- Do gospody... - Ojciec Tristan westchnął ze zrezygnowaniem, wiedząc, że wcale się tam nie kierują.
Kapłan nie miał zamiaru gonić zakapturzonego łachmyty wąskimi uliczkami i biegać jak opętany dookoła miasta, żeby i tak okazać się wolniejszym. Młodym zostawił bieganie, a sam ruszył za Jovinem i "tym nowym", zapewniając i gestem i słowem o swoim wsparciu.
Oparł swój buzdygan na ramieniu, wykrzywił usta w pewnym siebie grymasie, który wśród towarzyszy wzbudzał raczej śmiech, niż respekt i kołysząc ramionami (a przy okazji i brzuchem) kroczył dziarsko w stronę podejrzanego.
__________________ Ash nazg durbatuluk,
Ash nazg gimbatul,
Ash nazg thrakatuluk,
Agh burzum-ishi krimpatul! |