Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-06-2013, 13:32   #29
Fearqin
 
Fearqin's Avatar
 
Reputacja: 1 Fearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłośćFearqin ma wspaniałą przyszłość
- Życie jest męczące - wygłosiła Cela filozoficzną myśl nie podnosząc się z fotela. - Idź spać na górę. Obudzę cię.

Miała ochotę iść się powspinać, albo co.. pobiegać. Ale dom stał w otoczeniu innych, nie miała tutaj takiej swobody jak w rezydencji. Musi poczekać do nocy, albo znaleźć jakąś siłownię, pojechać do lasu. Choć nie była wyspana, czuła przemożną potrzebę ruchu. Albo rozmowy. Robienia czegoś. Uświadomiła sobie to bardzo wyraźnie, kiedy Olivier wyszedł.
Nie mogła tak siedzieć i myśleć. Bo myśli - i obrazy, z nocy, powracającie z nadspodziewaną siłą, trudne do odgonienia - które pojawiały sie w jej głowie, przerażały ją. Właściwie to nie przerażały.. zdała sobie sprawę po chwili. Już nie. Raczej denerwowały.
Wstała, włączyła telewizor i puściła kanał z ćwiczeniami. Joga była durna, ale musiała doczekać do końca audycji. Wykonywała, mechanicznie, kolejne pozycje. Następny miał być aerobik z elementami kick-boxingu. “To powinno być ciekawsze” pomyślała, kopiąc energicznie przestrzeń w czasie reklam.
Nic się więc nie działo. Niecałe dwadzieścia cztery godziny temu byli jeszcze w magazynie, pośród śmierci, szaleństwa, całego tego syfu, a teraz... radziła sobie z tym coraz lepiej, ale to wcale nie musiało oznaczać zmiany na lepsze. Może i stała się silniejsza, ale życie beztroskie, a raczej pełne błahych trosk, było chyba lepsze.
W sumie nie zastanawiała się nad tym. Ani nad niczym innym. Nie chciała. Cztery dni to sporo czasu na decyzję. Czasem jednak, coraz silniej wracały do niej słowa powtarzające, że powrotu już nie ma. Nie potrafiła się jednak już zatrzymać. Czy to znaczyło, że będzie musiała iść dalej? Coraz dalej?
Może o to właśnie chodziło Alanowi, kiedy już w swoim szaleństwie, mówił, że chce ją uczynić silną. Silniejszą dla swojego pana. Może tak naprawdę osiągnął swój szalony cel, ginąc z jej ręki?
Wielkiego wyboru rzeczywiście nie miała. Policja ją ścigała, przez co wielu znajomych musiało się jej wyprzeć. Zresztą nie wiadomo ilu jeszcze z nich mogło się okazać takimi ludźmi jakim okazał się Tomek. Część tego co mówił Oliver mogło być prawdą. W końcu skądś ci terroryści musieli się brać.
Korzystając z kolejnej przerwy na reklamy - oraz z tego, że chłopaków nie było - ściągnęła koszulkę. Nakłuć w boku po starciu z Milesem prawie nie było widać - zostały blade ślady, jak po zadrapaniu. Po kopnięciach Alana nie było nawet siniaków.
Zawsze nieźle goiły się jej wszelkie skaleczenia, ale szybkość, z jaką teraz regenerował się jej organizm, była zadziwiająca. Jakby to nie było... jej ciało. Jakby należało do kogoś innego. Jakby same pazury jej nie wystarczyły i szukała dalszych potwierdzeń... Nie była już człowiekiem.
Westchnęła, a kiedy reklamy się skończyły, wróciła do ćwiczeń. TBC. Nudne, ale ciekawsze niż joga.
Szybko zaczęło jej iść lepiej niż frajerom z telewizji, a jakoś nie mogła się zmęczyć.
Po kilku godzinach niekompetencja prowadzących - a szczególnie ich powolność - zaczęły się to robić denerwujące. Cóż, przynajmniej będzie mogła zarabiać jako instruktorka fitnes. Niezła perspektywa.
Znalazła się na górze, w dwch susach, bezszelestnie, i otworzyła drzwi do pokoju Jasona.
- Husky! - huknęła mu nad głową, pochylając się nad łóżkiem. Energia ją rozpierała. - Dosypałeś jakiegoś speeda do mleka? W ogole to wstawaj, musimy już iść! Nie można przespać całego życia.
Otworzył jedno oko, a potem drugie, zamykając pierwsze. Zrobił tak na zmianę trzy razy, aż się nie wyprostował, sięgając pod łóżko po koszulkę.
