Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-06-2013, 12:08   #42
Aeshadiv
 
Aeshadiv's Avatar
 
Reputacja: 1 Aeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputacjęAeshadiv ma wspaniałą reputację
Jorgri spokojnie wysłuchał tego co kapitan miał do powiedzenia. W momencie gdy ten podawał mu linę, khazad złapał ją mocno i pociągnął gwałtownie w dół. Następnie powiedział cicho do mężczyzny:
- Jesteście kapitanie bardzo niekulturalni. Jeszcze raz mnie nazwijcie patałachem to w papę dostaniecie. Rozumiemy się czy zademonstrować? Bardzo nie lubię jak się mnie tak nazywa.

Kapitan parsknął pod nosem, całkowicie ignorując zaczepkę krasnoluda, dalej kontynuował swoją przemowę, rozglądając się z pogardą po wszystkich dookoła, łącznie z przelatującym nisko gołębiem.

- Cieszę się, że pod nosem mruknęliście “Oczywiście Panie khazadzie.” - powiedział Jorgri na głos, a następnie włożył linę do torby. Słuchając dalszej części tego co kapitan miał do powiedzenia.

Ponownie wypowiedź khazada pozostała bez komentarza. Najwidoczniej Lobo miał do przekazania reszcie ważniejsze rzecz, niż bawienie się w słowne utarczki z niebrotadym kurduplem. Tak przynajmniej można było wywnioskować z jego miny. Gdy już powiedział co miał powiedzieć ruszył w stronę zejścia. Przechodząc obok Jorgiego odrzekł tylko:
- Szczekaj, szczekaj. Mam w dupie to co masz do powiedzenia. Twoją robotą jest co innego niż gadanie i myślenie bo ciężko ci coś to wychodzi.
Nie czekając na jakąkolwiek reakcje zlazł jako pierwszy na dół, chcąc świecić przykładem bardziej niż psie jajca na wiosne.

Na ten moment Jorgri się opanował. Miał ochotę włożyć drzewiec toporka między nogi kapitana, aby ten zamiast zejść do kanałów, wylądował ryjem w cuchnącej brei. Stwierdził jednak, że dużo bardziej człeczynka odczuje to, gdy dostanie po prostu w mordę kiedyś na dole.

Będąc już na dole khazad popatrzył na przydzielonych sobie dwóch kompanów. Obszedł ich dookoła tak bardzo jak tylko wąskie przejście w kanałach pozwalało. Nie przeszkadzało mu ani trochę bycie brudnym.
- Obiadek zjedli? Mam nadzieję, bo musicie mieć siłę na wycieczki ze mną. Nie mam zamiaru czekać na Was, oj nie. Będę po prostu szedł na przód. A jakbyśmy zobaczyli to coś co zabija to biegiem będę tam parł! Tak tak! Nie możemy pozwolić, żeby nam uciekło, bo się pan kapitan będzie burzył, a jak mnie jeszcze raz patałachem nazwie to dostanie tak w papę, że go rodzona matka nie pozna. Oj tak!
 
Aeshadiv jest offline