- Herr Wolfgan Frugel jesteście świetni w tym Waszym incognito. Nie domyśliłbym się żeście majster magii. Raczej żech jest smog ognisty - skwitował dowcipnie Markus, gdy Magister Ognia wyjawił im swą tożsamość.
Dopiero w zaciszu gospody, odzyskał uczony swój rezon.
Przez całą drogę do zajazdu cyrulik próbował doprowadzić się do ładu ze swym zakrwawionym odzieniem i zszarganą nerwami duszą. Niestety, nawet deszczówka nie dawała rady sprać krwi zwierzoludzi, nie mówiąc nic o kiepskim samopoczuciu. Ba!, Żołądek Oppela też dawał mu się we znaki. Dopiero parę łyków gorzałki od Magnusa uśmierzyło gastryczne dolegliwości. - Gdyby nie Wy byłoby z nami krucho panie zaklinaczu - podziękował magusowi w imieniu kompani. O dziwo, nikt się z tym nie kwapił. - Nie często się zdarza mieć szczęście przeżyć napad bestii mroku. A co do mnie, to rzeczywiście miałem z nimi trochę styczności, ale żaden ze mnie wojak. Częściej rzygam jako ten wielki nieczysty, he, he - próbował zażartować.
- Tak rozpytujecie nas z ciekawości czy z konkretniejszą propozycja? Czyżbyście mieli dla nas robótkę? No, nie krępujcie się. Gadajcie. Wszak ludziom na trakcie się nie odmawia- Oppel potrafił zwęszyć interes.
Ostatnio edytowane przez kymil : 24-06-2013 o 18:59.
|