- Nigdy nie bierz polskiego speedu. Najgorszy narkotyk na świecie... - mruknął ubierając się. - Gdzie musimy iść?
- Ja generalnie nic nie biorę. Bo potem rzy... no, niedobrze mi jest. A teraz jest mi niedobrze bez dopalaczy... hm, nie o tym miałam. Musimy iść.pobiegać, albo coś... O! Nauczę cię kick-boxingu. Czy wolisz się powspinać? No wstawaj, wstawaj już.
Zwalił się z łóżka po drugiej stronie, zakładając spodnie na ziemi. Podniósł się do góry, szukając obuwia i patrząc na nią co chwilę z ukosa.
- Mówisz tak energicznie, jak ja czasem... to przerażające - rzucił z podstępnym uśmiechem, schylając się po trampki.
Zajrzała za łóżko.
- Nie musisz się martwić o moją moralność, widywałam już nagich mężczyzn.. mutantów zresztą też - poinformowała go. - To gdzie idziemy? Zabieramy Oliviera? Też mu się trochę ruchu należy, nie? A może jesteś zmęczony? Trzeba było powiedzieć, jedno słowo i już mnie nie ma... Sama się powspinam. No, na razie. - dwa kolejne susy i już była na dole.
- A poczekasz chwilę, czy ci wszyscy nadzy mężczyźni, z którymi się widujesz, na ciebie czekają? - krzyknął, schodząc za nią. - Chcesz się wspinać? Psy rzadko radzą sobie ze wspięciem się na ogrodzenie...
- Nie ma sprawy! - wyminęła go na schodach i znów wbiegła na górę. Po chwili wróciła ubrana w obcisłą sukienkę. Rozpuszczone włosy lśniły soczystą zielenią, idealnie dopasowane do odcienia sukienki i koloru oczu Ocelii.
- Nie chcesz się wspinać, to pójdziemy potańczyć! Cały dzień sie zastanawiałam, na co mam ochotę!
- Idziesz?
- Idę, idę... co robić? - spytał nagle, stając w drzwiach.
- Potańczyć. Do klubu. Znam super miejsce. Spodoba ci się. - pokiwała energicznie głową, włosy opadły jej na twarz. - Masz rzemień? Albo coś? - zamachała ręką - No wiesz. Idziemy, idziemy, szkoda dnia.
- Nie, nie mam - zaprzeczył kręcąc głową. - Jak szkoda, to szkoda. Prowadź i zostaw te włosy. Tak ci ładniej - dodał jeszcze.
- No co ty... ,- zawołała z oburzeniem - driady zawsze mają sznurek na głowie, widziałam. Zapytam Oliviera, może on ma - powiedziała i znów wbiegła na górę.
Jej brat siedział u siebie w pokoju, przeklądając rozliczne książki, zdjęte z pobliskiej półki. Spojrzał na nią z dołu pytająco.
- Idziemy do klubu - poinformowała go radośnie. - Sznurek potrzebuje, rzemień.
- Przyszedłem tu nagi, bez własności prywatnej, więc na mnie nie licz. Miłej zabawy, tak czy owak - odpowiedział, nie mogąc się zdecydować na żadną z lektur, raz po raz, rozpoznając książki.
- Będziesz tak siedział.. Choć się rozwiniesz trochę.
- Och, wychodzenie do ludzi nigdy nie było moją specjalnością. Tym lepiej dla nich... - odpowiedział uśmiechając się.
- No, jak tam sobie chcesz... Ale trzeba się ruszać, bo się rdzewieje. - zbiegła.znów na dół. - Trzeba było mi powiedzieć, że on nic nie ma - pouczyła Jasona - Byśmy czasu nie marnowali. No, idziemy. Nie mogę tak długo stać.
- Dobrze, dobrze - powiedział, już nieco bardziej rozbudzony. - Ale... hmm... coś to wszystko podejrzane. Nie wywieziesz mnie gdzieś i tam nie zabijesz, czy coś, prawda? - Spytał mrużąc oczy.
- Prawda - uśmiechnęła się do niego. - Dużo łatwiej tu by cię było zabić tutaj, Olivier by ml pomógł. No chodź.
- Mhm... - mruknął otwierając jej drzwi do samochodu, od strony kierowcy. - Gdzie niby jedziemy? To niebezpieczne?
- Do klubu, mówiłam ci. Nie, zostawimy samochód, przejdziemy się. Potrzebuję się trochę poruszać. To niedaleko, na.Pradze.
