Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-06-2013, 16:44   #20
Ajas
 
Ajas's Avatar
 
Reputacja: 1 Ajas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie cośAjas ma w sobie coś
Gdy zajęcia dobiegły końca chłopak zgodnie z niepisaną umową, stawił się w sali treningowej, odziany jedynie w krótkie spodenki i koszulkę bez rękawów. Po krótkim namyśle stwierdził jednak, że górna część garderoby nie będzie mu zbytnio potrzeba, więc po chwili zaprezentował światu swój umięśniony tors, a palce jego dłoni splotły się, gdy począł rozgrzewać nadgarstki.

Francuska była już na miejscu, rozciągając się przed walką. Widząc Borysa puściła mu jadowite spojrzenie. Ubrana była całkiem podobnie do Borysa, z tym że jakby był to bardziej damski ubiór. Koszulka bez ramiączek, koloru bieli i czarne szorty. Na stopach miała jakieś tenisówki.

- A twoja dziewczyna gdzie? Nie przyjdzie oglądać? - Rzekła szyderczo, podnosząc się.

- Nie wiem czy będzie to widok warty oglądania. -stwierdził wesoło bokser i uśmiechnął się lekko, gdy skóra na jego ciele poczęła drżeć. W sumie od dłuższego czasu chciał to przetestować, a nie miał jeszcze ku temu okazji, tak więc ta walka była bardziej efektem ciekawości niżeli urażonej dumy. Z cichymi pyknięciami, na skórze mężczyzny, poczęły pojawiać się czarne płytki, które łączyły się ze sobą w coś na kształt pancerza. Po chwili już całe ciało, Borysa zmieniło barwę na czarną, a on spojrzał na dziewczynę swoim zmienionym obliczem.




- To zaczynamy? -zapytał gdy jego szczęka poruszała się powoli, wydając potężny zgrzyt przy każdym ruchu, a on niczym potężny ociężały golem przestąpił jeden krok w stronę dziewczyny, francuskiego pochodzenia.

- Aya.... jak dobrze że wzięłam ze sobą otwieracze do puszek! - Uśmiechnęła się diabelnie wskazując wzrokiem na swoje wibrujące pięści. Postąpiła tylko jeden krok, by nagle wystrzelić skokiem do Borysa, jeszcze w powietrzy wykonała obrót dookoła siebie, chcąc uderzyć pięścią na odlew w nowe oblicze Rosjanina.

Borys stojąc w miejscu wzrokiem począł wodzić za nadlatująca pięścią, która po chwili gruchnęła z metalicznym brzdękiem w jego twarz. Jego głowa przechyliła się delikatnie w bok, jednak uśmiech nie zszedł z niej nawet na chwilę. - Oj, uważaj by się nie połamać. -odparł, gdy jego zbroja niczym żywa istota, zabłyszczała lekceważąco nawet nienaruszona. Dłoń chłopaka z prędkością żółwia poczęła unosić się w górę by złapać dłoń Francuzki, która chyba musiałaby stać nieruchomo by tak wolny chwyt jej dosięgnął. Borys po prostu chciał sprawdzić wytrzymałość pancerza królów, siłę skorupy niepozornego żyjąta...


… zwanego królem tasmańskich wód. Krab Tasmański, stworzenie które żyło na głębokościach zmuszających jego pancerz do niesamowitego rozwoju. Skorupa tego stworzenia, przepełniona była włóknami węglowymi, które swoją strukturą przypominały diament. Minerał który za nic miał sobie ciśnienie, czy tez uderzenia.

- To była próba słodziaku. - Zadrwiła Claudette czując się zbyt pewnie, nawet nie próbowała unikać, tylko cofnęła obie pięści w tył, a te tym razem zawibrowały złowrogo. Ze zwykłych uderzeń Borys drwił, więc pomyślała że wszczepy troszkę ostudzą jego pewność. Obie piąstki poszybowały w stronę torsu wielkoluda.

Ataki gruchnęły o tors młodzieńca, który mimo swego pancerza poczuł uderzenie od którego zgiął się lekko. Jednak królem nazywało się tych którzy potrafili zachowywać spokój i dostojność w każdej sytuacji. Dla tego jego ręka dalej kontynuowała swoja podróż, a pewność Claudette, sprawiła że czarne palce oplotły przegub jej prawicy. Borys zaś począł zaciskać dłonie ze swoją destruktywną siłą, niczym krab który w końcu pochwycił intruza.

Bez skutecznie usiłowała wyzwolić się z mocarnego uścisku Borysa jednak bez skutecznie. Facet miał ręce jak imadła hudrauliczne. - No proszę...- Stęknęła nadal się szarpiąc.

