Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-06-2013, 13:17   #2
Hawkeye
 
Hawkeye's Avatar
 
Reputacja: 1 Hawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputację
Przemierzał ulice Nowego Yorku na swoim wiernym motorze. Wiadomość od Kamen rozbudziła w nim dawne wspomnienia. Takie, których wolałby zapomnieć, te które chciałby zakopać gdzieś głęboko w podświadomości i nie przejmować się nimi więcej, ale nie mógł tego zrobić. Po prostu nie mógł.

Kamen poznał 8 lat temu, gdy ta pojawiła się, aby pomóc poznać i zrozumieć świat, jaki otworzył się przed nim po wizycie jego prawdziwego ojca Lugha. Skrzywił się na to wspomnienie. Spotkanie było raczej krótkie, ohh oczywiście pełne emocji, ale raczej nie takich jakich spodziewał się jego ojciec. Wszystko można było wytłumaczyć, wszystko ... ale Pat miał trudne dzieciństwo. Spirala przestępstw i poszukiwania własnego ja, a jednocześnie okres zdobywania towarzyszy ... no i rosnąca spirala przemocy wszystko to mogło się skończyć gdy trafił do więzienia. Tak się jednak nie stało, być może zainterweniował los i wysłał go na wojną, do małego azjatyckiego kraju ... i wojna i przemoc miały mu towarzyszyć przez cały czas. Teraz toczył ją jednak z Tytanami i ich potomkami, być może najgorszą grupą dupków, z jakimi przyszło mu się zmierzyć ... cóż tyle dobrego.

Dziś miał 30 lat, a jego dzieciństwo w Derry, w dzielnicy nazywanej Bogside ... wydawało się takie odległe. A jednocześnie zawsze było gdzieś przy nim. Znał dobrze te ulice, to stare brudne miasto, było jego przyjacielem. Jeżeli w życiu człowieka, były jakieś święte miejsca, to było właśnie jedne z nich. Miejsce, które mógł nazwać domem. Gdy nawet nie pojawiał się tam latami, gdy jego poszukiwania, walki i ucieczki zabierały go na drugi kraniec świata, zawsze w głowie istniała ta myśl, że jest to miejsce, do którego może wrócić. Irlandia ... Szmaragdowa Wyspa.

Pokiwał głową, właściwie to nie powinien tracić optymizmu. Być może jego dzieciństwo było gówniane, być może popełniał błędy, widział śmierć swoich przyjaciół, walczył, wygrywał i przegrywał, ale wszystko to złożyło się na człowieka, jakim jest teraz. Kochał wolność, kochał swoją niezależność, a co więcej potrafił sobie poradzić, w niemalże każdej sytuacji. A jego wiedza z zakresu Okultyzmu, była ekspercka ... cóż może jeszcze kilka - kilkanaście osób na tym świecie, miało taki jej poziom ... nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło, jak mówi stare przysłowie ...

Jego rozmyślania zostały przerwane gdy dotarł w okolicę miejsca spotkana. Zaparkował swój motor, trochę dalej od magazynu, jeżeli ktoś nawet miałby go śledzić, albo wpaść na te spotkanie, niech zajmie mu trochę czasu, odnalezienie właściwego magazynu, w tej architektonicznej plątaninie. W końcu ruszył w dół uliczki na spotkanie z przeznaczeniem ....

-------------------------------------------------------------

Słuchał słów Kameny, a jednocześnie myślał o magicznym ostrzeżeniu przekazanym mu w tej kałuży. Jeżeli ktoś chciał go zastraszyć, to trafił pod zły adres. Zdołał go tylko zdenerwować, a to oznaczało, że zrobi wszystko, aby odnaleźć tego dupka i wsadzić mu jego ognisty czar tam gdzie światło nie dochodzi. Teraz zresztą na pewno nie zrezygnuje, stawka była po prostu za duża.
------------------------------------------------------------------------------

Patrick widząc srokę, która porwała ten tajemniczy artefakt zaklął cicho. Jednocześnie wiedział, że należy zacząć działać najlepiej jak najszybciej. Wiedział o tym, że jego dziedzictwo dawało mu spore możliwości w pewnych "dyscyplinach lekkoatletycznych" teraz nawet się nie zastanawiał, ruszył krótkim biegiem, skacząc w stronę najbliższej ściany. Już w czasie lotu, wykonał obrót, a gdy tylko dotknął cegieł, odbił się w stronę lecącego złodzieja. W czasie lotu, zrobił obrót, aby ponownie móc odbić się nogami, w okolicach okna, gdy będzie miał już "wróbla w garści", bo jakoś nie specjalnie uśmiechało mu się tłuczenie okna i wypadanie na ulicę, gdzie blacharnia urządzała sobie dyskotekę.

Ptak próbował jeszcze zrobić w locie unik, nie zdołał jednak uniknąć silnej dłoni Irlandczyka, który złapał ją pewnie, uśmiechając się triumfalnie. Odbił się od ściany, tuż nad oknem i spadając wykonał obrót, które nie powstydziłby się lekkoatleta, aby bezpiecznie wylądować na nogach. W tym momencie zauważył, że sroka zaczyna rozkładać mu się w rękach ... strząsnął z siebie pozostałości biologiczne, po zwierzęciu, które zgniło w jego rękach w ciągu kilku sekund i rozejrzał się po towarzyszach, pokazując im trzymany klucz

-To by było na tyle, jeżeli chodzi o kradzież klucza ... pozostaje kwestia małych świnek, na zewnątrz. Jakieś sugestie, czy po prostu każdy z nas opuszcza to urocze miejsce samemu i spotykamy się przed bankiem? -
 
__________________
We have done the impossible, and that makes us mighty
Hawkeye jest offline