- Tym lepiej - powiedział zamykając wóz. - Zaraz... klub? Grają tam jakieś elektrycZne dźwięki? Albo rap? Bo jeśli tak, to to będzie rzeć, masakra, pogrom i tragedia.
- Nie marudź - powiedziała ruszając przed siebie, bardzo szybko. - Nie ważne co, ważne żeby potańczyć. Coś energicznego by się przydało. Czy masz.swój ulubiony klub? Mi bez różnicy, w sumie.
- Ulubiony klub? - zdziwił się. - Przypominam, że jestem dość wiekowym człowiekiem. Zamiast klubów pamiętam bale. Dwa lata temu zrozumiałem, że komputer to rozwinięty kalkulator, a te pamiętam jako liczydła... raczej nie mam ulubionego klubu. Nie znam tego miasta, kraju też niespecjalnie.
- Technicznie rzecz biorąc jesteś mutantem. Wiekowym mutantem. Jak w Drakuli - zaśmiała się. - Nawet pasuje, bo gryziesz. Techno! Lubisz techno? - zapytała przyspieszając.
- Techno? TECHNO?! - oburzył się. - Nawet nie mogę sprecyzować co to jest! Nienawidze techno... - dodał zwieszając głowę, ale dotrzymując jej kroku.
- Ja w sumie też nie przepadam, ale coś szybkiego potrzebuję. Spoko, sama pójdę. Nara! - zaczęła biec, lekko, płynie, coraz szybciej.
- Żadne nara! - rzucił doganiając ją. - Jeszcze ktoś cię będzie napastował. Wieczór się zbliżą, ciemność coraz szybciej zapada, to nie jest dobre miejsce, dla samotnej dziewczyny z zielonymi włosami...
Zakrztusiła się śmiechem.
- Idę potańczyć wyluzuj. A ostatnich dwóch, co mnie napastowało, nie żyje, jakbyś zapomniał.
- Mam okropną pamięć. W takim razie i tak idę. Może jednak lubię okropną imitację muzyki - powiedział zadziornie.
- Jak tam sobie chcesz, Jasonie - zaśmiała się znowu, przyspieszając jeszcze bardziej. To było cudowne uczucie, Cela upajała się pędem i równą pracą mięśni. Endorfiny zalewały jej mózg, a nagrodzona w energię, której zdawało się - wbrew zdrowemu rozsądkowi - ciągle przybywać, rozsadzała ciało od środka.

Dotarcie do klubu, gdzie odbywać się miała pierwotne studniówka, nie zajęło im wiele czasu. Gość na bramce bez problemu pozwolił im wejść do środka - przejechał aprobującym spojrzeniem po sylwetce dziewczyny i wpuścił Celę, nie prosząc nawet o dokument. Jason po prostu wsunął się za nią.
Mimo stosunkowo wczesnej pory w klubie było już sporo osób. Stłoczone na wywyższonym parkiecie podrygiwały w rytm dudniącej muzyki.
Cela dołączyła do tańczących, nie zatracając większej uwagi na Jasona.
Który to zapewne znikł gdzieś w tłumie, trzymając ją na oku, jak to miał w zwyczaju.
Szybko zyskała wokół siebie grono osób, czujących się w pobliżu niej, znacznie swobodniej i równie... żywo co ona.
Zatraciła się w tańcu, jej ruchy były coraz szysze, płynniejsze, coraz bardziej zmysłowe. Uniesione do góry ręce, rozsypane włosy i wyprężone ciało. Tłum, muzyka i światła upajały ją. Była jak w transie. I ciągle nie czuła zmęczenia.
Gdzieś dalej niektórzy wszczynali bójki, lub rzygali, mimo wczesnej pory. W pobliżu Ocelii zaś zaczał krążyć przystojny chłopak, z urzekającym, łobuzerskim uśmiechem. Świetnie dostosowywał swoje ruchy do jej, popadając w ten sam rytm co ona i bez słowa, kierując na nią czasem spojrzenia i posyłając przyjazne uśmiechy, zbliżał się.
To nie było to. Nie tego szukała. Taniec - nawet tak dynamiczny - nie pozwalał na ujście nagromadzonej w każdej komórce ciała energii. Ciągle czuła pobudzenie, które zaczynało być już nieprzyjemne z powodu swojej intensywności. Nie widziała, co robić. Zwolniła, tracąc rytm i wtedy zobaczyła chłopaka. Potrafił dotrzymać jej tempa, a tu nie było łatwe. Zatrzymała się, zastygając na chwilę, ale bezruch był wręcz bolesny. Zaczęła przepychać się do krawędzi parkietu, gdzie czekał na nią Jason, za rękoma założonymi z tyłu.
