Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-06-2013, 00:38   #17
Icarius
 
Icarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Icarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputacjęIcarius ma wspaniałą reputację
Gdy jego słudzy mieli przeganiać śmiertelników po lesie, Harald pracował. Próba zakładała, że nie wszyscy mogą dotrzeć do polany. Tych których dopadnie sfora zginą. Wrócił na teren Elizjum i przyjęcia. Podszedł do księżnej, zabrał ją na bok obejmując w pasie potężnymi rękami.

Gdy odeszli do osobnego pomieszczenia rzekł jej na ucho wszystkie ostatnie rewelacje. Na czele z chodzącym w słońcu wampirem ze wschodu.

-Wysłałem w miasto Zaka, większość moich ludzi a nawet zwierzęta. Pogadam zaraz z Esmerem, widziałem w umyśle Ghula tego azjatę. Mamy rysopis jeśli będziemy uparcie szukać jest szansa, że coś wypłynie.-o ile nie potrafi zmieniać wyglądu, dodał w myślach. Nie znam ich mocy...- Porozmawiam też z Irene może jej klan wie coś więcej o takich dziwolągach.

- Nosz... - uśmiech Margot zatuszował to co zapomniała powiedzieć. Uśmiechała się przez dłuższą chwilę: - Tego było trzeba... Zwłaszcza dzisiaj. Za chwilę będą tu wszystkie okoliczne szyszki... Nie chcę, aby to wypłynęło na jakieś bardzo szerokie wody... Przynajmniej - nie dzisiaj. Spróbujmy to załatwić po cichu. Co wiadomo o kainicie w kontenerze?

- Poza tym, że zniknął? Była tam ziemia, co wskazuje na jeden klan. Przynajmniej jeśli nie było jego pasją zbieranie piachu.

- Sabat. Jak dla mnie to trochę tego za dużo w jednym miejscu. I Sabat i wschodni w jednym miejscu... Może to jakieś wewnętrzne porachunki? Jak zrozumiałam to ten wschodni zatopił kontener w ciągu dnia?

- Tak, w ciągu dnia i na pewno był spokrewniony. Czy wschodni? To na razie nasz typ, słabo znam ich moce a tutejsze wampiry by osiągnąć ten efekt musiałyby być bardzo potężne. Może i porachunki tylko jakoś dziwnie niedawno zaginął Ulrich. Jak znam życie to wszystko może mieć związek. Popytam, powęszę, bądź czujna.

- Dziś przede wszystkim będę dobrą aktorką... Spróbuje skontaktować się z moim starym przyjacielem, on się interesował innymi nadnaturalnymi... Może coś wie o wschodnich wampirach. Irene też może coś wiedzieć, choć ostatnio; od śmierci Ulricha; wydaje mi się jeszcze bardziej zdystansowana. Czy rozmawiałeś z Brantem? Z tego wiem też ma wiedzę okultystyczną. Przyślij do mnie Zacka, jak nie będzie ci potrzebny; proszę.

- Zacka mogę przesłuchać na okoliczność Sabatników. Jest nam wierny od długiego czasu, aczkolwiek owszem może coś wiedzieć. Wolałbym to zrobić osobiście to mój podopieczny. Irene nie lubi zmian, jak wielu spośród nas ze starej daty. Dobrze wie, że zniknięcie Ulricha jest końcem pewnego etapu. Obawia się zmian. Brant jest na końcu mojej listy, postaram się, nim do niego pójdę, wyczerpać inne źródła informacji.

- Dobrze. Jak pojawią się jakieś nowe informacje, chcę o nich wiedzieć. Sama też będę Cię informować...

- Naturalnie - skinął głową i wrócił do swoich obowiązków. Co oznaczało informacje. To z kolei wymuszało rozmowę z ich najlepszym źródłem Esmerem. Po przedłożeniu mu sprawy wnioski były takie jakich się spodziewał. “Popyta” w systemach bezpieczeństwa dworców i portu, ale od razu zaznaczał, że jak ktoś chciał zniknąć to mógł podjechać U-bahn do Essen czy nawet S-Bahn do Dusseldorfu i tam znaleźć się na pokładzie samolotu. Należało przejść do delikatniejszej sprawy.

