Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 26-06-2013, 00:02   #4
Wnerwik
 
Wnerwik's Avatar
 
Reputacja: 1 Wnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetnyWnerwik jest po prostu świetny
Wśród tych wszystkich smutnych i zmęczonych grymasów, jedna buźka z pewnością była uśmiechnięta - należała ona do kendera zwącego się Arlie Zwinnopalcy - nawet pomimo tego, że śmierdział, a pogoda była paskudna. Wszak poznał szóstkę nowych, ciekawych osób, a przed nimi widniała przygoda! Jeśli było coś, co Arlie lubił bardziej od grzebania w cudzych rzeczach, tym czymś niewątpliwie były przygody.
Arlie przedstawił się swym towarzyszom już w kanałach - i to kilka razy, żeby nie zapomnieli. Najczęściej w zestawieniu "O, chyba ci to wypadło. A tak w ogóle, to nazywam się Arlie Zwinnopalcy.".

Zwinnopalcy był niski i szczupły, jak na kendera przystało. Miał całkiem przystojną, wiecznie uśmiechniętą twarz (gdyby był normalnego rozmiaru pewnie miałby powodzenie wśród kobiet), spięte w wysoki kucyk jasnoblond włosy oraz modne bokobrody. Uwagę przyciągały jego roześmiane, orzechowe oczy, wyglądające zupełnie niewinnie, tak jakby ich właściciel właśnie nie dobierał się do twojej sakiewki czy plecaka.
W przeciwieństwie do większości swych pobratymców odziewał się w stonowane, spokojne kolory - głównie brązy, które, jak sam twierdził, pasują mu do oczu. Jego modna skórznia wyposażona była w wiele kieszeni (podobnie zresztą jak plecak) kryjących prawdziwe skarby - od muszelek i kamyków, przez rzeczy osobiste towarzyszy ("Ukradłem? Ja? Musiało ci upaść, a ja podniosłem, żeby nikt tego nie zabrał! Powinieneś mi podziękować!"), na błyskotkach i wartościowych kamieniach kończąc. Brązowe nogawice wpuszczone były w wysokie, skórzane buty, a na dłoniach malec nosił rękawice bez palców ozdobione dziwnymi ornamentami. Prawa dłoń zaciskała się na sławnej kenderskiej broni - hoopaku, połączeniu włóczni, kija i procy - którym podpierał się podczas wędrówki.

- Mam nadzieję, że nikomu nic się nie stało... - oświadczył zupełnie szczerze, spoglądając na znikające w oddali Haven. - Wiecie, mieszka tam przyjaciel mojego dziadunia, krasnolud Tarn. Wydaje się nieco gburowaty, ale ma złote serce. Razem z moim dziaduniem poszukiwał niegdyś przygód. Zabawna sytuacja, też kiedyś uciekali z miasta, ale z trochę innego powodu... - Piskliwy głosik kendera już na samym początku historii mógł być irytujący. A on dopiero się rozkręcał i zamierzał umilać towarzyszom podróż swymi opowieściami przez całą drogą.
... i wtedy wujo Tarn (nie jest moim prawdziwym wujem, ale wiecie, to przyjaciel dziadka, no i tak śmiesznie się złości jak tak do niego mówię, aż mu się broda trzęsie!) mówi do dziadunia "Chyba coś ci na łeb padło, szalony kenderze!". A dziadunio na to...
... dlatego właśnie... O, patrzcie!
- Zawołał głośno widząc przewrócony znak. Nie zważając na zmęczenie podbiegł do niego, przeczyścił go nieco wyciągniętą nie wiadomo skąd chusteczką i spróbował odcyfrować napis.
- Witamy w Darr. Widzicie? Witają nas! - Uśmiech na twarzy blondyna stał się jeszcze szerszy niż wcześniej. - Jak sądzicie, mają tu gospodę? Lubię deszcz, ale chętnie wrzuciłbym coś na ząb i ogrzał się nieco przy kominku. - Rozejrzał się, po czym pociągnął znacząco nosem. - No i niektórym przydałaby się kąpiel...
 
Wnerwik jest offline