Wątek: Obłędny Kult
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 22-06-2013, 16:56   #322
Puzzelini
 
Puzzelini's Avatar
 
Reputacja: 1 Puzzelini jest godny podziwuPuzzelini jest godny podziwuPuzzelini jest godny podziwuPuzzelini jest godny podziwuPuzzelini jest godny podziwuPuzzelini jest godny podziwuPuzzelini jest godny podziwuPuzzelini jest godny podziwuPuzzelini jest godny podziwuPuzzelini jest godny podziwuPuzzelini jest godny podziwu
Zaklinaczka czym prędzej wracała, gdy już rozmowa z lordem została przeprowadzona. Wykonali zadanie, więc i znów powróciła ważna dla niej sprawa - Signifas.

Nie martwiła się obłędnie o niego, bowiem pod dobrą opieką został i co do tego nie miała wątpliwości, ale teraz najmniej czasu z nim chciała spędzac na rozstaniu, dlatego też gdy Gustav streszczał rozmowę innym towarzyszom - ona zagadnęła Baela:

- Czy w porządku będzie? Dobrze to widzisz? - zapytała troskliwie, a gdy ten potwierdził, już nie odstępowała swego chowańca na krok, czy to podczas pogrzebu Lady, czy słuchając jak alchemik jęczy i marudzi podczas drogi jaką musieli pokonać by dostać się na statek by swą podróż kontynuować.

Uśmiechała się też wtedy lekko, wtedy gdy Gustav mężnie przed chyba rozpaczą? ratował biednego Coena. Przyjemnie było słuchać zwykłej gadki po tym co ostatnio przeżyli... Wydawać by się mogło, że to nawet relaksacyjne zajęcie być mogło. A gdy stanęli by popodziwiać ruiny o których wspominał ich ... pracodawca? ... Tak czy inaczej rycerz, Laona nie przejęła się jego gadaniem o duchach. Po prawdzie wizja odpoczynku faktycznie była pozytywnie nastrajająca, choć gdyby wspomnieć o przyczynach tego braku ...

Jednak westchnięcie niejakiej przyjemności z jej wnętrza się wydarło gdy układała się do snu. Snu tak potrzebnego do zregenerowania sił po wojnie małej, tej z samym lordem, jak i dużej, którą szczęśliwie wszyscy przeżyli. Zapowiadało to dość dobre dla nich na przyszłość proroctwa. Mogli to przeżyć, mogli zwyciężyć skoro strat nie odnieśli ... bynajmniej nie fizycznych i nie nieodwracalnych.

***


Z niedowierzaniem popatrywała na strażnika przed Longville, ale myśląc później o armii jaką przywiódł Lord ... cóż, w sumie nie było to jakieś jej szczególne zmartwienie, choć jeśli o przyzwyczajenia jej chodzi, to takie zachowanie było nie do przyjęcia.

- Laono - Gwardzista Boga spojrzał na dziewczynę. - Może w tej miejscowości uda nam się znaleźć jakieś księgi o historii Wysp, geografii i druidach - każda informacja będzie dla nas cenna. Pomożesz mi?

Zaklinaczka oderwała wzrok od całego tego bajzlu i przeniosła go na kapłana.

- Dobrze Baelu. - uśmiechnęła się lekko - Nie widzę problemu, choć ... myślisz, że znajdziemy tu coś interesującego? - z powątpiewaniem znów spojrzała na miasteczko. - Nie żebym pesymistką była, ale ... rozumiesz ... - mruknęła, westchnęła i do tego jak by było mało - wzruszyła ramionami.

- Nie wiem - przyznał słoneczny elf i przetarł twarz o popękanych od mrozu ustach. - Ale nie możemy liczyć jedynie na to że w krasnoludzkiej twierdzy odkryjemy dalsze wskazówki. A co jeśli ich nie odkryjemy? - powiedział ponuro, bowiem śmierć Kyrilli kamieniem ciążyła mu na duszy.

Westchnął i siłą woli odepchnął smutek.

- Czy twoja matka, wyruszając na Evermeet, miała zamiar używać nazwiska męża czy Shardaerl? - zapytał, raptownie zmieniając temat i prowadząc Laonę do wnętrza Longville.