-Nie poruszaliśmy tego tematu jednak najwyższa pora co się stało z Ulrichem?- Harald zapytał wprost jak miał w zwyczaju.

-Co do księcia - przez chwilę się wahał - w podmiejskim domu, do którego Gunter (młodziak klanu Ventrue) woził księcia znaleziono zapiski i przedmioty wiążące się z Balitami. Zastaliśmy tam sporą bibliotekę, niewielkie laboratorium, “kaplice”... Tylko trzy osoby wiedzą o tym odkryciu - Ja, bo namierzyłem budynek, księżna i Irene...

- Chciałbym tam zajrzeć, zobaczyć zapiski. Po drodze opowiedz mi czego twoim zdaniem on tam szukał?

-Zawiozę cię tam- zadeklarował Esmer. Po czym kontynuował -Jak dla mnie to... - znów się zawahał - Wiele zapisków zostało wykonanych ręką księcia.

- Notował coś o Balich, ciekawe, a wielu miało go za nudziarza.-zażartował ironicznie- To wszystko do czegoś zmierza, nie robił tego bez powodu. Zakładam, że przeanalizowałeś i przejrzałeś wszystko co tam jest. - uśmiechnął się chytrze. Oszczędź mi czasu na dreptanie w miejscu.

- Nie analizowałem, nawet nie przeglądałem wszystkiego co tam jest. Je jestem na tyle biegłym okultystą; nie chciałem się zresztą parać tymi brudami... Te notatki ręką Ulricha nie dotyczyły Bali tylko ich rytuałów... Rozumiesz? - odetchnął głęboko, co w jego kainickim wieku wyglądało teatralnie i komicznie - Wszystko wskazuje na to, że Ulrich... sam zgłębiał zakazaną wiedzę.

Harald przetarł twarz ręką, jak w zwyczaju mają ludzie gdy usłyszą bardzo złą wieść i muszą coś wymyślić. Po czym podszedł do tego z dystansem

- Cholera nie mógł zbierać znaczków? Oddawać się jakiemuś niegroźnemu hobby albo nawet groźnemu. Musiał od razu babrać się w jakieś rytuały w dodatki najgorszego typu? - westchnął -Irene zaczęła to przeglądać powiedziała coś więcej, co było w tym laboratorium?

- Wiem, że tak, zaczęła. Nie wiem czy prowadziła badania... Ja jej odradzałem. Labolatorium chyba było hobby właśnie - taka zabawa w alchemika... To tutaj-wskazał dom parkując.

Dojechali do domku, który absolutnie niczym się nie wyróżnia - jeden z szeregu z skrawkiem skalniaka z przodu i zielonego trawniczka z tyłu. Okolica była bardzo spokojna.

Harald zaczął sprawdzać dom. Szukał śladów, choć w jego wykonaniu było to coś między detektywem a medium. Korzystał bowiem z Nadwrażliwości i własnych doskonalonych setkami lat umiejętności. Esmer mu nie przeszkadzał, jednak pilnował mimochodem. Gdy spojrzał na niego z ukosa Nosferatu rzekł:

-Nie patrz tak na mnie. Takie mamy ustalenia z Księżną i Irene. Nikt nie wchodzi sam i nie chodzi po domu. Irene wzięła dokumenty do analizy. Całej reszty nie ruszamy.

Harald faktycznie dostrzegł w okolicy domu, trochę "bezpańskich" zwierzaków. Wartownicy pilnujący budynku. Przejrzenie domu wiele nie dało. Stare manuskrypty z których nie rozumiał nic, notatki księcia z których rozumiał jeszcze mniej. Ślady badań pozostałej trójki i aura Ulricha. Zainteresowanie, pasja, sukces... Cóż przynajmniej wiem, że mu się "udało"
Harald w końcu przestał przeczesywać dom i wrócił do rozmowy.

