Gdy przeciwnik był okrążony, Ling zdecydował się nie tracić czasu. Czuł się teraz znacznie pewniej, więc ponownie zdecydował się na grad ciosów w stronę przeciwnika. Pierwsze z nich wyszło z prawej ręki, które okazało się być celne, chociaż nie specjalnie krytycznie. Cios okazał się być słaby, choć i tak silny jak na uderzenie pięścią. Kolejne uderzenie wyszło z nogi. Cios wszedł niemalże na styk i gdyby nie to, że potwór przechylił głowę, cios byłby uniknięty. Nie mniej mnich musiał trafić w gardło, gdyż zwierzę prychło z bólu i musiał przez ułamek sekundy dość do siebie. |