Zaklinaczka uniosła brwi, bowiem pytanie wydawało jej się być w kategorii “dziwnych”.
- Nie wiem, Baelu, a pewnikiem by być mogło, że nawet gdybym coś słyszała o tym gdy rozmawiała z mym ojcem, nie pamiętałabym już o tym... - postarała się by słowa brzmiały lekko, choć ta sprawa chyba zawsze będzie kamieniem na jej sercu. - Dawne, dawne to czasy. Ja dzieckiem wtedy byłam, nawet do głowy mi nie przyszło, że mogłaby przedstawić się inaczej...

***
[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=6r0M4TLW7hI[/MEDIA]

Laona bez cienia uśmiechu siedziała przy stoliku przyglądając się kapitanowi okrętu jakim mieli płynąć jak i Gustavowi od samego początku i nasłuchiwała. Signifas, już zdrów, siedział na jej ramieniu z ogonem standardowo zawiniętym na szyi dziewczyny. Prostował dumnie swe skrzydła, jakby chciał wszystkim ochlapusom tutaj obecnym pokazywać swą wielkość i dumę.

Z chwili na chwilę rozbawienie we wnętrzu kobiety rosło, choć starała się je ukryć jak tylko mogła - doprawdy, chyba nigdy nie słyszała by ktoś tak pogrywał sobie z rycerzem.

Nie była zainteresowana uśmieszkami rzucanymi w jej stronę, ale słowa Gustava “Było tam wiele dworek i artystów z otoczenia królowej” zainteresowały ją bardzo. Oparła łokcie o blat stołu i podparła brodę na dłoniach słuchając opowiastki i rozumiejąc już bardzo dobrze wściekłość towarzysza. Chyba nie ma osób jakie przepadały by za piratami, oprócz ich samych, karczmarzy i dziwek w portach. Zaklinaczka miała styczność z takimi osobnikami jakiś czas temu i to nie pomagało w tym, by darzyła mężczyznę choćby jednym z pozytywnych uczuć, bowiem przeszłości i krzywd łatwo się ani nie zapomina, ani nie wybacza ... mimo nawet to, że nie miała z nim wcześniej styczności, ale to nie miało znaczenia. Jakiej bestii by się nie spotkało, ona nigdy nie będzie twym przyjacielem.

Laona zazwyczaj nie żywiła z góry uprzedzeń... ale dziś nie było “zazwyczaj”, a pseudosmok wyczuwając jej uczucia poruszył się i wysunął długą szyję w przód, by wredna mordka zwabiła spojrzenie dziewczyny.
~ Ugryzł bym go, gdybyś pozwoliła... ~ mruknął w jej umyśle solidaryzując się ze swą panią. ~ Nie podoba mi się jak na Ciebie patrzy. ~
~ Pozwoliłabym, gdyby nie był przydzielonym nam kapitanem. ~ odparła Laona zerkając z ukosa na smoczka ~ Może, jeśli Gustavowi wypadnie z głowy pomysł o odnalezieniu go, przypomnimy mu o tym? ~ zaproponowała z rozbawieniem.
~ Dobrze, ale nie mówmy o tym nikomu. ~ stwierdził i rozglądnął się jakby ktoś mógł podsłuchać ich mentalne szepty ~ Zrobimy to po swojemu... ~ zadecydował z dumą wyciągając sylwetkę, jakby to wszystko od niego zależało i rozłożył się wygodnie znów wlepiając ślepia w obcego mężczyznę ... a ona pozwoliła mu cieszyć się tą myślą bowiem wtedy wyglądał i “smakował” tak słodko.

Czy napawała ją optymizmem zwłoka z dalszą podróżą? W sumie brakło im czasu, a skoro nie mogła nic na to poradzić, to chociaż wykąpie się w ciepłej wodzie bez wyrzutów sumienia...

***


Podróż okrętem była dla półelfki kolejnym więzieniem, choć gdyby na to spojrzeć z innej perspektywy była przecież jedyną możliwością i kontynuacją podróży, ale dziewczyna rozpatrywała to na swoje sposoby. Smoczek chętnie korzystał ze swobodnej możliwości polatania, a ona czujnym okiem to obserwowała będąc niemalże zmuszaną do stania na pokładzie.

