Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-06-2013, 12:43   #106
Zombianna
Elitarystyczny Nowotwór
 
Zombianna's Avatar
 
Reputacja: 1 Zombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputację
Tup tup tup po śniegu... (Aegnor)


Stajnie znalazł bez problemów, znajdowała się tuż przy zajeździe. Mała, niechlujnie sklecona przybudówka w połowie zasypana śniegiem sprawiała smętne wrażenie. Aegnor widział w swoim życiu wychodki prezentujące się lepiej. Tylko ktoś zdesperowany zostawiłby tam swojego wiernego wierzchowca. Nierażony podbiegł do wrót i pociągnął za nie. Rozległ się jęk dawno nieoliwionych zawiasów, a w jego nozdrza uderzył odór. Wszystkie zwierzęta w środku wyrżnięto. Starannie, wręcz pedantycznie, poodcinano im łby, a truchła ułożono karnie jedno obok drugiego. Po głowach nie było najmniejszego śladu. Elf zacisnął pięści w bezsilnej złości. Znajdzie sposób na szybkie opuszczenie tego przeklętego miejsca, choćby miał wynieść dziewczynę na plecach. Czas działał na ich niekorzyść, potrzebował więc pomocy. Jedyną osobą, która przychodziła mu na myśl był jego elfi brat. Tak, on na pewno będzie wiedział co robić.
Wrócił biegiem do karczmy, rozglądając się gdy tylko przekroczył próg. Aslandira nie było, ale nie to zaniepokoiło młodego elfa. Z żywych widział tylko jednego z niziołków i blond elfa, którzy z zaciętością walczyli z wybitym oknem. Próbowali je czymś załatać, ograniczając dzięki temu dostęp zimnu z zewnątrz. Pochlali się ku sobie mamrocząc coś i wymieniając się uwagami. Całkowicie pochłonięci tym zajęciem nie zwracali uwagi na to, co działo się dookoła. Martwy, trójgłowy potwór leżał tam gdzie leżał, tak samo jak truchła ludzi. Brakowało ludzi i drugiego niziołka, a przede wszystkim brakowało Neth. Przerażony wpadł na zaplecze, ale tam również nie było żywego ducha, nie licząc zmaltretowanego psa. Aegnor podszedł do niego i wziął zwierzaka na ręce. Gdy tylko dotknął skudłaconej sierści, poczuł znajomy dreszcz. Dziewczyna wciąż tu była, co do tego miał stuprocentową pewność. Wyczuwał jej obecność pod swoimi stopami.
Zejście po drabinie z psem przewieszonym przez ramię do łatwych wyczynów nie należało, elf jednak miał dużo szczęścia i samozaparcia. Co prawda poślizgnął się na przedostatnim stopniu, lecz udało mu się nie spaść. W piwnicy ujrzał rozwleczone po całym pomieszczeniu i dość profesjonalnie zmasakrowane szczątki zwłok. Nie miał jednak czasu na badanie ich dokładniej. Głupi ludzie najwidoczniej postanowili zabrać mu rudowłosą i ukryć gdzieś pod ziemią. Drugi pomysł był bardziej ponury. Wszyscy chcieli Neth dla siebie. Może należeli do jakiejś sekty, kto mógł tak do końca wiedzieć?
Po raz drugi tego dnia zaczął schodzić po kamiennych schodach, pstrykając palcami i wysyłając ogniki by oświetlały mu drogę. Przycisnął mocnej psa do piersi. Ten nawet nie zareagował, jego oczy pozostawały zamknięte. Oddychał coraz słabiej, był też coraz chłodniejszy.
Aegnor ruszył biegiem w dół.


