Miguel był naprawdę dumny z Brata. Nie dość, że bardzo szybko i sprawnie rozprawił się z obcym mężczyzną, to jeszcze przygotował jego ciało na złożenie w ofierze. Koszula trupa był rozdarta, a spora część skóry z jego klatki piersiowej stanowiła już strzępy. Brat usiadł obok i oblizał łapy. Miguel kucnął i pogłaskał czarnego zwierzaka.
- Jestem pewien, że ojciec nasz jest z nas dumny, mój Bracie. - powiedział patrząc jaguarowi w oczy i wyjmując nóż.
Następnie towarzysze mogli usłyszeć szczęk łamanych żeber i syk noża przecinającego mięśnie. Chwilę później kolejne serce zagościło w dłoni Miguela. Ten podrzucając nim niczym jabłkiem wyszedł przed szczelinę. Ułożył mały krąg z kamieni, który podlał benzyną. Położył na nim serce i sięgnął po zapalniczkę.
- Przyjmij ten skromny podarek ojcze, Tezcatlipoca. Oby nasza podróż i misja w ten miejscu była owocna i cieszyła cię. |