- Balita, spokrewniony chodzący za dnia, o Sabatniku nie wspominając. Jakieś domysły? Może jeszcze czegoś nie wiem?

- Balita nie jest nowością wydawniczą... cała reszta - tak. Nie mam żadnych informacji, które mogłyby tu pomóc. Może ta cała Ormond? Nie lubimy się - fakt, ale jak na Torreadorkę to jest bardzo dobrze poinformowana...

- Odwiedzę ją zaraz po Irene. Dziękuje za wgląd i pomoc.-wzruszył ramionami.

-Polecam się łaskawej pamięci...

Harald wyszedł na zewnątrz. Czasu było mało, sytuacja niebezpieczna więc zrezygnował z rekreacyjnych środków lokomocji. Przemienił się w nietoperza i w bardzo szybkim czasie, przemieścił się pod dom Irene.

Jej schronienie było niewielką willą położoną w jednej z spokojniejszych i bogatszych dzielnic miasta. Budynek był stosunkowo nowy - wampirzyca dbała o maskaradę i przeprowadzała się raz na kilka, kilkanaście lat. Przenosiła tylko swój majątek - niezmienny od co najmniej setki lat. Otworzyła sama, ubrana w stonowany żakiet i białą bluzkę - przypominała nauczyciela akademickiego, który właśnie wyszedł z zajęć:

- Coś się stało?

- Witaj - lekko skinął głową jak miał w zwyczaju - Wampir chodzący w słońcu się stał. Mogę wejść?

- Proszę... - odsunęła się od drzwi i podążyła do niewielkiego saloniku: Przychodzi mi na myśl albo bardzo wysoka odporność... oczywiście w połączeniu z innymi mocami; albo - Kuej-jin, wschodni wampir, oni nie muszą być aż tak potężni, aby chodzić w słońcu... choć ono też ich zabija... Gdzie? - zainteresowała się wyraźnie.

- Dziś w porcie było małe zamieszanie. Opowiedz mi o tych Kuej-jinach. Moce, słabości możliwości. Wszystko co może mi się przydać.

- Wiem niewiele. - usiadła. Po czym wstała i podeszła do sekretarzyka noszącego ślady ostrzału czy może wybuchu. Wyciągnęła jakiś sfatygowany notatnik i przekartkowała: Musiała bym poszukać w bibliotece, zastanowić się... To co mogę teraz powiedzieć. Nie różnią sie wyglądem od ludzi, ci, którzy poruszają się poza dworami - powiedzmy, ze to odpowiednik domeny - potrafią nawet spożywać posiłki, pocić się, etc... Nie mają mocy jako takich... Są w tym podobni nam Tremerom, używają... magii. Korzystając z mocy swojej krwi tworzą efekty jakich potrzebują w danej chwili. Jedyną ich słabością jest umysł, który poddaje się zewnętrznym i wewnętrznym naciskom. Są nieodporni na dyscypliny mentalne i często nie kontrolują własnej bestii, czy jak oni twierdzą - demona. Są za to bardzo wytrzymali fizycznie. - Czyli trafiłem idealnie, pomyślał z sarkazmem Harald i pokręcił głową zrezygnowany.- Wiem już o zainteresowaniach Ulricha. Rzuciłaś na to zapewne fachowym okiem. Potrzebuję punktu zaczepienia. Na razie jedynie słyszałem, że plugawe rytuały tych pokręconych Balitów

- To co udało mi się odczytać - wyraźnie ważyła słowa - to... większość notatek księcia dotyczyła rytuału... nieświadomego nawrócenia... Polega on w skrócie oczywiście na tym, że inny wampir nieświadomie dla siebie, przynajmniej początkowo staje się Balitą. Po czasie zapewne staje się tego zepsucia świadomy, ale pewnie wtedy już mu to nie przeszkadza... Dlatego postanowiliśmy utajnić sprawę - ktoś jeszcze w tej domenie może być naznaczony piętnem...