Tup tup tup pod ziemię...(Viggo, Herpin, Felix, Ikołaib, Tupik)


Przygotowanie pochodni nie zajęło wiele czasu. Wszyscy znaleźli się w piwnicy, nim ktokolwiek zdążyłby odliczyć od jednego do stu. Jakby niepewnie wpatrywali się w tajemnicze zejście. Kamienne schody pokrywał kurz, w którym wyraźnie odcisnęły się ślady stóp, prowadzące w górę i w dół. Ten sam rodzaj obuwia i wielkość stopy, wskazują że ktoś wyraźnie pierw zszedł na dół by wrócić na górę. Drugie, zdecydowanie mniejsze odciski powtarzały taki sam schemat. Przejście było dość szerokie, by zmieścił się w nim dorosły człowiek, nawet taki postury córki karczmarza. Ciemność jaka tam panowała sprawiała, że nie dało się przeniknąć jej na dalej niż metry w dół, lecz dzielna kompania miała przy sobie pochodnie, które skwapliwie odpaliła, rozjaśniając panujący na dole mrok. Wytarte stopnie ciągnęły się w dół dobre kilkanaście metrów i kończyły się wąskim korytarzem, idącym lekko w dół. Zarówno podłoga jak i ściany były kamienne. Idąc do przodu mieli wrażenie, że drgają i falują, raz przybliżając się do siebie, raz oddalając, niezdecydowane czy zgnieść wędrowców już teraz czy jeszcze chwilę poczekać. Powietrze przesycone było wilgocią i chłodem podziemi, lecz nie był on specjalnie mroźny. Ich oddechy zmieniały się w delikatne obłoczki pary, lecz szczypiącego zimna na skórze nie odczuwali. Droga tunelem ciągnęła się w nieskończoność. Nie mogli pozbyć się uczucia, że stoją w miejscu, że ktoś ich obserwuje. Drgające ściany mamiły wzrok. Przemykały po nich niepokojące kształty, przypominające twarze. Rozgniewane, przerażone, wykrzywione bólem. Oblicza dzieci, starców i kobiet - dziesiątki twarzy osaczały ich, niczym wataha wilków. Niektórym towarzyszyły torsy i ramiona, innym same dłonie.


Im bardziej których z wędrowców próbował się im przyjrzeć, tym szybciej się rozmywały, by pojawić tuż na granicy wzroku, gdy tylko odwrócili głowy. Doszli w końcu do rozwidlenia. Mieli do wyboru - iść w prawo lub w lewo. Trzecią drogą była droga powrotna. Stali tak przez dłuższy moment, nie mogąc się zdecydować. Nie ważne czego by nie wybrali, jeżeli chcieli iść dalej musieli ustalić kolejność. Oba korytarze były węższe od tego, którym dotąd się poruszali i pozwalały przechodzić tylko "gęsiego".
Nawet nie wiedzieć kiedy dołączył do nich czerwonowłosy elf, niosący na rękach psa. Mężczyzna dyszał ciężko, widocznie aby ich dogonić biegł całą drogę.



Łup łup łup o siebie... (Andrea i Aslandir)

Tymczasem w pokoju na piętrze rozgrywała się potyczka zupełnie inna od tego, do czego przyzwyczaił się Aslandir. Za zamkniętymi drzwiami starły się ze sobą dzika pasja i namiętność. Zarówno on, jak i Andrea mieli podobne gusta, toteż zabawa trwała długo, przerywana jedynie krótkimi momentami na złapanie oddechu, zwilżenie gardeł i rozmowę. Żadne z nich nie chciało mówić za dużo o sobie, próbując jednocześnie wyciągnąć jak najwięcej informacji o tym drugim. W tym też byli podobni. Nim zmorzył ich sen zdążyli porządnie nasycić się sobą. Elfie plecy zostały przeorane paznokciami od karku aż po pośladki, brudząc krwią zarówno łóżko, jak i kasztanowowłosą kobietę. Andrea zaś mogła pochwalić się kolekcją całkiem sporych i dość malowniczych siniaków, rozmieszczonych na całym ciele. Gdy dodawało się do tego ślady po ugryzieniach, również będące dziełem Aslandria, cóż... lepiej wyglądałaby gdyby dopadł ją gor.
Nie przejmując się bałaganem, którego narobili i tym, że ich obecność musiała zostać niezauważona, jak gdyby nigdy nic nakryli się kocem i poszli spać.
 
__________________
Jeśli w sesji strony tematu sesji przybywają w postępie arytmetycznym a strony komentarzy w postępie geometrycznym, prawdopodobieństwo że sesja spadnie z rowerka wynosi ponad 99% - I prawo PBFowania Leminkainena

Ostatnio edytowane przez Zombianna : 22-06-2013 o 12:52.
Zombianna jest offline