Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 18-05-2013, 04:36   #431
 
Yzurmir's Avatar
 
Reputacja: 1 Yzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie coś
Nie wiem — odparł Zagrak cicho, rozglądając się po pokładzie podobnie jak Don. — Ale ogłuszyli wartowników; leżą oni teraz o tam. Demonolog powinien ich obejrzeć. Chodźcie, może zdołamy zaskoczyć tych gnojków, nie wydaje mi się, żeby mnie zauważyli.
 
Yzurmir jest offline  
Stary 18-05-2013, 15:13   #432
 
Pan Błysk's Avatar
 
Reputacja: 1 Pan Błysk ma wyłączoną reputację
Piekielna krew gotowała się w żyłach Erebosa. Czuł gniew nie wiedząc na co czy na kogo. Było to dziwne uczucie, pierwotne. Wiedział, że pochodzi z dawnych czasów, czasów jeszcze przed jego urodzeniem. Wynikało z jego diabelskiego dziedzictwa. Tylko dlaczego budziło się teraz? Na co reagowała jego krew? Nie miał pojęcia a przez to jego gniew jeszcze bardziej narastał. A teraz ku jego wielkiej uldze znalazł się ktoś na kim będzie można tę złość wyładować, popuścić trochę wodze wewnętrznej bestii. Może trochę ją to uspokoi... może.

-Najpierw zajmijmy się nieproszonymi gośćmi, potem ich ofiarami. - Aether z trudem się powstrzymywał aby nie wybiec na pokład w poszukiwaniu przeciwników. Mimo wszystko nauka siostry nie poszła w las. Sięgnął do torby wyjmując kilka drobiazgów i umieścił je w sakiewce przy pasie. Wszystkie z wyjątkiem skrawka metalu który schował w dłoni szepcząc słowa w mrocznym języku.

Na koniec sięgnął myślą do Zorsala przywołując go i ostrzegając o niebezpieczeństwie. Dodatkowa para oczu zawsze się przyda jeśli dojdzie do walki.
 

Ostatnio edytowane przez Pan Błysk : 19-05-2013 o 08:08.
Pan Błysk jest offline  
Stary 20-05-2013, 22:34   #433
 
Qumi's Avatar
 
Reputacja: 1 Qumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetny
Creesy zmrużył oczy słuchając słów kransoluda i szybkiej wymiany zdań. Sięgnął po serwetkę, wytarł usta i odłożył ja na bok.

- Jeśli bylibyście tak mili, zajmijcie się naszymi intruzami przez jakiś czas. Ja udam się do kajut, aby zwołać załogę. Niedługo do was dołączę. - wziął głęboki wdech i sprintem ruszył w stronę schodów. Kiedy tylko znalazł się pod pokładem statku, natychmiast zaczął krzyczeć.

- Zbiórka panienki! Intruzi na pokładzie! Trzeba im pokazać co robimy z parszywymi, zawszonymi kikutami, których nawet portowa dziewka nie tknie! Dalej! Na pokład! Ruszać się! - słyszeliście wychodząc z kabiny kapitana na pokład.

Sabotażyści test percepcji: 19 + 4 = 23!
Zagrak test skradania: 9 + 0 = 9 vs 23! Porażka!
Don test skradania: 14 + 3 = 17 vs 23! Porażka!
Baltazar test skradania: 7 + 1 = 8 vs 23! Porażka!
Exter test skradania: 5 + 2 = 7 vs 23! Porażka!
Jasper test skradania: 13 + 8 = 21 vs 23! Porażka!
Aether test skradania: 8 + 4 = 12 vs 23! Porażka!
Elysena test skradania: 12 + 3 = 15 vs 23! Porażka!

Bohaterowie inicjatywa: 5 + 4 = 9
Sabotażyści inicjatywa: 3 + 6 = 9!

Bohaterowie inicjatywa: 15 + 4 = 19!
Sabotażyści inicjatywa: 17 + 6 = 23!

Sabotażyści zaczynają!

- Co do... na cipkę Besmary! Nakryli nas! Wy dwaj z tyłu! Zajmijcie się beczkami z oliwą i ogniem, reszta za mną! Nie dajcie im przeszkodzić naszym planom! - krzyknął wysunięty na przód zbir.

- Jak z nimi skończymy będą macać cycuszki Besmary po drugiej stronie tafli! - krzyknął kolejny.

- Przestań pierdolić, wierszokleta. Mordy trzeba teraz obić, nie tworzyć opery. - odkrzyknął inny na co "wierszokleta" jedynie prychnął.

Zbiry dobyły krótkie miecze i kusze i ruszyły do ataku.

Sabotażysta 6 atak kuszą Zagrak: 11 + 2 = 13 vs 20! Pudło!
Sabotażysta 4 atak kuszą Aether: 5 + 2 = 7 vs 18! Pudło!
Sabotażyska 1 atak krótkim mieczem Don: 7 + 1 = 8 vs 20! Pudło!
Sabotażyska 6 atak krótkim mieczem Zagrak: 16 + 1 = 17 vs 20! Pudło!
Sabotażyska 3 atak krótkim mieczem Aether: 18 + 1 = 19 vs 18! Trafienie!
Obrażenia: 6 + 1 = 7!
Sabotażyska 2 atak krótkim mieczem Jasper: 19 + 1 = 20 vs 16! Szansa na krytyk!
Potwierdzenie krytyka: 17 + 1 = 18 vs 16! Potwierdzony!
Obrażenia: 4 + 4 + 2 = 10!

3 rundy do podpalenia żagla.

Sabotażyści stojący na środku statku przed masztem wycelowali swoje kusze i wypuścili salwę śmiercionośny bełtów - wszystkie jednak wbiły się w deski pokładu za plecami bohaterów. Widać półmrok oraz zaskoczenie nie sprzyjały celności.

Zaraz po salwie z kuszy, reszta sabotażystów rzuciła się na bohaterów. Każdy wybrał sobie jednego za cel, tworząc razem mur, który trudno będzie rozbić. Nawet jeśli jeden z nich polegnie lub ucieknie - próba przebiegnięcia przez wyrwę mogłaby się okazać śmiertelna.

Ostrza krótkich mieczy zabłysły w zachodzącym słońcu. Większość z nich nie trafiła celu, ale dwa wyjątkowo zawzięte miecze zdołały przebić się przez obronę i delikatną tkankę swoich wrogów.

Aether i Jasper mogli tylko szeroko otworzyć oczy, gdy poczuli głębokie ukłucie - pierwszy w lewy bark, drugi w prawe udo. Rany wydawały się poważne, ale nie na tyle aby powalić bohatera z kasyna oraz najemnika.

Don hp: 44
Zagrak hp: 45
Baltazar hp: 41
Exter hp: 22
Jasper hp: 20 (30)
Aether hp: 30 (7 stłuczeń), Ablative armor (+2 force armor bonus, 20 stłuczeń)
Elysena hp: 23
Tura bohaterów.


