Nieumarłego, który niebezpiecznie się zbliżył do Youviel, spotkała kara. Leżał teraz nieruchomy ze szypą w ciele. Elfka zadowolona zwróciła swój wzrok na resztę walczących. Widząc, że nieprzytomnego Galvina opadli górnicy, postanowiła pomóc krasnoludowi. Już naciągnęła strzałę i chciała wypuśić w jednego ze nieumarłych gdy poprawiając ustawienie osunęła się na piachu i strzała trafiła prosto w stopę elfki przygważdżając ją do ziemi.
Youviel krzyknęła z bólu. Moment jaki zajął jej na opanowanie ciała był wystarczająco krótki by dalej uczestniczyć w bitwie. Niestety obie strzały jakie posłała w stronę jednego z nieumarłych były niecelne. Szalejące światła i łzy bólu skutecznie rozmazywały obraz.
Zdruzgotana elfka skrzywiła się i przyklękła na jedno kolano. Widząc, że niewiele jest w stanie zdziałać ściągnęła plecak i odłożyła go na podłogę. Wyjęła z niego krótki kawałek drewna. Włożyła go pomiędzy zęby. Obiema dłońmi sięgnęła do strzały i złamała ją. Jęknęła cicho gdy promień poruszył się drażniąc ranę. Youviel ponownie wstała i szarpnęła noga do góry by jak najszybciej oswobodzić stopę. Zęby elfki mocniej się zacisnęły na drewnianym kołku. Kobieta szybko oddychając sięgnęła do swojego plecaka i wyjęła butelkę mocnego alkoholu. Tego nauczyła się od ludzi, by nosić ten przeklęty napój przy sobie. W chwilach takich jak ta brakowało jej klanowych sposobów leczenia. Ale nie było czasu na wspominanie. Po przemyciu dziury w stopie i obandażowaniu jej, założyła but z powrotem. Teraz, nie przygwożdżona do ziemi, mogła się zająć Galvinem, który zdecydowanie potrzebował więcej pomocy od niej... A potem resztą... a dopiero na końcu znaleźć te wszystkie strzały, które zgubiły się w mrokach jaskini. |