Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-06-2013, 13:55   #3
Lynka
 
Lynka's Avatar
 
Reputacja: 1 Lynka to imię znane każdemuLynka to imię znane każdemuLynka to imię znane każdemuLynka to imię znane każdemuLynka to imię znane każdemuLynka to imię znane każdemuLynka to imię znane każdemuLynka to imię znane każdemuLynka to imię znane każdemuLynka to imię znane każdemuLynka to imię znane każdemu
Ucieczka z Veder była trudna dla wszystkich. Zmuszeni do opuszczenia domu rodzinnego w takich okolicznościach nie mogło być łatwe. Wsiadali na statki szybko, w pośpiechu, ale w ogromnym porządku. Niewiele było czasu na pożegnania. Gdy odbijali od brzegu tęsknie patrzyli na swe niknące pod morzem ziemie.
Venderowie nie lubili morza. Jak żaden inny lud byli przywiązani do ziemi, lasu i pól. Otwarte wody ich przerażały, ta podróż była sprzeczna z ich naturą. Wiele osób osłabionych chorobą morską ledwo trzymało się się na pokładzie. Marynarze wprawni tylko w przybrzeżnych rejsach lub na jeziorach, nie radzili sobie najlepiej w czasie sztormów. Straty w zapasach i ludziach były duże.
Dlatego, gdy tylko ujrzano nowy ląd, padł rozkaz przybicia do brzegu. Nie szukali lepszego miejsca. Zbyt wycieńczeni podróżą i tragicznymi wydarzeniami, który miały miejsce jeszcze przed nią, niecierpliwie wyczekiwali postawienia stopy na stałym lądzie.
Gdy tylko mała flotylla przybiła do brzegu ludzie wylewali się za statków i ze łzami w oczach całowali sypki piasek, tak inny od znanych im kamienistych plaż.



Katja powstrzymała się od tego odruchu. Z najbardziej poważanego rodu, najwyżej ceniona za swą aktywność i zarządzanie dobrami swego rodu, została wybrana jako ta, która miała znaleźć swemu ludowi Nowy Dom. Padły szybkie rozkazy, które już wcześniej przemyślała i przedyskutowała ze swymi doradcami. Wybrano pięć grup, które miały rozeznać się w terenie i przynieść wieści. Ludzie w tym czasie mieli oddalić się od morza i pierwsze, tymczasowe obozy rozbić pod lasem, na który wszyscy patrzyli z nadzieją. Czy za tą ścianą drzew znajdą schronienie? Czy ta kraina okaże się goscinna?

Wkrótce zwiadowcy powrócili. Ich meldunki napawały nadzieją. Lasy były pełne zwierzyny. Ze wzgórz wypływała rzeka, a w licznych jeziorach było dużo ryb. Ani śladu ludzi. To również uspokoiło Katję; mogli spokojnie zająć te ziemie, nie kłopocząc się, że zajmują czyjś dom.


Lecz, gdy bliżej się przyjrzeli wszystko okazało się tu obce. Klimat był nieco chłodniejszy niż w rodzinnych stronach. Roślinność, tak ważna dla Venderów, zupełnie inna. W Starym Świecie druidzi znaleźli zastosowanie dla każdego, najbardziej niepozornego korzonka. Tu rośliny był zupełnie inne, trudno było odgadnąć, które do czego się nadają. Badania nad nimi płynęły powoli, trudno było wykraść Matce Naturze jej tajemnice, nie mniej jednak udawało się to, wkrótce Venderowie mogli urozmaicać swoją dietę leśnymi owocami, które okazały się w pełni jadalne.
Druidzi szukali także leczniczych właściwości roślin, lecz i to nie szło łatwo. Po kilku latach potrafili skutecznie leczyć gorączkę, jednak wciąż popełniali wiele błędów.

Rolnicy na brzegach rzek odkryli dziko rosnącą pszenicę. Cierpliwie starali się ją udomowić, wkrótce mogli obsiać niewielki teren. Jednak mąka wyrabiana z ziaren nie była najlepszej jakości, a wypiekane placki nie smakowały najlepiej. Jednak kolejne urozmaicenie diety ucieszyło ludność i dalej eksperymentowano, by ulepszyć mąkę i wypieki.