 

Ostatnio edytowane przez Qumi : 20-05-2013 o 22:41.
Qumi jest offline  
Stary 24-06-2013, 22:03   #434
 
Qumi's Avatar
 
Reputacja: 1 Qumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetny
Creesy zmrużył oczy słuchając słów kransoluda i szybkiej wymiany zdań. Sięgnął po serwetkę, wytarł usta i odłożył ja na bok.

- Jeśli bylibyście tak mili, zajmijcie się naszymi intruzami przez jakiś czas. Ja udam się do kajut, aby zwołać załogę. Niedługo do was dołączę. - wziął głęboki wdech i sprintem ruszył w stronę schodów. Kiedy tylko znalazł się pod pokładem statku, natychmiast zaczął krzyczeć.

- Zbiórka panienki! Intruzi na pokładzie! Trzeba im pokazać co robimy z parszywymi, zawszonymi kikutami, których nawet portowa dziewka nie tknie! Dalej! Na pokład! Ruszać się! - słyszeliście wychodząc z kabiny kapitana na pokład.

Sabotażyści test percepcji: 19 + 4 = 23!
Zagrak test skradania: 9 + 0 = 9 vs 23! Porażka!
Don test skradania: 14 + 3 = 17 vs 23! Porażka!
Baltazar test skradania: 7 + 1 = 8 vs 23! Porażka!
Exter test skradania: 5 + 2 = 7 vs 23! Porażka!
Jasper test skradania: 13 + 8 = 21 vs 23! Porażka!
Aether test skradania: 8 + 4 = 12 vs 23! Porażka!
Elysena test skradania: 12 + 3 = 15 vs 23! Porażka!

Bohaterowie inicjatywa: 5 + 4 = 9
Sabotażyści inicjatywa: 3 + 6 = 9!

Bohaterowie inicjatywa: 15 + 4 = 19!
Sabotażyści inicjatywa: 17 + 6 = 23!

Sabotażyści zaczynają!

- Co do... na cipkę Besmary! Nakryli nas! Wy dwaj z tyłu! Zajmijcie się beczkami z oliwą i ogniem, reszta za mną! Nie dajcie im przeszkodzić naszym planom! - krzyknął wysunięty na przód zbir.

- Jak z nimi skończymy będą macać cycuszki Besmary po drugiej stronie tafli! - krzyknął kolejny.

- Przestań pierdolić, wierszokleta. Mordy trzeba teraz obić, nie tworzyć opery. - odkrzyknął inny na co "wierszokleta" jedynie prychnął.

Zbiry dobyły krótkie miecze i kusze i ruszyły do ataku.

Sabotażysta 6 atak kuszą Zagrak: 11 + 2 = 13 vs 20! Pudło!
Sabotażysta 4 atak kuszą Aether: 5 + 2 = 7 vs 18! Pudło!
Sabotażyska 1 atak krótkim mieczem Don: 7 + 1 = 8 vs 20! Pudło!
Sabotażyska 6 atak krótkim mieczem Zagrak: 16 + 1 = 17 vs 20! Pudło!
Sabotażyska 3 atak krótkim mieczem Aether: 18 + 1 = 19 vs 18! Trafienie!
Obrażenia: 6 + 1 = 7!
Sabotażyska 2 atak krótkim mieczem Jasper: 19 + 1 = 20 vs 16! Szansa na krytyk!
Potwierdzenie krytyka: 17 + 1 = 18 vs 16! Potwierdzony!
Obrażenia: 4 + 4 + 2 = 10!

3 rundy do podpalenia żagla.

Sabotażyści stojący na środku statku przed masztem wycelowali swoje kusze i wypuścili salwę śmiercionośny bełtów - wszystkie jednak wbiły się w deski pokładu za plecami bohaterów. Widać półmrok oraz zaskoczenie nie sprzyjały celności.

Zaraz po salwie z kuszy, reszta sabotażystów rzuciła się na bohaterów. Każdy wybrał sobie jednego za cel, tworząc razem mur, który trudno będzie rozbić. Nawet jeśli jeden z nich polegnie lub ucieknie - próba przebiegnięcia przez wyrwę mogłaby się okazać śmiertelna.

Ostrza krótkich mieczy zabłysły w zachodzącym słońcu. Większość z nich nie trafiła celu, ale dwa wyjątkowo zawzięte miecze zdołały przebić się przez obronę i delikatną tkankę swoich wrogów.

Aether i Jasper mogli tylko szeroko otworzyć oczy, gdy poczuli głębokie ukłucie - pierwszy w lewy bark, drugi w prawe udo. Rany wydawały się poważne, ale nie na tyle aby powalić bohatera z kasyna oraz najemnika.

*Pięknie, ktoś chce nas wykończyć, tak, jak my Pianoskoczka.* - sarknął w myślach Don. Przed sobą przynajmniej miał pełno celów, teraz trzeba było tylko trafić. Wziął szeroki zamach i zaatakował obu stojących przed sobą napastników.

- Kto nie zwieje, zdechnie, to wam gwarantuję! - Rzucił do przeciwników szczerząc kły.

Don atak pałaszem vs Sabotażysta 1: 19 + 7 = 26 vs 17! Sukces!
Potwierdzenie krytyka: 5 + 7 = 12 vs 17! Niepotwierdzony!
Obrażenia: 4 + 3 + 4 = 11!
Don atak pałaszem vs Sabotażysta 6: 8 + 7 = 15 vs 17! Pudło!

Ostrze pałasza Dona wbiło się głęboko w bok zbira stojącego tuż przed nim. Wykorzystując momentum swojego uderzenia, dhampir spróbował pchnąć ostrze w stronę stojącego obok drugiego zbira - ten jednak uskoczył w tył i uniknął pałasza. Trafiony zbir chwycił się mocno za bok i pisnął z bólu.

Pierwsza krew należała do napastników. Co gorsza była to jego krew, co niespecjalnie spodobało się detektywowi. Wyjął rapier i szybko, zaklinając wcześniej broń zaatakował stojącego przed nim przeciwnika.

Jasper atak rapierem vs Sabotażysta 2: 10 + 6 = 16 vs 17! Pudło!

Z elegancją właściwą tylko sobie, Jasper wycelował szpic rapiera w prawy bark zbira. Ten jednak przejrzał jego zamiar i sparował uderzenie swoim mieczem.

Zagrak zasłonił się tarczą przed ciosami łotra i zaczął mamrotać pod nosem, wzywając nadprzyrodzone siły, którym służył. Po chwili pomiędzy drugą a trzecią linią wrogów coś błysnęło i w powietrzu ukazała się biała, choć na pół przezroczysta, wersja jego krasnoludzkiego topora. Duchowa broń zaczęła atakować jednego ze zbirów próbujących podpalić statek.

Duchowa broń atak vs Sabotażysta 8: 6 + 7 = 13 vs 17! Pudło!

