Cios w łeb tak zabolał, że aż Galvin padł nie wiedząc co się dzieje. Na Bogów Przodków... głowa napierdala go niemiłosiernie!
Nie był w stanie nawet podnieść się kiedy zombie już zbierały się do zjedzenia go. Na Bogów Przodków toż to by dopiero była haniebna śmierć. Na szczęście na pomoc przyszedł mu Dirk odciągając uwagę śmierdzieli.
Dokładnie na tyle aby krasnolud podniósł się z ziemi i ogarniał co się dzieje.
- Takie cwane? - rzucił rozgniewanym tonem.
Zwymacał zombiaki toporem po czerepach, tak że te już nigdy więcej nie będą bawić się w górników. Zaraz potem z satysfakcją piwowar zauważył że reszta towarzystwa też uporała się ze swoimi przeciwnikami.
- Ufff... - krasnolud zatoczył się pod ścianę.
Czuł się słabo. Rany od kilofów były paskudne, a on zgarnął parę naprawdę mocnych ciosów. |