Wątek: Deus le volt
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-01-2007, 10:47   #7
kitsune
 
kitsune's Avatar
 
Reputacja: 1 kitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwu
Reinfrid de Remacourt

Reinfrid, zwalisty, lekko przygarbiony mężczyzna, potoczył wściekłym wzrokiem po nabrzeżu. Co prawda wyładunek przebiegał sprawnie i szybko, lecz porządek musiał być. Z doświadczenia wiedział, że jeno co setna istota ludzka na tym padole była tak naprawdę człowiekiem, reszta miała mentalność niewolnika. A niewolnika jak nie sklniesz i nie skopiesz, to będzie myślał, żeś słaby i łatwy do wykorzystania:
- Nuże świńskie chwosty!! Szybciej rajfurska braci bizantyńskiej dziwki! Jeno pić i żreć byście chcieli, a pracować uczciwie komu nie ma. Patrzcie synkowie, patrzcie na tę psiarnię! – tu Reinfrid kułakiem pognał jednego z knechtów, gdy ten przystanął na chwilę zmęczony widać ciężarem skrzyni z bronią. Synowie Reinfrida, starszy Adhemar, smukły blondyn lecz mocny niczym damast i młodszy Ernaut, krępy jak i ojciec, spojrzeli uważnie na rodziciela. Ten objął obu po ojcowsku i prawił dalej:
- To Bizancjum, piękne nieprawdaż?! – nie czekając odpowiedzi kontynuował. – Azali dziewki w spodniach tu mieszkają, a przy tym koniojebcy i sodomici. Prawda!?
- Prawda ojcze! – chórem synkowie rzekli.
- A my teraz w sojuszu z nimi, ech wpadłbym tu z dwiema setkami swoich i pogonił w najlepsze. Patrzcie dachy złotem kryte, o, a na tamtej dzierlatce, ani chybi arystokratce złota tyle, że bym i z trzy kopie z tego wystawił.
- A i śliczna tatulu, poigrałbym z nią. – Ernaut uśmiechnął się lubieżnie.
Reinfrid zarechotał, ale niewiele w tym śmiechu radości było, więcej złowrogo brzmiał, a przypadkowym słuchaczom musiał się źle kojarzyć, bo chyłkiem przemykali, wynosząc na nabrzeże kolejne paki ekwipunku.
- Tak, synkowie, miasto niewiast w spódnicach i dziewek w spodniach... Ale my z nimi w sojuszu, a oni nasi sojusznicy i przyjaciele kurwa ich mać. Toteż przykazać naszym, by nie rabowali i dzierlatek nie brali siłą. No przynajmniej nie często, a już żadnych arystokratek, nie trza nam tutaj dyptolomatycznego skandalu. Prawda!? Co jest Adhemarze?
Starszy syn, zadumany spoglądał na miasto. Zawsze był nieco inny od całej rodziny de Remacourtów, co raczej nie świadczyło przeciw niemu.
- Ojcze, to może nowa karta w historii? Wspólnie, w sojuszu niewiernych przepędzimy, dom Chrystusowy uwolnimy? Może z Bizantyjczykami nam sojusz trza czynić właśnie, nie wojnę?
Reinfrid żachnął się:
- Synu, gdyby twa matka żyła, to by w pysk dostała, bo z mego nasienia to ty nie możesz być.
Twarz Adhemara pociemniała z gniewu, a ręka pobiegła do głowicy puginału. Reinfrid tylko wykrzywił się sardonicznie:
- A jednak żeś mój, może skryty jesteś w duszy, ale mój. Adhemarze, w dupie mam Chrystusa, w dupie tę całą krucjatę, w dupie obowiązek wobec tego pajaca z Rzymu! Ja tu z interesem jadę, jak handlarz. Tak, jak handlarz! Po złoto Arabusów! Oni mi je dadzą, a ja im w zamian może dam spokój. A jak nie to za darmo przyniosę im pożogę i śmierć. Bizantyjczycy zrozumieli i w sojuszu z nami są, Arabusy też niegłupie. Zrozumieją! A teraz do roboty. Adhemarze idź po de Zintina, dogadacie się. Jemu we łbie też ideały. Ernaucie idź może po... – tu zasępił się. – Sprowadź swoją siostrę.
Ernaut skrzywił się okrutnie:
- Ojcze, dobrze to ją teraz wypuszczać?
- Ernaucie, co się godzi, to ja ci powiem, za młodyś i za głupiś, by o tym myśleć, prawda?
Ernaut wyszczerzył się wilczo.
- Synku idźże, bo źle będzie – głos Reinfrida wyjątkowo złagodniał. – Idź i myśl o tym, co by było, gdybyś mnie rozgniewał. Przyprowadź Rothais!
Rothais, w języku Normanów „mocarny koń”, tudzież "szlachetny". Ech, w tym przypadku raczej „zgryźliwa i wredna kobyła”. Szesnastoletnia Rothais potrafiła zaskoczyć nawet Reinfrida. Już o niebo wolał natknąć podczas swych łupieżczych wypraw w Bizancjum na Gwardię Varegiana niźli zetrzeć się z własną córą w jednym z jej napadów gniewu. Reinfrid potrzebował dobrego lekarza, który uspokoi Rothais, albo przynajmniej wyliczy, kiedy przypadają w miesiącu TE dni, za sprawą których tak ciężki był żywot jej ojca, braci i całego kontyngentu Reinfrida de Remacourt.
Reinfrid potrzebował też kogoś, kto zna się na bezdrożach, w skrócie – dobrego zwiadowcy, ale tego już miał i miał na niego haka. Zawołał więc swego porucznika, Geffraya d’Ougette:
- Sprowadź więźnia, szybko!
Po tej rozmowie, będzie musiał się udać do Boemunda. Niech Gotfryd z Bouillon czy Rajmund z Tuluzy uwalniają sobie, co chcą. Niech uwolnią nawet Annę Komneną od dziewictwa lub Aleksandrię od Fatymidów, on ma inne plany. Podobne co Boemund, on sobie tu wykroi księstewko!!! Wbrew Bogu, Szatanowi i innym mocom tego cholernego świata!!!!
 
__________________
Lisia Nora Pluton szturmowy "Wierny" (zakończony), W drodze do Babilonu


kitsune jest offline