- Co do chuja... - krzyknął zbir widząc materializującą się przed nim broń stworzoną z czystej energii. Mógł tak stać jeszcze długo wpatrując się w zdziwieniu na duchową broń, ale na szczęście szybko się opamiętał i zdołał uniknąć ciosu jaki broń chciała mu wymierzyć.

Diablę nie przejmując się chwilowo zranionym barkiem przeszedł do kontrofensywy. Wyprowadził proste cięcie mieczem na przeciwnika przed sobą, jednak to nie na tym ataku był skupiony. Jego druga dłoń kończyła właśnie kreślić w powietrzu mistyczne symbole. W końcu Erebos dokończył zaklęcie magiczną frazą.

Erebos atak vs Sabotażysta 3: 15 + 6 - 2 = 19 vs 17! Trafienie!
Obrażenia: 4 + 2 = 6!
Erebos test koncentracji: 12 + 9 = 21 vs 19! Sukces!
Obrażenia Stone Call: 12!
Sabotażysta 3, 4, 5, 6, 7, 8: 12 obrażeń
Exter atak vs Sabotażysta 2: 15 + 3 = 18 vs 14! Sukces!
Obrażenia: 13!

Sabotażyści dosłownie osłupieli na parę sekund pod naporem uderzeń i magii bohaterów kasyna! Erebos ciął głęboko swoim mieczem w prawe przedramię swojego przeciwnika, drugą dłonią wymachują tajemne symbole. Spod stóp sabotażystów wyrosły malutkie kamyczki i pył wirujący dookoła ich stóp. Za pomocą pojedynczego gestu - machnięciem dłonią w górę - kamyczki i pył wzniosły się w powietrze niczym chmara szarańczy, kąsają i raniąc każdego kto znalazł się w jej zasięgu.

Za plecami pierwszej linii, Exter już szykowała swoje “zaklęcie”. Obserwował ją niewzruszony ojciec, analizujący sytuację.

Promień płynnego ognia wystrzelił z jej palców, trafiając w klatkę piersiową do tej pory nienaruszonego sabotażystę. Statek wypełnił krzyk bólu. Mężczyzna krztusił się gorącym powietrzem, które wypełniło jego płuca w momencie gdy krzyknął.

- Chuj z tym! - krzyknął któryś z sabotażystów z tyłu i wskoczył do wody. Reszta spojrzała po sobie niepewnie i skorzystała z przykładu. Parę sekund później pojawił się kapitan z załogą. Z wyciągniętą szablą rozejrzał się po pokładzie widząc tylko sterty kamieni, beczki z oliwą, ślady krwi i bojowniczo nastawionych bohaterów.

- A niech mnie popieści Gozreh, co tu się stało? - spytał nie kryjąc zdziwienia.

+4800 xp dla drużyny, czyli +800 xp na osobę

- To zależy, chyba właśnie uratowaliśmy twój statek przed podpaleniem. Jeden widzę nawet nie zdążył uciec... reszta najwyraźniej solidnie oberwała. - Don podszedł do beczek stojących pod masztem, sprawdzić dokładnie ich zawartość, chociaż był niemal pewien co w nich znajdzie.

Metodycznie oczyścił s krwi ostrze i schował do pochwy. Teraz mógł się zająć ranami, na szczęście komponent którego wymagało zaklęcie dosłownie wypełniał wszystkie jego arterie.

-Ia Zixul zi Azkak
Ia Gula zi Pazu
Alal uggae Utukku Xul
-Wyrecytował a jego rana zaczęła się z wolna regenerować.

Szkoda — powiedział Zagrak, nie bardziej przejęty tym, co właśnie się wydarzyło, od innych. W ciągu ostatnich tygodni zdołał już przywyknąć do takich przygód. — Jakbyśmy któregoś złapali, to byśmy go mogli przepytać. Nie ma ktoś przypadkiem takich, kurwa, zaklęć, co po prostu pozbawiają przytomności? Zamiast tego... od razu ich jebanymi płomieniami razić, cholera...

Podszedł do zakrwawionego zbira leżącego na pokładzie i szturchnął go lekko butem, po czym pochylił się i posłuchał jego oddechu.

No dobra, ten tutaj żyje, jak się zdaje. Więc nie jest aż tak źle, może jeszcze da radę go przesłuchać. W drodze na wyspę — dodał znacząco, spoglądając na kapitana. — Jeśli ktoś nas próbuje zatopić zanim tam wypłyniemy, to znaczy, że trza wypływać jak najszybciej.

- Aj, ludziska! Słyszeliście krasnoluda. Ruchy, ruchy! - krzyknął kapitan do załogi.

Sabotażysta 3 ustabilizowany, nieprzytomny

Hej, Jasper, chodź no tu, kurna. Ty się lepiej znasz na lokalnym półświatku... Widzisz na nim jakieś znaki czy, nie wiem, psia mać, tatuaże, coś, co by pokazywało, do jakiego gangu należy?

Don odwrócił się od beczek słysząc o tym że jeden przeżył i nie uciekł.

- No dobrze, zorganizuję coś, żeby pomóc mu nieco mówić. Jak tak dalej pójdzie to wygryzę miejskiego kata z roboty. - Dhampir pokręcił głową, na wspomnienie ostatniego masochisty z jakim przyszło mu się babrać.

- A ja chciałbym wiedzieć dlaczego “miejscowy półświatek” jest tak zdesperowany aby wysadzać statek na którym jesteście. - Erebos nie miał zamiaru podążać na ślepo przez tą awanturę.

- Cholera ich wie, może stwierdzili że pozbywając się nas będą mogli przejąć kasyno, może zaczęli się nas bać po tym jak zajęliśmy się kilkoma rabusiami w klasztorku, ewentualnie chcieli się zemścić za miejscową rozrywkę pod postacią Rozpruwacza z Jabola, którego niedawno dostarczyliśmy do miejskiego lochu. No i jeszcze zostaje zawsze Zincher, z którym mieliśmy kilka razy starcie. Elfiątko zapomniało wspomnieć że przebywanie w naszej okolicy jest mało bezpieczne? - Zakończył wyliczankę wojownik.

Ha! Prawda to — potwierdził krasnolud. — Mnie już w tym momencie mniej dziwi, że ktoś chce się nas, kurwa, pozbyć, a bardziej mnie zastanawia, kto to może być. Chociaż mam takie przeczucie, że to mogło mieć jakiś związek z naszą podróżą. Nie sądzę, żeby mogli myśleć, że zaszkodzą kasynu albo wyeliminują nas, podpalając tę łódź, no nie?

- Jeśli macie jakąś linę... cholera przecież to statek... - Rozejrzał się i bezceremonialnie porwał zwój liny która aktualnie nie była używana. - Najpierw go unieruchomimy a potem spróbuję przywrócić mu trochę kolorków.

Weźże go tylko do środka. — Zagrak machnął ręką. — Musi być jakieś puste pomieszczenie gdzieś na tym statku.