Przywiezione na statkach zwierzęta domowe również czuły się dobrze w nowym domu. Mnożyły się i Venderom nie brakowało smaku mięsa dobrze znanych zwierząt, ich mleka i jaj. Również myśliwi odnosili łatwe sukcesy w swych polowaniach. Łowili zwierzynę tylko nieznacznie inną od tej znanej im z dawnego domu. Brakowało jedynie wierząt pociągowych. Żadnych takich tu nie znaleźli.
Starszyzna próbowała zachęcić rybaków do morskich połowów, jednak ci nie byli chętni. Bali się wciąż morza, a pamięć ostatniej podróży wciąż była żywa i nie zachęcała do takich połowów.

Początkowo Venderowie zaczęli budować swoje domy na jednym ze wzgórz. Tam też usunięto las, by zrobieś sobie miejsce do życia. Dopiero po jakimś czasie, gdy dokładniej zbadano okolicę, ich uwagę przykuła duża wyspa na jeziorze. Ze wszystkich strona otoczona wodą wydawała się bezpiecznym i najlepszym miejscem do życia. Mieszkańcy zaczęli się tam przenosić i budować najważniejsze budynki, magazyny jedzenia i materiałów. Bezpieczeństwo miało jednak swoją cenę. Transport surowców i ludzi przez rzekę pochłaniał dużo czasu i wszystko utrudniał. Budowa mostu również okazała się niemożliwa. Wyspa była zbyt bardzo oddalona od brzegu jeziora, by budowniczy mogli sobie z tym poradzić. Katja wraz z grupą starszych zdecydowała, że to miejsce nie jest dobre do założenia osady. Pozostawiono tam najważniejsze magazyny, jednak ludzi namawiano by swe chaty stawiali poza wyspą, co chętnie czynili.

Bliskość morza dawała pewne korzyści. Po gwałtownych sztormach odkryto na piaszczystym brzegu liczne muszle, piękne kolorowe kamienie i bursztyny. Kobiety widziały w nich piękne ozdoby, chętnie się stroiły. Duża ich ilość pozwoliło na gromadzenie ich nadmiar w magazynie na wyspie.
Również zaczęto wytwarzać sól.Praca była czasochłonna i wymagała wiele pracy i materiałów. Jednak żywność zyskała na smaku i łatwiej było ją przechowywać.
Kamień do budowy powszechnie występował na wzgórzach. Co ważniejsze budynki zaczęto budować z kamienia, a nie jak dotąd z drewna. Problemem wciąż był jego transport na wyspę.

Choć przez całe lata pobytu na nowych ziemiach żaden z Venderów nie widział nikogo spoza ich klanu, Starszyzna zgadzała się, że nie można być pewnym, że kogoś takiego nie spotkają. Kazano znaleźć miejsce na szkołę dla wojowników. Tam, mężczyźni mogli się szkolić w walce wręcz, a później także i łucznictwie. Broń przywieziona z Veder, a także nowa, wytworzona na miejscu z twardego drewna i kamieni wystarczałą na ich skromne potrzeby. Na codzień niewielka ilość wojowników pilnowała magazynów i porządków wśród społeczności, czasem wyprawiała się, by badać okoliczny teren. Jednak trenować mógł każdy mężczyzna w wolnym czasie, do czego zachęcała Starszyzna organizując dwa razy do roku Igrzyska. Najelpsi mogli liczyć na nagrodę, a całą społeczność na rozrywkę.

Przybycie do Nowego Świata nie oznaczało pożegnania wszsytkiego co dawne. U źródeł rzeki druidzi założyli święty gaj. Tam, między tubylczą roślinnością posadzono drzewa i krzewy przywiezione z Veder. Druidzi strzegli świętego miejsca, a Venderowie mogli tu odnaleźć spokój i odpoczynek.

Venderowie zaczęli się zadomowiać w Nowym Świecie. Czuli się tu już bezpiecznie, jak w domu. Nie walczyli już o przetrwanie, o dom. Teraz tylko starali się o lepszy byt. Myśli krążyły im wokół mniej podstawowych potrzeb, mogli też skupić na własnych sprawach. Pojawiły się też pierwsze przestępstwa i zbrodnie.
Zgodnie ze zwyczajem oskrżany i oskarżający musieli spotkać się z całą Starszyzną i przedstawić problem, a Starsi, z Katją na czele mieli orzec winę i ustalić karę.