- Urocze miejsce! - rzucił do niej, przekrzykując tłum. - Jak chcesz rozładować energię, to tam jest bójka! - wskazał na grupkę naparzających się facetów, rozganianych nieudolnie przez ochroniarzy.
Cela uśmiechnęła się do niego, a potem pochyliła, przytrzymując się jego ramienia przy schodzeniu z parkietu.
- Podobam ci się? - zapytała, zaglądając mu w oczy.
Spojrzał na nią zdziwiony, ale nad odpowiedzią nie musiał się zastanawiać.
- Oczywiście Ocelio - odparł prosto i szczerze.
- Ale jako dziewczyna, czy jako kobieta? - dopytała, ocierając się o niego piersiami.
Położył dłoń na jej plecach, delikatnie przyciskając.
- Nie jesteś już dziewczynką. Podobasz mi się taka jaka jesteś. Czemu... czemu teraz o to pytasz? - spytał uśmiechając się kąckiem ust.
- Nie jesteś gejem ani nic takiego, prawda?
- Tyle lat i nie ciągnęło mnie do tego... chyba ci mówiłem, że miałem żonę - odpowiedział mrużąc oczy.
- Ale nie będziemy przecież teraz o niej rozmawiać? - zapytała, przyciskając się całym ciałem do niego.
Złożył czoło na jej głowie, wzdychając ciężko.
- Nie. Raczej nie - odpowiedział obejmując ją.
- Hmmm.. to świetnie - wsunęła mu dłoń pod koszulkę, dotykając blizn na brzuchu i ciesząc się jego reakcją.
Westchnął cicho, upajając się zapachem jej włosów. Spojrzał za nią i szepnął jej do ucha.
- Możemy stąd iść? Tamci się jakoś dziwnie patrzą, a nie chcę się z nimi tobą dzielić.
- Marudzisz - mruknęła zsuwając dłoń niżej i zahaczajc palcami o pasek spodni. Nie mogła dłużej czekać.
- Może i tak... - mruknął, wsuwając dłoń w jej włosy, drugą przesuwając powoli na wcięcie w jej talii. - Czemu teraz? Czemu dopiero teraz? - spytał unosząc jej głowę i stykając swoje czoło z jej.
- Ale co? - zapytała, kompletnie nie rozumiejąc pytania - Nie chcesz? Trudno, może.. - odsunęła się od niego, tasując wzrokiem pomieszczenie. Potrzebowała szybkiego, prostego seksu, bez komplikacji.
- Nie, nie... - zaprzeczył, drapiąc się po głowie. - Po prostu... już dawno czułem, że... tylko... - mówił bezskładnnie. - Całkiem możliwe, że dłuższy czas temu się w tobie zakochałem, ale... ale nie miałem pojęcia co z tym zrobić. Myślałem, że mnie nienawidzisz - powiedział rozkładając ręce.
- Jason - zogniskowała na nim wzrok, z trudem, źrenice miała rozszerzone, oczy zamglone, nieprzytomne. - O czym ty mówisz? Chciałam po prostu.. no wiesz. Nie mogę... za dużo jest. ~ chciała mu wytłumaczyć, ale słowa nie składały się , nie kleiły. Musiała coś robić. - Za długo stoję. Chodź.
- Nic, nic... tak tylko gadam - mruknął zwieszając głowę. - Idę.
- Na dół? - zapytała, ale zawahała się. Coś się zmieniło, wyczuła u niego ponurą rezygnację, przyzwolenie, ale bez ekscytacji. Jego podniecenie gdzieś uleciało. Pozostał nikły cień tego, co czuła wczesniej. Oczywiście,wystarczyło by, ale nie potrzebowała jego łaski. Było tu mnóstwo osób, które z radościa przyjmą to, co miała do zaoferowania.
- Prowadź - wzruszył ramionami.
- Nie będę cię prosić - cofnęła się, wyraźnie wkurzona. Czy faceci muszą tak komplikować proste rzeczy? - Nie ty, to ktoś inny. Wracaj do domu. Już.
- Co? Serio? Tylko o to ci chodzi? - zdziwił się, opuszczając ręce, jakby zawiedziony.
- Nie ma cię. Już! - warknęła, wodząc rozgorączkowanym spojrzeniem po zgromadzonych na sali. Potrzebowała obniżyć bolesne napięcie. Taniec nie pomagał i czuła, ze zaraz eksploduje od adrenaliny i innych hormonów skumulowanych we krwi.
 
__________________
Pół człowiek, a pół świnia, a pół pies

^(`(oo)`)^
Fearqin jest offline