- Na pewno mogę spojrzeć, czy ma jakieś tatuaże, lub znaki oznaczające przynależność do jakiegoś gangu, ale sądzę że lepiej byłoby go po prostu przepytać. Pamiętacie zaklęcie, którym zaczarowałem Rozpruwacza? Można spróbować i tym razem, chociaż nawiasem mówiąc mam dziwne przeczucie, że tu nie chodzi o nic więcej, jak zemstę za Pianoskoczka. - spojrzał na Erebosa, który zdawał się nie wiedzieć o co chodzi - Pianoskoczek to taki statek, który poszedł na dno przez nasz konflikt z jego kapitanem. Jeśli chcesz wiedzieć więcej, Zagrak niewątpliwie aż się pali, żeby o tym pomówić

Spierdalaj — prychnął krasnolud. — Zamiast mielić ozorem to weź i spójrz na tego skurwysynka. Dobrze będzie wiedzieć, z czym mamy do czynienia, zanim zaczniemy rozmawiać.

Don wzruszył ramionami na ostrą wymianę zdań między krasnoludem a człowiekiem. Napięcia między nimi się zdarzały czasami, momentami dość mocne. Zajął się szukaniem czegoś, co będzie potrzebne przy przesłuchaniu, gdyby sposób Jaspera nie zadziałał. Definitywnie chciał wiedzieć o co tutaj naprawdę chodzi. Ostatnimi czasy niewyjaśnione tajemnice mogły być zabójcze.

Diablę natomiast zajął się tym o czym inni widać zapomnieli. Związał jeńca najlepiej jak potrafił, choć pewnie któryś z pozostałych członków ich grupy mógłby to zrobić lepiej. Kiedy był już zadowolony ze swej pracy, rzucił na nieprzytomnego ten sam czar którego użył jeszcze przed chwilą na sobie. W końcu nie było by dobrze gdyby więzień wykęcił im paskudny numer i umarł przed przesłuchaniem.

- Niedługo dojdzie do siebie. - Poinformował wszechświat jako całość, albo chociaż tę jego część która akurat słuchała.

- W takim razie to chyba robota dla Jaspera na dobry początek, zobaczymy co ciekawego uda mu się wyciągnąć. - Powiedział wojownik i pomógł z lokowaniem więźnia w odpowiednim miejscu.

Jasper test percepcji: 15 + 9 = 24!
Jasper test wiedzy lokalnej: 16 + 10 = 26!

Jasper przyjrzał się dokładnie związanemu sabotażyście, szukając czegoś co określiłoby jego przynależność. Choć wydawało się, że będzie musiał rozebrać delikwenta, ostatecznie nie musiał posuwać się aż tak daleko - za lewym uchem mężczyzny znajdował się niewielki tatuaż przypominający literę R przebitą przez miecz. Bard natychmiast skojarzył ten znak - sabotażysta należał do niewielkiego gangu, który zwykle grasował na nabrzeżu. Nie wyróżniali się niczym specjalnym. Byli niezależni i współpracowali z wieloma magnatami przestępczymi Riddleport.

Podczas gdy pozostali byli zajęci swoimi sprawami, Zagrak podszedł do Dona, po czym dość bezceremonialnie złapał go za rękę i odciągnął nieco na bok. Wykonał gest dłonią, wskazując, aby dhampir się nachylił.

Słuchaj, mówiłem, że nie ufam tej dwójce nowych ― wyszeptał, zastanawiając się, czy mówił to Donowi właśnie, czy też Jasperowi. ― A teraz patrz tylko, pierwszy raz zabierają się, kurwa, z nami i od razu jesteśmy atakowani przez jakichś nieznanych napastników? A skąd niby te gnojki z beczką mogły wiedzieć, że będziemy na tej łódce? Przecież nie rozgłaszaliśmy tego...

- Taaaak, tyle że ostatnio co chwila ktoś próbuje nas ukatrupić, popsuć szyki, czy zrobić wszystko, żebyśmy tylko zaczęli wąchać kwiatki od spodu. Choć całkowicie się zgadzam, że zdrowa paranoja przedłuża życie. Chociaż to diablę całkiem dobrze się spisało. - Odpowiedział cicho Don.

Hmmm... Może ― mruknął krasnolud. ― Ale postaraj się mieć ich obydwoje na oku, dobra?

- Postaram się na tyle, na ile sytuacja pozwoli, powinno dać radę. - Zgodził się dhampir.

Po chwili, zbir ocknął się dzięki magii powoli leczącej jego rany.

- Co kurwa.... - próbował wstać, ale liny nie pozwalały mu ruszyć się nawet o centymetr.

Zbir rozejrzał się dookoła widząc pracujących w pocie czoła marynarzy i przyglądających mu się bohaterów oraz kapitana statku.

- My tylko myśleli, że dobra zabawa będzie. Statek pójdzie na dno, złupi się co się da i będzie żyć jak króle. - wzruszył ramionami.

Sabotażysta test blefu: 20 + 3 = 23!
Don test wyczucia pobudek: 5 + 0 = 5 vs 23! Porażka!
Zagrak test wyczucia pobudek: 17 + 10 = 27 vs 23! Sukces!
Jasper test wyczucia pobudek: 20 + 8 = 28 vs 23! Sukces!
Aether test wyczucia pobudek: 14 + 0 = 14 vs 23! Porażka!
Elysena test wyczucia pobudek: 12 + 0 = 12 vs 23! Porażka!

Zarówno Jasper jak i Zagrak niemal natychmiast rozpoznali, że sabotażysta kłamie. Mężczyzna coś ukrywał i był bardzo niechętny, aby to wyjawić.

Kłamiesz, skurwysynu — warknął krasnolud. — Gadaj prawdę albo skończysz tak jak twoi koledzy.

Zagrak test zastraszania: 18 -1 = 17 vs 12! Sukces!


- Clegg! Clegg Zincher! Proszę, wielmożny panie! Nie róbcie mi krzywdy! Pan Zincher zapłacił nam za to aby żaden inny statek nie wypłynął w stronę wyspy! To cała prawda! Przysięgam na mamusię! Nie róbcie krzywdy! - pisknął sabotażysta.

Zagrak wymienił spojrzenia z towarzyszami. Ciężko było w to uwierzyć, to przesłuchanie poszło aż za łatwo. Ale nie miał powodu, by podejrzewać kłamstwo, biorąc pod uwagę, jak bardzo prawdopodobna była ta historia. To było w stylu zbira takiego, jak Zincher, żeby próbować zgasić kompetycję w ten sposób.

Erebos nachylił się nad zbirem i począł starannie go przeszukiwać, na ile pozwalały pęta. Bez wahania zabrał całą gotówkę jaką tamten posiadał

- Niewiele tego, ale musi wystarczyć. Biorę je jako zapłatę za zaklęcie. - Schował monety do swej sakiewki pod płaszczem. Po czym zwrócił się do więźnia niemal przyjaźnie.