- Co ja teraz zrobię? - Rzuciła jakby mało przejmowała się swoją pozycją. Taki duży osobnik pewnie miał problemy z utrzymaniem równowagi, więc z całej siły wszczepów kopnęła go w kolano.

Noga borysa ponownie metalicznie szczęknęła... a noga poczęła z wolna się uginać. Chłopak był teraz niczym żywa forteca, wolny i niemal nie do zatrzymania. Jego druga ręka niczym ślimak poczęła ruszać w stronę brody, ciągle trzymanej dziewczyny. - Uważaj... -powiedział powoli, niczym żółw wybudzony z drzemki... i nagle czarny pancerz zniknął z jego ciała, a powróciła normalna sylwetka wyszczerzonego Borysa. Poskutkowało tym, że powolna dotychczas dłoń, w swej kreweciej postaci wystrzeliła prosto w podbródek dziewczyny, która Jankovic na wszelki wypadek puścił.

De Noirceur nie spodziewała się tak szybkiej przemiany, dostała takiego kuksańca że odrzuciło ją parę dobrych metrów w tył. Jednak na jej twarzy nie pojawiła się żadna większa oznaka obrażeń. Rozmasowała podbródek z szyderczym usmieszkiem.

- Nie tylko ty jesteś twardy *imbécile* -

- Czyli nie muszę się ograniczać? -zapytał Borys i dla demonstracji gruchnął pięścią w worek treningowy, który pękł od siły ciosu. - Krewetka modliszkowa to stworzenie o sile ramion porównywalnym do wystrzału pistoletu, jednak ona jest trochę mniejsza niż ja. -wytłumaczył wesoło Borys, po czym przyjął gardę bokserska i podskoczył parę razy w miejscu. - Druga runda. -zaprosił francuzkę Jankovic.

Żyłka na czole Claudette zapulsowałą. - Zgniotę cię!! - Tak jak przedtem jej ręce zawibrowały, do tego jeszcze jej nogi. Nie minął nawet ułamek sekundy, a już rzuciła się do szaleńczego biegu, by nagle zatrzymać się tuż przed Borysem. Dzikim wrzaskiem zamierzała posłać go podbródkowym w powietrze. Taki był plan a jak wyjdzie ma się dopiero przekonać.

Borys uskoczył jednak w bok, pięści były wszak jego specjalnością. Zatoczył się z lewej by uderzyć w bok dziewczyny, ale w ostatnim momencie skręcił ciało w zupełnie odwrotnym kierunku, by to prawy sierpowy, poszybował na spotkanie z ciałem kobiety.

Piącha została pochwycona przez dwie mniejsze które nalażały do francuski.

- No no... silnyś... - Wycedziła próbując utrzymać łapę Borysa. Nagle obróciła się by rzucić szarpnięciem obu rąk olbrzymem o podłogę.

Borys jak gdyby tylko na to czekał, bowiem obrócił się w tą samą stronę co kobieta, druga ręką obejmując ją w pasie niczym w tańcu. - Dobrze tańczysz. -zaśmiał się, pacnął jedna z czółek w czoło dziewczyny... po czym wyrwał rękę z jej uścisku i odwrócił się z wesołym uśmiechem. - Runda druga skończona, na dziś starczy. -stwierdził jak gdyby nigdy nic i chwycił w dłoń swoją koszulkę.

- E?! Co jak?! Jak druga runda, ej! Jeszcze moge walczyć! - Niczym oburzona damulka wyprostowała ręce wzdłuż ciała unosząc barki. Z taką posturą zbliżyła się do olbrzyma.

- Dlaczego?! - Tupnęła w podłogę. Jej piąstki były zaciśnięte i zgięte w nadgarstku ku zewnętrznej strony dłoni.

- Chodzimy do jednej klasy, dalsza walka mogłaby tylko sprawić że zrobilibyśmy sobie nawzajem krzywdę. A jak mówiłem chciałem Ci tylko pomóc rozładować energię.- stwierdził zarzucając koszulkę na ramię. - Następnym razem możemy iść na kawę o ile taki sposób ci nie pasuje.- dodał wesoło.

Claudette ochłonęła, ale przekrzywiła nieco głowę w bok, ciekawie przyglądając się Borysowi, jakby go oceniała wzrokowo.

- Zapraszasz mnie na kawę? Jesteś pierwszym facetem w tej szkole który to zrobił bez jąkania się. - Zaśmiała się cicho. - Dobrze... tylko wybierz jakiś ładny lokal - Przeczesała włosy, po czym krokiem modelki skierowała się ku wyjścia z sali gimnastycznej.
Borys uśmiechnął się i lekko pokręcił głową... kobiety jednak były bardzo proste. Chłopak skierował się do swojego pokoju, by tam obmyć się i przyszykować do odlotu do Grenlandi.
 
__________________
It's so easy when you are evil.
Ajas jest offline