Amber siedziała oparta plecami o zimną ścianę zastanawiając się, czy jest jakiś mięsień, który jej nie boli. Nawet powieki bolały, więc przestała mrugać. I tak niewiele było widać. Dopiero głosy współwięźniów sprawiły, że otworzyła oczy. Brunet z loczkami jak panna nawijał jak najęty, a i drugi z jego grupy coś plótł trzy po trzy. Nawiać dzięki rysunkom - dobre sobie. Gdyby się tak dało, to Lanthis by ich tu nie zostawił samych. I na pewno nic nie przegapił; przecież wyraźnie zależało mu na tej dziurze jak diabli i zlustrował każdy jej fragment. Byli z pięćdziesiąt metrów pod ziemią, a wnęka liczyła sobie zaledwie kilka kroków - niby mają w niej być tajemne drzwi na powierzchnię, czy co? Durne pomysły!
Mimo to podpełzła na czworakach do otworu - na tyle, na ile pozwalał jej łańcuch - i dokładnie przyjrzała się odkrytemu przez nich pomieszczeniu. W końcu durne nie durne, ale nie warto było marnować okazji. Już po drodze do kopalni dojrzała, że niektórzy z mężczyzn z grupy, z którą przypłynęła, uważnie łypią oczami po strażnikach i otoczeniu, wyraźnie szukając sposobności do ucieczki. Ona nie miała zamiaru rzucać się z kilofem na słońce, ale gdyby nadarzyła się sposobność... ktoś inny nadstawił pierwszy karku, to czemu nie? W końcu problemem w ucieczkach była zawsze nie liczebność uciekających i łapiących a fakt, że te, kto rozpoczynał bunt zwykle pierwszy też ginął. Tylko tylne szeregi miały szanse przetrwania.
- Ja tu nic nie widzę - oznajmiła po chwili. Tu dwa kroki, tam dwa kroki - duże to ono nie było, to i szukania niewiele. - Z wyjątkiem tej głupiej scenki ze snu - dodała ciszej, lecz na tyle głośno, by można było ją usłyszeć. Płaskorzeźba uwięzienia - czy też przywołania - ducha przykuła też i uwagę loczkowatego, który znów zaczął coś bredzić. Przecież o ile pamiętała, to właśnie ten duch prosił o pomoc, a nie na odwrót. W sumie ciekawe czego tu szukał Lanthis - ewidentnie magii, ale jakiej? Może gdyby oni ją znaleźli pierwsi mieli by nad nim przewagę, albo kartę przetargową? Wolność i życie za-to-cokolwiek-tu-jest? Eee, jasne, już to widziała.
- Taaa, na pewno elf przegapił. A magowie wśród nas tylko czekają żeby sobie pooglądać magiczne ściany, zamiast trzymać bojowe czary na wypadek ucieczki - stwierdziła z przekąsem. Ona sama nie znała się na czarach; kiedyś przeszło jej przez myśl by poduczyć się podstaw - jej nauczyciel twierdził, że z jej głową to kaszka z mleczkiem... no i że proste fiku-miku się często przydaje - ale finalnie zrezygnowała.
- Już lepiej zacznij walić w łańcuchy echo poniesie się takie, że zaraz zlecą się tu wszyscy strażnicy - wypaliła, choć poniewczasie uznała to za całkiem niezły pomysł. W końcu kopalnia pełna była dźwięków pracujących dzień i noc kilofów. |