- Pewnie czujesz jeszcze to lekkie swędzenie, twoje rany się goją. To efekt zaklęcia które na Ciebie rzuciłem. Doceń moją pracę i powiedz im wszystko czego chcą. Bo widzisz więcej leczenia nie będzie.

- Powiedz nam w takim razie jeszcze jedno - czy mieliście jakiś plan na wypadek gdyby ten atak się nie udał?

I czy wiesz, skąd Zincher miał informację o tym, że i kiedy zamierzamy opuścić port? — dodał krasnolud do pytania Jaspera, spoglądając ukradkiem na diablę.

Mężczyzna spojrzał nieco niepewnie na grupę.

- Nie o was... rozkaz był, aby każdy statek płynący do wyspy zatopić. - odpowiedział i spojrzał na Jaspera -Uciec. - skwitował krótko.

Ale skąd wiedzieliście, że płyniemy na wyspę? — naciskał krasnolud.

Sabotażysta skrzywił się.

- Złoto potrafi rozluźnić języki, tyle wiem. Nie ja się tym zajmowałem. - odpowiedział.

W porządku, a zatem co robimy z tym psem? ― spytał Zagrak. ― Wiecie, co ja se myślę...? On nam się jeszcze może przydać. Będziesz dla nas pracował, grzecznie, lojalnie, wykonując każde polecenie, a włos ci, kurwa, z głowy nie zleci. Pozwolimy ci wyjść z tego wszystkiego cało. Ale zrobisz jeden fałszywy ruch... i następnym razem, gdy się spotkamy, to nie będę miał wobec ciebie ani krzty cholernej litości. A jeśli my będziemy tego chcieli... to się jeszcze z tobą spotkamy. Zrozumiano?

Elysenna nie była zbyt pomocna ani w walce ani w przesłuchaniu, dlatego też nie chciała wtrącać się w decyzje reszty drużyny. Oparła się tylko o najbliższą ściankę i obserwowała przebieg zdarzeń. Dopiero propozycja Zagraka o wypuszczeniu przesłuchiwanego trochę ją zdziwiła, dlatego nieśmiało zdecydowała się odezwać.

- A po co go zostawiać żywego?- zapytała nie ukrywając zdziwienia. Wzrokiem powiodła po wszystkich zebranych, szukając u nich aprobaty- On może nam tylko problemów narobić na wiele różnych sposobów. Nie ma sensu litować się nad zwykłym oprychem, który przyszedł tu na własne życzenie. Jeśli zabijemy go ostentacyjnie, może następnym razem napastnicy zastanowią się, czy warto z nami zadzierać...?- poddała to pytanie pod dyskusję, po czym zbliżyła się do spętanego mężczyzny, bujając biodrami okrytymi długą spódnicą. Przykucnęła i przyjrzała mu się, rejestrując jego wyraz twarzy, a może nawet strach, jaki właśnie mógł go opętać. Palcem z paznokciem wyglądającym niemal jak szpon powiodła po brodzie jeńca.- Ja bym go na coś nabiła. To by dało co niektórym do myślenia.

- Krasnolud dobrze mówi. Ten *pies* będzie pracował dla nas. Z dobrego serca nawet dokończę leczyć jego obrażenia. - Uśmiech Erebosa stawał się coraz szerszy i bardziej złośliwy tak, że kiedy zwrócił się do jeńca jeszcze bardziej przypominał swych diabelskich przodków.

- Bo widzisz mój ty poczciwy zbirze. Kiedy twoi kompani zobaczą, że Cię wypuściliśmy, zdrowego i nienaruszonego...- Przerwał pozwalając by więzień sam domyślił się reszty.

Elysena odwróciła gwałtownie głowę w stronę diablęcia, zarzucając jednocześnie grubymi włosami za ramię. Komentarz towarzysza wywołał na jej ustach tym razem szczerze złośliwy uśmiech.

-Wiesz, co takie psy robią z diablętami?- zanim wstała znów na równe nogi pstryknęła unieruchomionemu mężczyźnie w nos.- Wiszą im u szyi.- skomentowała, po czym założyła ręce na piersi i z pokpiewającą miną przyglądała się towarzyszowi.- Wypuszczanie jeńców się nie opłaca. To mogę wam zagwarantować. A jeśli puścimy go wolno, a ten opryszek okaże się sprytniejszy, niż myśleliśmy, wtedy nie dość, że ktoś mógłby pomyśleć, że mamy miękkie...- skwasiła minę, kiedy miała dokończyć zdanie- serca... to jeszcze może ten zbir wróci i komuś z nas poderżnie gardło. Według mnie mamy doskonałą okazję do rozpoczęcia mozolnego procesu wyrabiania sobie odpowiedniej... hymm...- zastanowiła się nad odpowiednim słowem- renomy.

- Wolałbym aby sądzili, że można się ze mną dogadać. To pomaga. - Erebos nie zaszczycił najemnej wiedźmy nawet przelotnym spojrzeniem.

- Jeśli jednak chcesz, możemy wyjść a ty zrobisz co zechcesz z więźniem, droga wolna. - To rzekłszy podniósł się z klęczek i ruszył niespiesznie w kierunku drzwi skąd całej scenie bacznie przypatrywał się jego najwierniejszy przyjaciel.

- Kiedy już z nim skończysz, zostaw mi kawałek jego ciała. Zorsal lubi nadgniłe mięso. - Pogłaskał jaszczura po łebku.

Zagrak pomasował ręką czoło, przysłuchując się tej wymianie zdań.

Kurwa, reputację to my już mamy całkiem niezłą — powiedział, poirytowany. — I nikt go na razie nie wypuszcza. On popłynie z nami, a potem się zobaczy. Nie ma sensu go zabijać, jeśli będzie chciał współpracować — stwierdził. Zbir na pewno im nabruździł i Zagrak był w pełni za zemstą za takie uczynki, ale ciężko byłoby mu usprawiedliwić zimnokrwiste morderstwo na tym podrzędnym opryszku, który w końcu nie dał rady nic im zrobić.

Wszyscy zebrani mogli w zaobserwować, jak w sekundzie zadowolona mina Elyseny przeradza się w zwinięte w trąbkę usta, wyrażające zniecierpliwienie oraz zmarszczone brwi, dodające całokształtowi twarzy groźnego wyrazu.

- Jak sobie życzysz.- rzekła do krasnoluda, nie mogąc powstrzymać obrażonego tonu.- Tylko żebym później nie musiała powiedzieć ”a nie mówiłam”- dodała do siebie pod nosem. Odeszła kilka kroków od zakładnika i wyprostowanym palcem pomachała do Zorsala- Obiadu dzisiaj n i e b ę d z i e.- ostatnie dwa słowa wymówiła z udawanym żalem.

- Nie powiesz... - Niezbyt głośno skomentował narzekania wiedźmy. - Jeśli poderżnie Ci gardło nic już nie powiesz.

E.

