Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-06-2013, 01:04   #82
Tasselhof
 
Tasselhof's Avatar
 
Reputacja: 1 Tasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputacjęTasselhof ma wspaniałą reputację
Na sam pierw trysnęła krew o kolorze winnego szkarłatu. Potem buźka padł, raniony ostrzem rycerza. Za to człowiek, który nie dbał o swoje imię, który próbował nie dopuścić do rzezi, patrzył teraz z niemocą jak jego kolejny towarzysz pada. Z ręki tego samego rzezimieszka i okrutnika. Mordercy, który chowa się za swoją pozycją społeczną i czyści sobie przy jej pomocy ręce oraz sumienie.
Arthur zbyt osłabiony dzisiejszymi wydarzeniami, poczuł w końcu na swym poliku wilgotną łzę. Ta dotarła do kantu jego ust. Gdzieś nagle ożyło wspomnienie, w którym niezwykle nijaki głos, którego nie mógł do nikogo myślą dopasować Arthur, mówi do niego te słowa.

- Podobno, gdy płaczemy ze smutku, łzy mają słony smak.

Ta łza była bardziej słona niż morze, które wyrzuciło ich na ten brzeg. Jak gdyby była ona zrobiona z samej soli, w płynnej postaci. Gdy reszta pospiesznie zabrała się za ratowanie Buźki, mężczyzna wciąż klęczał na ziemi ze wzrokiem wbitym w runo. Gdzieś w oddali znów rozległo się po pewnym czasie wycie wilka, co nie zwykle ożywiło mężczyznę. Wstał i spojrzał na martwe ciała o bliźniaczych twarzach. Ruszył w kierunku człowieka, który jeszcze do niedawna wraz z nim na plaży siedział przy ogniu i dotrzymywał mu towarzystwa. Chciał po raz ostatni się mu jakoś za to odwdzięczyć. Dołączyli mu z pomocą mości Helvgrim i człowiek, którego mianowali Starkad. Arthur widział go po raz pierwszy ale nie zastanawiał się nad tym faktem zbyt długo. Gdy ułożyli stos, krasnolud pozwolił Arthurowi podłożyć pod nim ogień. Jeszcze na długo po tym jak ogień już zgasł, Arthur stał milcząc i przyglądając się popiołowi jaki pozostał po żywym jeszcze dotychczas człowieku. Śmiesznym było to, jak bardzo przejmował się losem człowieka, którego poznał zaledwie dzień wcześniej. Zacisnął pięść i odszukał wzrokiem rycerza-mordercę krążącego gdzieś po obozie.

- Obiecuję, że was pomszczę, obiecuję...

I tymi słowy pożegnał się opuszczając miejsce pochówku.
 
__________________
"Dum pugnas, victor es" - powiedziałaś, a ja zacząłem się zmieniać...

Ostatnio edytowane przez Tasselhof : 23-06-2013 o 13:26.
Tasselhof jest offline