Tak więc został przydzielony do zespołu, nieco większego w jakim pracował ostatnimi czasy. W zasadzie było mu to dość obojętne, zwykle misje na jakie go posyłali były samobójcze i większość wracała w plastikowych workach. O ile było co zbierać. Mimo przymusowego transferu i bezczelnych zagrywek dowódcy, zdawało się że grupa zapowiada się interesująco. Nawet mieli wspólny cel, dogryźć rudemu i majorowi.
Cortez nie miał ani więcej pytań, ani nic do dodania, bawił się zapalniczką, zastanawiając jednocześnie jak się wszystko ułoży. Uśmiechnął się lekko, nie mogło być aż tak tragicznie. W końcu do kantyny trafiła nowa maszyna z piwem. Podejrzewał też że ekipa rudego po pierwszej misji wróci przynajmniej o połowę mniejsza. Skoro dostali taki łomot w czasie niemalże przyjacielskiej potyczki w kantynie. Jego uśmiech przerodził się w pełen wyszczerz.
__________________ Wzory światła i ciemności pośród pajęczyny z kości... |