Widząc zmarszczone brwi kobiety, krasnolud wzruszył ramionami i podniósł związanego łotrzyka z ziemi, aby odprowadzić go gdzieś, gdzie można by go zamknąć.

Jeśli coś spróbuje wywinąć, to wtedy ci go damy, nie ma problemu. A jak ty się w ogóle nazywasz, cholera? — dodał, kierując swe słowa w stronę więźnia.

- Gryzoń, panie. - zdołał z siebie wycedzić przerażony sabotażysta. Grupka zebrana na pokładzie statku rozmawiała o jego życiu jak o jakiejś zabawce.



~*~



Wkrótce grupa usłyszała głos kapitana.

- Wszyscy na pokład! Ruszamy! - krzyknął. Marynarze w pocie czoła biegali po pokładzie, wyciągali kotwicę z dna zatoki, pilnowali lin na maszcie i usługiwali kapitanowi jak tylko mogli.

Statek w końcu ruszył. Wzburzona woda zaczęła tworzyć niewielką otoczkę piany wokół statku, gdy jednak odpłynęli nieco od Riddleport- piana powoli zaczęła znikać.

Podróż nie była zbyt uciążliwa. Kapitan zaprosił swoich gości do swojej kajuty, gdzie wciąż czekało na nich reszta jedzenia. Potem odprowadził ich do swoich kajut gdzie mogli przespać się przez parę godzin.

Noc była bezchmurna i chłodna. Mroźny wiatr wiał od strony lądu, mieszają się z pełną wilgoci morską bryzą. W efekcie, część statku była lekko oszroniona a marynarze popijali sobie radośnie rum, aby nieco się ogrzać.

- Ląd!- zbudził was krzyk. Podróż zajęła nieco ponad 5 godzin. Wyszliście na ze zewnątrz, ale pierwszą rzeczą, którą zobaczyliście nie był ląd - był nią oszroniony statek. Skąpany w srebrnym pyle, w świetle świtającego słońca, wciąż nieśmiale schowanego za horyzontem.

Wszyscy marynarze, oraz kapitan, skierowani byli w stronę ster burty. Wasz wzrok powędrował również w tę stronę. W oddali, dostrzegliście zieloną wyspę, prawie w całości porośniętą lasem.

- Ostrożnie ludzie! Okolica jest pełna mielizn i raf! Jeden zły skręt a utkniemy! - krzyknął kapitan. W jego głosie brakowało nieco brawury, którą dysponował jeszcze parę godzin temu. Musiał być albo bardzo zmęczony, albo ryzyko ugrzęźnięcia było bardzo wysokie.

Świat nagle stał się jaśniejszy. Marynarze spojrzeli nad głowy... i dostrzegli coś na wzór racy...





- Ktoś woła o pomoc, kapitanie. Jaki rozkaz? - oznajmił majtek. Kapitan spojrzał na marynarzy i grupę.

- Płyniemy w stronę racy. - rozkazał wskazując palcem na brzeg wyspy. - To i tak jedno z nielicznych bezpiecznych miejsc do zacumowania. - dodał.

Wkrótce, statek dopłynął w miejsce skąd wystrzelono racę. A przynajmniej w pobliże tego miejsca. Marynarze spuścili kotwicę, kapitan kazał ustawić kładkę aby zejść na ląd.

- Ahoj! Ahoj! Ekspedycja Goldhammer prosi o pozwolenie wejścia na pokład! - usłyszeliście w oddali czyjś głos. Był on niski i gromki. Głos krasnoluda.

Po chwili pojawił się jego właściciel.




- Dzięki bogom! W końcu mamy szansę opuścić tę przeklętą wyspę! - wraz z nim w stronę statku podążała grupka krasnoludów, około czterech mężczyzn.

Pozdrawiam cię, bracie — odkrzyknął Zagrak, podchodząc do grupy — ale mam dla ciebie złe wieści. Na razie nie opuszczamy jeszcze wyspy. Nie, dopóki nie załatwimy tutaj naszych spraw. Kapitanie, roześlij kilku swoich ludzi, aby sprawdzili, czy okolica jest bezpieczna, tylko niech się mają na baczności! A ty, przyjacielu — zwrócił się do krasnoluda — opowiadaj, co się stało. Czemuście byli tu uwięzieni?

Elysenna wyszła ze swojej kajuty trochę zaspana i potargana, kiedy usłyszała nawoływanie marynarzy. Ręce okryła ciepłym szalem, ponieważ noc była raczej chłodna. Przyjrzała się krótko krasnoludom, których pierwszy raz widziała na oczy. Wrodzona podejrzliwość kazała jej upewnić się, czy można tym mężczyznom ufać, więc zbliżyła się do diablęcia, z którym ostatnie wymiany uszczypliwości sprawiły, że o dziwo bardziej go polubiła. Do Zagraka nie śmiała podchodzić a już tym bardziej nie chciałą podważać autentyczności ludzi, których tak pogodnie powitał. Nie miała najlepszych doświadczeń z krasnoludami, a ten bywał bardzo oschły.

- Co to za ekspedycja?- zapytała Aethera tak, żeby nikt inny tego nie usłyszał.

- Czy ja wyglądam na krasnoluda, że mnie o to pytasz? - Erebos był jedną z tych osób które lubią się wyspać a obudzony wcześniej nie miał dobrego humoru.

- Ale skoro już zapytałaś to nie podoba mi się, że nawet brodaci chcą się stąd wydostać. Mam złe przeczucia co do tego.

Don słyszał od samego Zagraka, że krasnoludy miały wysyłać własną ekspedycję na wyspę. Zakładał więc że to właśnie oni powitali ich na brzegu i sprowadzili w swoim kierunku racą. Po przejściach z drowką i poprzednim właścicielem Goblina, nie ufał za bardzo nikomu, więc mimo braku jakichkolwiek przesłanek do niepokoju, trzymał dłonie blisko rekojeści. Z kciukami zaledwie zatkniętymi za pas. Lekko skinął jedynie krasnoludom i pozostawił dyskusję kapłanowi. Wychodziło mu to lepiej niż wojojwnikowi, poza tym czwórka na brzegu była jego ziomkami.

- Jestem Gravin Goldhammer, przywódca tej skazanej na porażkę ekspedycji. Ci za mną to jedyni ocaleli z trzynastki, która tu ze mną przypłynęła. - w głosie krasnoluda słychać było autentyczny smutek i desperację.

- Przybyliśmy tu aby odnaleźć gwiezdny metal. Nadrządca Cromarcky dał nam dofinansowanie, aby się tu dostać - niestety przybyliśmy za późno... za późno... - westchnął ciężko.

- Akhem - przerwał kapitan - Z tego co mi powiedziano będziecie tu jeszcze parę dni, mamy dla was zapasy do założenia obozu. Możemy zabrać pana Gravina i jego towarzyszy z powrotem do Riddleport i przypłynąć po was później. - powiedział nieco nieśmiało Creesy. W głosie kapitana słyszeć było coraz większy strach.

