Castor rozkoszował się widokiem durniów, liczących na jakiś łatwy profit. Smuciło go jedynie, że wciąż pozostawał tak mało znany. Inaczej pewnie teraz czyściliby mu buty, a tak musiał się z nimi teraz babrać. Jako, że był w dość trudnym położeniu taktycznym, musiał polegać na charyzmie i intelekcie. Ani jedno, ani drugie nie powinno być cechą dominującą u tych pajaców. Dlatego był spokojny. W sumie nie chciał ich krzywdzić, bo szkoda mu było amunicji.
- Tak, masz rację... - zaczął głosem niepewnego, przestraszonego cywila - Kurcze, ale mnie nakryliście... Pracuję dla Czerwieni Praure i to w sumie trochę ich statek... Bo chyba nie myśleliście, że kogoś poza dożą Marcelem Michaovem stać na takie cacko?
Zimny by pokazać, że nie zamierza się z nimi pojedynkować, uniósł delikatnie otwarte dłonie do góry, na wysokość barku.
- Możemy się jakoś dogadać, prawda? Nie zabijajcie mnie, jeśli chcecie ten statek. Póki nie przeprogramujecie go, tylko ja mogę go obsługiwać i androidy. Może więc jeśli pozwolę wam go przeprogramować, puścicie mnie żywego?
Oczywiście kto znał Zimnego, ten wiedział że musiał mieć plan i że za nic nie zamierza ot tak oddać statku. Za to z chęcią sprawdzi czy wciąż działają systemy antywłamaniowe.
__________________ Something is coming... |