Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-06-2013, 22:04   #435
Qumi
 
Qumi's Avatar
 
Reputacja: 1 Qumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetny
Grupa zdecydowała udać się do obozu Szyfromagów z pomocą. Gravin wskazał im zarośniętą drogę, oblepioną żółtymi liśćmi i nagimi gałęziami.

- Mają obóz w Witchlight, durnie. Nie chcieli się z nami podzielić ruinami wioski a teraz cierpią.- westchnął po chwili - Mimo to... nikomu nie życzę tego co widziałem... nawet im... nawet... -wzdrygnął się.

- Zostanę z Minate przy statku... na wszelki wypadek. - powiedział Baltazar Zagrakowi spoglądając na poddenerwowanego kapitana. - Mogłeś go nastroić trochę mniej... buntowniczo, zapewnić o zrozumieniu... - westchnął kapłan.

Droga do wioski wiła się dość długo. Uschłe liście i gałęzie trzeszczały pod stopami podróżników, obwieszczając niemal wszelkiej zwierzynie dookoła, że ktoś nadchodzi. Drzewa dookoła były już prawie całkowicie nagie - jedynie pojedyńcze liście wciąż spoczywały na czarnych, brązowych czy popielatych gałęziach.

[right][size=1]Szansa na znalezienie krateru: 38 vs 20! Porażka!
Szansa na spotkanie wroga: 51 vs 25! Porażka!


Choć wydawało się wam, że ktoś lub coś ciągle was obserwuje zza drzew, kamieni i krzaków - nikt was nie zaatakował. Być może były to tylko nerwy - efekt opowieści Gravina.

Im bliżej byliście wioski, tym droga była w lepszym stanie. Nadal pokrywały ją korzenie, gałęzie i liście - ale widać było, że ktoś niedawno próbował choć odrobinę oczyścić ścieżkę.

Witchlight okazało się dokładnie tym co opisał Gravin - opuszczoną ruiną wioski lub małego miasta, jak kto woli. Większość budynków była już tylko stertą kamieni. Szare, ociosane sterty gruzu obrośnięte roślinnością i przysypane ziemią i piaskiem. Wyglądało na to, że dawno nikogo tu nie było. Jedynie pięć budynku w Witchlight zachowało się w jako tako używalnym stanie. Jednym z nich była wysoka wieża, pozostałe wyglądały na normalne domy.

Ruiny były wyjątkowo ciche. Nikt was nie powitał, nikt nie krzyczał z przerażenia. Jedynie wiatr wył pomiędzy kamieniami.


No — sapnął Zagrak. — To gdzie są ci magicy? Zaraz... myślicie, że to jakaś zasadzka? Bardzo tu cicho.

- Za cicho, może być i zasadzka, albo po prostu przybyliśmy za późno. - Wojownik odpowiedział Zagrakowi, jednocześnie starał się rozejrzeć za jakąkolwiek wskazówką co tu się mogło stać. - Proponuję sprawdzać budynki po kolei, najpierw przez okna, dopiero potem wchodząc do środka, tak żeby nie dać się otoczyć i mieć ewentualne miejsce na odwrót. - Rzucił racjonalnie dhampir.

Zagrak skinął głową i ruszył ostrożnie, by zajrzeć do najbliższego budynku.

Aether wymruczał kilka niezrozumiałych słów i zaczął dokładniej przyglądać się okolicy. Szukał przejawów działalności magicznej, a robił to z dwu powodów. Po pierwsze jeśli tu bronili się magowie to można było się spodziewać magicznego tałatajstwa porozrzucanego tu i ówdzie a lepiej w takie zaczepno obronne niespodzianki nie wdepnąć. Po drugie, jeśli magowie ciągle mieli na sobie zaklęcia ochronne dla oczu diablęcia będą się jarzyć jak pochodnie.

Aether przyjrzał się okolicy za pomocą wzmocnionego magią wzroku. Promień zaklęcia był ograniczony, więc musiał trochę się przespacerować, obejść budynki, które zasłaniały mu widok, spojrzeć pod innym kontem. W końcu, doszedł do wniosku, że nie wykrywa magicznych aur... z wyjątkiem jednego miejsca. Wieży.

Budynek, do którego zajrzał Zagrak był na wpół zawaloną ruderą. Ściany budynku pokrywały wciąż resztki białej farby - znak, że budynek musiał być kiedyś czymś ważnym.



W środku znajdowało się wiele gruzu, ale pod nim widać było resztki zniszczonych mebli, regały na książki, nie było śladu po książkach, żelazne kraty, a nawet wannę.

Zagrak test percepcji: 17 + 4 + 2 (rasowa premia) = 23 vs 23! Sukces!

W stercie gruzu coś nagle uchwyciło uwagę krasnoluda. Sporadyczne promienie słońca, które dostawały się przez dziury w ścianach i dachu, spadły na coś, co odpowiedziało im swoim blaskiem. Zagrak podszedł ostrożnie do sterty gruzu i schylił się. Sięgnął pod kamienną cegłę i wyciągnął niewielki srebrny obiekt. Grzebień. Piękny, srebrny grzebień ze zdobieniami fal i ptaków.

Nie wiedząc do końca, co o tym myśleć, krasnolud wrócił do reszty.

Nie znalazłem niczego ważnego — oznajmił. — W tym domu nikogo nie ma. W ogóle myślę, że może nie być zasadzki, ale trzeba być zawsze ostrożnym — powiedział, podchodząc do kolejnego budynku i jeśli nikt do niego nie zaglądał, patrząc do środka.

Budynek obok był w dużo gorszym stanie. Część dachu zapadła się, choć reszta zdawała się trzymać stropu. Zagrak wszedł ostrożnie do budynku i zaczął się rozglądać. Nie znalazł jednak nic oprócz gruzu i dzikiej roślinności.

Don pomógł Zagrakowi przeczesywać wszystkie pozostałe budynki. Bez pośpiechu i w miarę systematycznie, tak żeby się w nic nie wpakować nieopatrznie ale też niczego nie przeoczyć. Chociaż wojownik doskonale wiedział że nie ma sokolich oczu jeśli chodzi o detale.
 
Qumi jest offline