- Moi ludzie zostali zatrudnieni do przewiezienia was na wyspę, nie do wysyłania na zwiady... nie będę ryzykował ich życia! - spojrzał nagle zmieszany na grupkę krasnoludów.

- Tak, proszę - byle jak najdalej od tej przeklętej przez syrenę wyspy! - krzyknął Gravin a za nim chór krasnoludów.

Zaraz, zaraz, kurwa, poczekajcie wy wszyscy! — zagrzmiał Drugnarson. — Co do ciebie — spiorunował kapitana wzrokiem — to sprawy mają się tak: jeśli będziemy musieli dokonać nagłego odwrotu, to chcę mieć gotową drogę ucieczki. Nie zamierzam skończyć jak ci tutaj. A jeśli o ciebie chodzi — zwrócił się z kolei do Goldhammera — to możesz z siebie wreszcie wykrztusić, co się tutaj, kurwa, stało?

- Słyszeliście o Klątwie Virashi? Jest prawdziwa... a przynajmniej po części. To nie duchy znajdziesz w nocy na tej wyspie, ale potwory. Niskie, przyczajone przy ziemi, cholernie szybkie i smukłe. Atakują tak szybko, że nie miałem okazji nawet się im przyjrzeć! Wyłapywały naszych ludzi, jeden po drugim, i zaciągały do lasu. Paru innych zostało poszarpanych i pogryzionych - rany zalały się ropą. Coś jakby jakaś choroba ich złapała, zmarli... i... - krasnolud przełknął ślinę.

- Na blizny Toraga, ich twarze... wielkie, obślizgłe języki wystrzeliły z ich szczęk, niszcząc dolną w procesie. Cokolwiek to było, wolałbym o tym zapomnieć. Lepiej wracajcie do Riddleport. Moja rada. Szyfromagowie i Zincher mają tu swoje obozy, ale nie wróżę im świetlanej przyszłości. Widzieliście racę? To Szyfromagowie. Wysłaliśmy paru ludzi, aby sprawdzić co się tam dzieje - nikt nie wrócił. - dodał ponuro.

Zagrak zmarszczył brwi.

Więc te bestie pojawiają się tylko w nocy? — spytał, po czym rozejrzał się po pozostałych. — Co robimy? Jak wyjdzie słońce, to możemy zejść na ląd i się rozejrzeć, ale jakoś kiepsko widzę powodzenie tej misji... I co prawda chętnie bym dał nauczkę Zincherowi, ale szczerze mówiąc, lepiej byłoby to zrobić w Riddleport, skoro wysłał tutaj wielu ze swoich ludzi.

- Zostawmy Zinchera i Szyfromagów w spokoju. Zwłaszcza tych drugich, mogli wysyłać racę, ale z doświadczenia coś mi się zdaje, że prędzej zarekwirowaliby statek niż chcieli jakoś rozsądnie do sprawy podejść. - Dhampir splunął z niesmakiem za burtę. - Możemy zrobić zwiad w ciągu dnia, o ile faktycznie są to drapieżniki, które polują tylko w nocy. Mogą jedynie preferować noc, z powodu elementu zaskoczenia dla ludzi i tym podobnych, ale nie podoba mi się to też za bardzo. Statek najlepiej żeby był w pobliżu, umawianie się na to że przypłyniecie po nas to jedno, a to czy nie będziemy musieli się salwować nagłą ucieczką na morze to całkiem inna sprawa. - W głowie kłębiły mu się myśli, plotki i odpowiedzi, próbował jedynie dopasować do siebie wszystko. Co to mogły być za stwory, próbował szukać odpowiedzi nawet w mitach, które słyszał, skoro drowy były prawdziwe, to i bestie z legend mogły się wokół nich kręcić.

- A co Samarithą? - spytał nagle Baltazar - Szkoda by było stracić naszą jedną przyjaciółkę Szyfroczarodziejkę. - dodał. Kapłan wiedział, że szyfromagowie są potęgą w Riddleport. Co więcej, przywódca szyfromagów ma podobno spore szanse za zostanie nowym Nadrządcą.

- Może potrzebują pomocy... i jeśli jej im udzielimy... cóż, będą mieć u nas dług. - dokończył.

- Tez popłynęła z wyprawa? - Zmell w ustach przekleństwo i zacisnął na chwile szczeki. Mógł mieć zadrę z szyfromagami, ale nie z nią, ja traktował jako osobę odcięta od tej przeklętej polityki. - Niech będzie, przekonałeś mnie. Chociaż dług maja u nas juz teraz, bez nas dalej by siedzieli z ręką w nocniku - Pokręcił głową, kobiety z pewnością wpędza go któregoś dnia do grobu. Zastanawiał się czy nie kazać sobie tego wykuć na kamieniu nagrobnym, o ile jakiś będzie kiedyś miał.

Zagrak wzruszył ramionami. Niewiele go obchodzili ci magowie, ale dobrze byłoby im pomóc.

Możemy zajrzeć do ich obozu, a potem obejrzymy sobie krater. Byleby wrócić przed zmrokiem.


- Błagam cię Baltazar, przecież wiesz że po tym jak statnio Szyfromagowie spłacali dług wobec nas, długo musieliśmy potem uważać na obolałą dupę

Don test sztuki przetrwania: 14 + 7 = 21!

Don przyjrzał się w międzyczasie okolicy. Wciąż było ciemno, więc niewiele widział. Zważając na klimat, w którym znajdowała się wyspa mogli się tu spodziewać ogromnych stonóg, dzików, a nawet mantikory czy hippogryfa. Niestety, musiałby udać się do lasu i dokładnie zbadać teren aby powiedzieć coś więcej.

-Podejrzewam że możemy się natknąć na ogromne stonogi, dziki, a nie zdziwi mnie jakaś mantikora czy hipogryf. Co do reszty paskudztwa, musiałbym się przyjrzeć śladom z bliska. To może poczekać do dnia, skoro jest tu nocami aż tak niebezpiecznie. Zobaczmy może co z tymi Szyfromagami, póki jeszcze jacyś żyją i nic ich nie zeżarło. - Mruknął dość głośno wojownik.

- Przez szyfromagów masz na myśli Eliasa, Jasperze. Tutaj go raczej nie ma, a pomoc szyfromagów w znalezieniu kryjówki elfów może być... bardzo przydatna. No i oczywiście, jest jeszcze sprawa Samarithy. - odpowiedział Baltazar.

- Ekhem - wtrącił się kapitan. - Zostaliśmy wynajęci, jak wiecie, do przewozu was tutaj. Nie do zapewnienia wam kwater do nocowania. Bez urazy, ale nie możemy tutaj czekać parę dni. Mamy kontrakty do wypełnienia. Możemy po was przypłynął za 3 dni, możemy wam też dać materiały do budowy obozu, ale nie możemy tutaj czekać ze statkiem. To zdradliwe wody, a załoga zaczyna się denerwować słysząc o tych potworach. Możemy tu zaczekać do dzisiejszego wieczora, co najwyżej. - dokończył nieco nerwowo. Wyspa najwidoczniej nie przyszła u do gustu.

