Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-06-2013, 15:27   #14
Mira
Konto usunięte
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
Kilka nocy przed otwarciem Elizjum
Willa pani Bauman



W radiu sprzedawali właśnie bilety na Księżyc. Irmina siedziała na drewnianej podłodze w salonie, pośród rozsypanych narzędzi, lup, śrubek i metalowego drobiazgu wszelkiej maści, gdy Karol zapowiedział wizytę Margot. To była osobliwość. Samozwańcza księżna wolała wzywać do siebie innych, a nie przychodzić w gościnę, chyba że… zależało jej, aby czegoś się pozbyć.
Wypchana dokumentami teczka, spoczywająca w rękach Margot powiedziała Irmionie, że się nie myli.

- Dawno się nie widziałyśmy – zaczęła jak zwykle od niezwiązanego ze sprawą tematu VentrueCo robisz?
- Pozytywkę!
– zawołała ochoczo Malkavianka.
- Hmmm… wygląda jak pierścionek.

- Bo to pozytywka w pierścionku.
-Aha. Kolejny potrzebny gadżet. Mam dla Ciebie prawdziwe wyzwanie, Irmino.
– podała jej teczkę.

Tak szybko do rzeczy? Musiało się bardzo spieszyć nowej księżnej. Wampirzyca wyjęła zawartość teczki, którą stanowiło kilkadziesiąt kartek – zapiski wykonane w różnych językach, jakieś symbole, znaczki, ciągi liczb i piktogramów. Wszystko to jakby wyrwane z różnych bajek – na tym samym papierze, pisane przez dwie dłonie – a jednak całkiem odrębne. Czy mogło je coś łączyć?

- To jest bez sensu. – poskarżyła się ze złością Margot A jednak wiem, że coś w tym zostało zapisane. Coś cennego. Jako specjalistka od… abstrakcji – księżna zająknęła się - może ty dasz radę znaleźć w tym odrobinę logiki. Spróbujesz?
- Jak zwykle dla mojej księżnej.
- Nie musisz się spieszyć. Choć to dla mnie ważne. Dla nas wszystkich być może, Irmino. I… nawet jeśli będziesz musiała się poradzić, nie mów skąd to pochodzi. Nie muszę prosić Cię o dyskrecję, prawda?
- Nie musisz. Piwniczne szczury i tak już ze mną nie rozmawiają.
Malkavianka mówiła, wertując strony i nie odrywając od nich wzroku, jakby skanując zawartość.
Margot wyglądała na ukontentowaną.
- To Cię zostawiam… Ach, jeszcze jedno, kochanie.
„Kochanie” zawsze bardzo niepokoiło Ditrich. Szczególnie gdy kochania dokonywał ktoś z klanu Tzimisce, Salubri lub Ventrue – choć każde z różnych przyczyn.
- Wraz z otwarciem nowego Elizjum, konieczne pewnych usystematyzowanie pewnych spraw politycznych. Co byś powiedziała o tytule… primogena? Brzmi ładnie, prawda?
- Zależy w jakim języku. Dopóki to jednak tylko słowo, jest mi ono obojętne.
- Czyli nie masz nic przeciwko?
- Jeśli tobie to w czymś pomoże. Mi nie zaszkodzi.
- Pomoże, wierz mi, że pomoże.
Margot odeszła z miną zadowolonego, nakarmionego kota, pozostawiając Malkaviankę samą z dziwną zawartością teczki.

Irmina rozłożyła równo wszystkie kartki, zajmując niemal ¾ podłogi salonu, po czym spojrzała na nie. Spojrzała tak, jak tylko ona potrafiła*.

Turpistyczne sceny… Burza. Marynarze umrą. Demon? Już odszedł… Nitka krwi. Ślady rąk… Thyssen i Gunsdorf, kilka dotykanych przez Branta.
Boli… to boli!
Imiona… wytarte. Dziecko pożera zwłoki matki. Och, znów boli… Fala przypływu. Fala odpływu.
Pola zalane posoką. Śpią żołnierze… Nie powinnam płakać. Wszystko zbrukane. Ból! Marność nad marnościami… Zapach krwi. To wszystko pachnie krwią, ale to nie jest jedzenie... To zła krew!


Irmina odskoczyła jak oparzona. Stała teraz wtulona w ścianę, patrząc ze strachem na zapiski. Miała wrażenie, że co najmniej połowa tych stron ma oczy, a 3 z nich… te z symbolami… patrzą na nią z nienawiścią.

- Ojć. Trzeba będzie wezwać posiłki. – rzekła do siebie, po czym opuściła pokój. Musiała odpocząć.



Dyscypliny:
*Nadwrażliwość
 
__________________
Konto zawieszone.
Mira jest offline