Q7R ''Kazar'' rozłożyła się jak na dobrą zabawkę przystało. Delikatny spust zgrał się z dominującą opanowaną wściekłością Castora, ostatnią rzeczą jaką zobaczył młody chłopak przed horrorem przerażającego rozdzierającego każdą cząstkę świadomości, bólu. Płomieniste wróżki wylatując z lufy z sykiem dziesięciu tysięcy rozwścieczonych pszczół wgryzły się kąsając dziko jego ramiona oraz część twarzy. Za nic mając gardę ogniste kule momentalnie wprawiły ciało w pulsującą bąblami , czernią węgla igraszkę sadysty. Rozległ się przerażający ryk człowieka w pełni pokonanego przez cierpienie fizyczne. Reszta gangerów widocznie wpadła w panikę pełną niedowierzania. Poszło kilka nieprzycelowanych strzałów, które nie dosięgły Zimnego.
Za zamkniętymi drzwiami słyszał potężne zmieniające wysokość buzowanie systemów na intruzów... ryczeli jeszcze gorzej od tamtego dzieciaka , ich skóra w całości a nie tylko punktowo smażyła się jak bulwiaste warzywa na oleju. Uderzali o ściany panicznie , strzelali na oślep aż broń nie zaczęła wtapiać im się w skórę dłoni. W końcu groteskowa muzyka cierpienia ustała a system uznał zagrożenie za zniwelowane. Wyszedł czując drażniące włoski na skórze zjonizowane powietrze mieszające się z odorem totalnej spalenizny o różnym pochodzeniu. Leżeli martwi, z ugotowanymi mózgami, czerwonym odpadającym ciele ukazującym zesztywniałe mięśnie. Zimny popatrzył na nich chłodno pełen obrzydzenia. Nagle spostrzegł ruch, dłoń z widocznymi chrząstkami , kościami posuwała się w górę dzierżąc nadtopiony polimerowy pistolet. Łysy facet , który załadował sobie cyber-narkotyk spojrzał na zabójcę z chorym pełnym szaleńczego zadowolenia uśmiechem. Rozległ się strzał podobny do wystrzelenia szampana. Mózg gangera śmierdział dziwną świeżością, widoczne elementy wszczepu mieszały się z olbrzymimi poszarpanymi kraterami dymiąc na pół parą na pół spalenizną.
Radioaktywność mogła okazać się zabójcza, więc Castor wyszedł czym prędzej z pokładu. Widoczny już statek zebrał innych gangerów razem z dziewczynami o ładnych przerażonych niewinnych buziach. Popatrzyli na jego strzelbę jednoczącą się z niemożliwym do wytrzymania przerażającym wzrokiem. Uciekli czym prędzej, ktoś zaczął dusząco szlochać. Latacze wniosły się do góry a motocykle zawyły ratując tyłki przed karą. Fama miała się rozejść, a statek wejść do miejskich legend Praure.
Alan poczuł dziwną słabość ciała rozumiejąc możliwość zatrucia radiacją. Powinien udać się pod opiekę medyczną. Za odpowiednią cenę dało szybko pozbyć się skutków napromieniowania o ile działało się szybko.
[media]http://www.youtube.com/watch?v=Ldz0k2n8QbI[/media]