Szykujące się do napadu wojska spragnione krwi, nie uszły uwadze Izaakesza. Haven spłynęło krwią tysięcy niewinnych istot. Jednak nikt nie chciał słuchać leśnego przybłędy i uwierzyć w to co widział ...
Nikt poza grupą śmiałków, z którą teraz brną w błocie i niepogodzie. "Sześć uratowanych dusz" - tak myślał Kagonesti. Po przeprowadzeniu ich przez cuchnące kanały ściekowe miast mógł ich opuścić i ruszyć w swoją drogę, wytyczaną mu przez leśnych bogów. Jednak został przy nich by te "sześć dusz" mogło trwać jak najdłużej. Trwać i przeciwstawiać się bestialskim siłom i wspierać strapionych na duszy potrzebujących.
Najszybciej tę okazję wykorzystał jeden z kompanów, który jakby stając twarzą w twarz z bogiem burzy i piorunów, zaczął grać cudowną pieśń. Utwór dodający siły i nadziei.
-Piękna melodia, kompanie. Dodaję otuchy i wiary jak zielona oaza otoczona przez bezkresne piaski pustyni. - zwrócił się do muzyka z lekkim uśmiechem, który zrodziła melodia na zmęczonej podróżą twarzy.
Stres wywołany wydarzeniami w Haven, mordercze tempo i warunki pogodowe nie sprzyjały orientacji w terenie. Izaakesz jednak robił co mógł i starał się poprowadzić swych kompanów w najbliższe bezpieczne miejsce. Połamany i poplamiony krwią znak jednak nijak nie kojarzył się z bezpieczeństwem. - Czy ktoś z was wie coś o tym miejscu? - Zapytał jeden z członków kompanii. - Tak Argaenie. Darr to dom biednych wieśniaków, utrzymujących się z tego co zrodzi i ofiaruje im Duch Ziemi. Wieś ta stoi na drodze między Haven a Cytadelą Gadera. - Odpowiedział uprzejmie i palcem orientacyjnie wskazał położenie owej cytadeli. - Masz słuszność Argaenie. Zachowajmy czujność. - Wypowiadając te słowa nie patrzył na kompana lecz na zakrwawiony znak. Z jego wyrazu twarzy można było wyczytać, że elf ewidentnie zamartwia się losem mieszkańców owej wsi.
__________________ "Rzeczą ważniejszą od wiedzy jest wyobraźnia."
Albert Einstein |