Ale z ciebie mały skurwiel — syknął Zagrak. — Dokładnie rodzaj osoby, co się wypina na innych, a potem się, kurwa, dziwi, że nikt jej nie chce pomóc, jeśli wpadnie w kłopoty. W porządku, to zaczekaj przynajmniej do tego wieczora. Dupek.

Creesy skrzywił się na słowa Zagraka.

- Być może. - odpowiedział krótko. Nie chciał wdawać się w dyskusje z krasnoludem, znał jego reputację.

~*~
 
Qumi jest offline  
Stary 24-06-2013, 22:04   #435
 
Qumi's Avatar
 
Reputacja: 1 Qumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetny
Grupa zdecydowała udać się do obozu Szyfromagów z pomocą. Gravin wskazał im zarośniętą drogę, oblepioną żółtymi liśćmi i nagimi gałęziami.

- Mają obóz w Witchlight, durnie. Nie chcieli się z nami podzielić ruinami wioski a teraz cierpią.- westchnął po chwili - Mimo to... nikomu nie życzę tego co widziałem... nawet im... nawet... -wzdrygnął się.

- Zostanę z Minate przy statku... na wszelki wypadek. - powiedział Baltazar Zagrakowi spoglądając na poddenerwowanego kapitana. - Mogłeś go nastroić trochę mniej... buntowniczo, zapewnić o zrozumieniu... - westchnął kapłan.

Droga do wioski wiła się dość długo. Uschłe liście i gałęzie trzeszczały pod stopami podróżników, obwieszczając niemal wszelkiej zwierzynie dookoła, że ktoś nadchodzi. Drzewa dookoła były już prawie całkowicie nagie - jedynie pojedyńcze liście wciąż spoczywały na czarnych, brązowych czy popielatych gałęziach.

[right][size=1]Szansa na znalezienie krateru: 38 vs 20! Porażka!
Szansa na spotkanie wroga: 51 vs 25! Porażka!


Choć wydawało się wam, że ktoś lub coś ciągle was obserwuje zza drzew, kamieni i krzaków - nikt was nie zaatakował. Być może były to tylko nerwy - efekt opowieści Gravina.

Im bliżej byliście wioski, tym droga była w lepszym stanie. Nadal pokrywały ją korzenie, gałęzie i liście - ale widać było, że ktoś niedawno próbował choć odrobinę oczyścić ścieżkę.

Witchlight okazało się dokładnie tym co opisał Gravin - opuszczoną ruiną wioski lub małego miasta, jak kto woli. Większość budynków była już tylko stertą kamieni. Szare, ociosane sterty gruzu obrośnięte roślinnością i przysypane ziemią i piaskiem. Wyglądało na to, że dawno nikogo tu nie było. Jedynie pięć budynku w Witchlight zachowało się w jako tako używalnym stanie. Jednym z nich była wysoka wieża, pozostałe wyglądały na normalne domy.

Ruiny były wyjątkowo ciche. Nikt was nie powitał, nikt nie krzyczał z przerażenia. Jedynie wiatr wył pomiędzy kamieniami.


No — sapnął Zagrak. — To gdzie są ci magicy? Zaraz... myślicie, że to jakaś zasadzka? Bardzo tu cicho.

- Za cicho, może być i zasadzka, albo po prostu przybyliśmy za późno. - Wojownik odpowiedział Zagrakowi, jednocześnie starał się rozejrzeć za jakąkolwiek wskazówką co tu się mogło stać. - Proponuję sprawdzać budynki po kolei, najpierw przez okna, dopiero potem wchodząc do środka, tak żeby nie dać się otoczyć i mieć ewentualne miejsce na odwrót. - Rzucił racjonalnie dhampir.

Zagrak skinął głową i ruszył ostrożnie, by zajrzeć do najbliższego budynku.

Aether wymruczał kilka niezrozumiałych słów i zaczął dokładniej przyglądać się okolicy. Szukał przejawów działalności magicznej, a robił to z dwu powodów. Po pierwsze jeśli tu bronili się magowie to można było się spodziewać magicznego tałatajstwa porozrzucanego tu i ówdzie a lepiej w takie zaczepno obronne niespodzianki nie wdepnąć. Po drugie, jeśli magowie ciągle mieli na sobie zaklęcia ochronne dla oczu diablęcia będą się jarzyć jak pochodnie.

Aether przyjrzał się okolicy za pomocą wzmocnionego magią wzroku. Promień zaklęcia był ograniczony, więc musiał trochę się przespacerować, obejść budynki, które zasłaniały mu widok, spojrzeć pod innym kontem. W końcu, doszedł do wniosku, że nie wykrywa magicznych aur... z wyjątkiem jednego miejsca. Wieży.

Budynek, do którego zajrzał Zagrak był na wpół zawaloną ruderą. Ściany budynku pokrywały wciąż resztki białej farby - znak, że budynek musiał być kiedyś czymś ważnym.



W środku znajdowało się wiele gruzu, ale pod nim widać było resztki zniszczonych mebli, regały na książki, nie było śladu po książkach, żelazne kraty, a nawet wannę.

Zagrak test percepcji: 17 + 4 + 2 (rasowa premia) = 23 vs 23! Sukces!

W stercie gruzu coś nagle uchwyciło uwagę krasnoluda. Sporadyczne promienie słońca, które dostawały się przez dziury w ścianach i dachu, spadły na coś, co odpowiedziało im swoim blaskiem. Zagrak podszedł ostrożnie do sterty gruzu i schylił się. Sięgnął pod kamienną cegłę i wyciągnął niewielki srebrny obiekt. Grzebień. Piękny, srebrny grzebień ze zdobieniami fal i ptaków.

Nie wiedząc do końca, co o tym myśleć, krasnolud wrócił do reszty.

Nie znalazłem niczego ważnego — oznajmił. — W tym domu nikogo nie ma. W ogóle myślę, że może nie być zasadzki, ale trzeba być zawsze ostrożnym — powiedział, podchodząc do kolejnego budynku i jeśli nikt do niego nie zaglądał, patrząc do środka.

Budynek obok był w dużo gorszym stanie. Część dachu zapadła się, choć reszta zdawała się trzymać stropu. Zagrak wszedł ostrożnie do budynku i zaczął się rozglądać. Nie znalazł jednak nic oprócz gruzu i dzikiej roślinności.

Don pomógł Zagrakowi przeczesywać wszystkie pozostałe budynki. Bez pośpiechu i w miarę systematycznie, tak żeby się w nic nie wpakować nieopatrznie ale też niczego nie przeoczyć. Chociaż wojownik doskonale wiedział że nie ma sokolich oczu jeśli chodzi o detale.
 
Qumi jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 04:11.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172