Pierwszym przestępstwem było uchylanie się od pracy. Lenie jadły i spały pod suchym dachem, lecz pracować nie chcieli. Wina była oczywista.
Starsi dyskutowali jak ukarać nierobów. W dawnym domu zostaliby zwyczajnie wygnani, lecz w ich sytuacji szkoda każdej pary rąk. Jest ich zbyt mało, potrzebują pracowników, by rozwinąć osadę. Zdecydowano, że dadzą im jeszcze jedną szansę.
- Nie pracujecie, uchylacie się od obowiązków. Darmo jecie mięso i śpicie pod dachem - obwieścił władczy głos Katji wobec wszystkich zgromadzonych. Sądy były jawne i każdy mieszkaniec wioski mógł się temu przyjrzeć. - Skoro nie podoba się wam porządek tu obowiązujący, powinniście nas opuścić. Jednak damy wam jeszcze jedną szansę. Zostanie wam przydzielona inna praca. Jeśli nie zaczniecie pracować zostaniecie wygnani. Jako zapłatę za to, co do tej pory darmo przejedliście, odbieramy wam majątki.

Z kolejnymi zbrodniami Starszyzna miała większy problem. Tradycjnie karą w Veder było wygnanie. Wszystkie miasta były ogrodzone, mniejsze wsie zwykle również był dobrze chronione, nikt nie bał się wygnańców. Nawet, gdy zdarzało się że tworzyli bandy, szybko udawało się z nimi uporać. Odebranie majątku, godności, wygodnego życia wśród innych ludzi wystarczająco zniechęcało do zbrodni, by nie było ich zbyt wiele. Jednak teraz, gdy zaczynają wszystko od początku potrzebują więcej budowniczych niż strażników. Nie mogą pozwolić, by za ich plecami utworzyła się grabiąca ich dobra banda. Do tego Katja nie mogła dopuścić i musiałą przekonać niechętną do zmian prawa Starszyznę. Vendredowie jak nikt inny cenili sobie tradycję i wszystko co pochodziło od przodków, również ich prawa.
- Nowy dom, nowe prawa - powiedziała Katja przedstawiając swoje argumenty. Starszyzna uległa.

W ten sposób młodego chłopaka, który skradł swej sąsiadce naszyjnik - pamiątkę z domu, również pozbawiono odpowiedniej części dóbr własnych, tak by z nawiązką oddać to co skradł i naznaczono go wypalając w skórze symbol, który dla wszystkich był jasny. Niech ludzie wiedzą, że temu człowiekowi w pełni ufać nie wolno. Gdyby przyłapano go na kradzieży ponownie miał stracić rękę.

Kolejny przestępca dopuścił się pobicia i gwałtu. Ponoć zazdrosny o kobietę posiadł ją wbrew jej woli i pobił jej męża. Oburzenie Starszyzny było ogromne. Venderowie niezwykle szanowali kobiety jako opiekunki ogniska domowego i dawczynie życia. Gwałty były zbrodnią straszliwą.
Mężczyzna został skazany na śmierć, a część jego majątku została oddana pokrzywdzonym.

Starszy człowiek, zaprzysiężony rycerz zaś zamordował. Obrażany słowami uniósł się i zabił człowieka. Tu Starszyzna nie miała wątpliwości jak ukarać takiego człowieka. Tylko śmierć była odpowiednią karą, nawet człowiek o takiej pozycji nie mógł uniknąć kary za takie przestępstwo.

Tak minęła pierwsza dekada w Nowym Domu, jak nazwali swą ziemię. Dobre warunki sprawiły, że duża ilość dzieci biegała po podwórkach, nie pamiętali Wielkiej Podróży przez morze. Znali ją z opowieści rodziców i pieśni bardów.
450. Tylu członków liczyła teraz ich społeczność.
 
__________________
"A może zmieszamy wszystko razem i zobaczymy co się stanie?"
Lynka jest offline