.
Sara musiała jednak przyznać, że tęskniła trochę za swoim gamoniem. Ale oczywiście nie zamierzała tego po sobie pokazywać.

Ruszyła dokończyć to, co tak brutalnie jej przerwano, jednak zamiast tego spotkała się ze swoją drużyną.
Prysznic musiał jeszcze zaczekać.
 
Mekow jest offline