Czas mijał raczej spokojnie, a ona miała wciąż w głowie jedną myśl, którą zasiał w niej lord Ghaalen i ta kiełkowała swobodnie w najróżniejsze strony. Nie do końca przypadło jej to do gustu, ale cóż mogła począć z myślą o ojcu który w swej wierności z pewnością się z nią spotka ... tylko gdzie? w którym momencie nastąpi “spotkanie po latach”? Dawno się z nim nie widziała, zdecydowanie zbyt dawno, choć czasem wymieniali treściwe listy. Znów, z resztą jak od długiego czasu poczuła tę pustkę po jego uśmiechach. Już nie pamiętała tego, co pamiętać powinna, a teraz jeszcze to wszystko waliło się pod ich nogi... Prychnęła raz i drugi przy tych myślach wspominając własne słowa jakie tak przecież niedawno rzuciła Gustavowi “wszystko okaże się w swoim czasie” ....

Była z dala od jednego, jak i od drugiego domu, a ta myśl wzbudzała coraz większy niepokój.

Z drugiej jednak strony zauważyła, że Signifas dość ... dziwnie spogląda na Rexx. Jakoś nigdy wcześniej nie pomyślała i nie skojarzyła że gdy byli z jasnowłosą w jakimś pomieszczeniu starał się być jakby ... w najlepszej okazałości widziany, czysty i taki ... smoczy. Dumnie wypinał małą pierś i pokazywał rdzawego koloru skrzydła...

Raz mało co nie upadła na deski gdy położył się na jej ramieniu i westchnął ... o ile smoki w ogóle coś takiego robią!
~ Ehhh... ~ mruknął wodząc za smoczycą dziwnym spojrzeniem ~ Pokazał bym jej mój skarbczyk ... ~
Szczęka zaklinaczki opadła i dziewczyna wpatrywała się w Signifasa z mieszaniną dziwnych uczuć, zaczynając oczywiście od niedowierzania, poprzez rosnące rozbawienie. W końcu parsknęła śmiechem, jakby wybudzając się tym z szoku.

Smoczek zmierzył swą panią złym spojrzeniem.

Zaklinaczka spoważniała w kolejnej sekundzie.
~ Żartujesz ... ~ rzuciła i zerknęła na Rexx, porównując ich w pierwszej chwili. ~ Ty ... jej??? ~
Powaga i zniesmaczenie na wrednym pyszczku sprawiły, że Laona nie mogąc się powstrzymać znów parsknęła śmiechem.
Smok wstał i zszedł po swej przyjaciółce zadeptując ją najmocniej jak umiał, na co ona reagowała histerycznym, niepowstrzymanym śmiechem rozchodzącym się po całym pomieszczeniu.
- Prze... przepraszam! - rzuciła za nim, nie mogąc mentalnie zebrać myśli, podniosła się jednak i otarła łzy.
~ Po prostu nie wyobrażam sobie Ciebie ... w tym stanie ... ~ dokończyła w myślach przepraszająco, ale pseudosmok nie wydawał się być przekonany.
~ A ja nie myślałem, że Ty nadal będziesz się uganiać za swoim rycerzykiem! ~ oświadczył obrażony i podreptał do torby by tam zwinąć się w kłębek, pozostawiając ją znów zszokowaną jego słowami. Chciała zaprotestować, ale wystarczyło przecież jedno spojrzenie w stronę mężczyzny...

~ Ja chociaż nie oszukuję samego siebie... ~ oświadczył spokojny głos Signifasa w jej głowie, a zaklinaczka poczuła się jakby uderzył w nią piorun.

***


Co jak co, ale nie spodziewała się takiego przyjęcia, jak chyba reszta towarzyszy ... a powinna, co spowodowało, ze zganiła się w myślach. Ale cóż z tego, skoro było już za późno ... wojownicy przodem, więc ona sobą zasłoniła alchemika.
 
__________________
Marihuana to jedyna trawa, która może skosić ogrodnika ;]

Ostatnio edytowane przez Puzzelini : 24-06-2013 o 12:13.
Puzzelini jest offline