- Dobra żebym nadążył. Książę był Balitą dobrowolnym bądź nie ale był. My w jego notatkach znaleźliśmy przepis na kolejnego Balitę. Problem w tym, że nie wiemy ani kto sprezentował to księciu, ani czy książę przekazał to dalej.

- Tak, do tego się to sprowadza. Rytuał jest skomplikowany i albo wykonawca musiał by mieć pomocników, aby opętać kogoś potężniejszej krwi; albo sam byłby w stanie opętać kogoś słabej krwi lub... umysłu. Nie mam jednak żadnego pomysłu jak to sprawdzić...

- Analiza krwi? Słyszałem, że potraficie ustalić pewne rzeczy.-wiedza z bitwy pod Wiedniem na coś się przydała.

- Tak - uśmiechnęła się - ale metoda ta jest zawodna. Wiele rzeczy da się ukryć, wielu można nie zauważyć... Aby badanie było jak najbardziej obiektywne krew badanego musiała by być oddana bez wiedzy o tym, że będzie badana... Nie, to nienaukowe. Tylko na badaniu krwi nie można niczego oprzeć. Może być pomocą, ale nie dowodem.

- Znaczy można po nim ustalić konkrety? Klan, pokolenie czy siłę? Zwłaszcza klan jest ważny, jeśli mówimy o przemianie w Balitów.

- Tak, takie rzeczy można ustalić. Klan, pokolenie to proste sprawy. Siła jest trudniejsza, a wszelkie inne własności często są zbyt ukryte zwłaszcza u starych kainitów. Ciężko bada się krew niższego pokoleniem, czy starszego wiekiem...

- Teraz muszę zebrać próbki. Wydaje się to ciężkie jednak możliwe. Wolałbym jednak byś gdzieś się ukryła, może z pomocą Esmera. Gdybym był Balitą po księciu zabrałbym się za ciebie. Jako jedyna możesz być nam bardzo pomocna. Wiem, że to kłopotliwe jednak jako Szeryf uważam to za konieczne.

- Nie będę się ukrywać jak szczur po kanałach. - odparła dumnie, po chwili dodała cichym głosem: Może to byłby sensowny koniec? Nie - zdecydowanie - nie.

Schowała pieczołowicie notatnik do szuflady i podeszła do kredensu. Z lekkim skrzypnięciem otworzyła drzwiczki i wyjęła misternie cięty kryształowy kielich. Wyciągnęła go w kierunku Haralda i powiedziała:

- Mieści dokładnie ćwierć litra.

- Co do kryjówki może nie koniecznie kanały. Faktycznie są mało gustowne. Jednak jestem pewien, że moglibyśmy znaleźć bezpieczniejsze miejsce. Ukryte miejsce - zaznaczył po czym spojrzał na kielich i się zasępił - Hmmm może masz jakiś rytuał który ułatwiłby sprawę - podniósł lekko brew rozbawiony, wyobrażając sobie jak ciężko będzie uzyskać krew do kielicha. Są rytuały które mogą to ułatwić. Jednorazowe, skomplikowane jednak istnieją widziałem je. Prosiłbym byś się tym zajęła.

- Nie sądzę, aby w tym przypadku rytuał był konieczny... - uśmiechnęła się lekko - chodzi mi o twoją krew Haraldzie...

- Ah ta zasadniczość.- Naciął rękę i posłusznie wlał tyle ile trzeba.- Tylko jak skończysz chce resztki z powrotem. Nigdy nie wiadomo w czyje ręce może trafić potem. Za dnia różne istoty ostatnio spacerują.

- Dokładnie tyle potrzebuję. - podniosła pełny kielich pod światło i zaczęła się przyglądać. Jej usta wypowiadały jakieś sylaby, nieme, a jednocześnie pełne mocy i jakiegoś wewnętrznego piękna. Część krwi wyparowała z kryształu. Wampirzyca zastanowiła się na chwilę przymykając oczy. Kiedy je otworzyła świeciły wewnętrznym blaskiem. Wypiła część krwi z kielicha smakując każdą kroplę. Pozostałą część wylała na otwartą dłoń i pozwoliła jej odparować. Przez ułamek sekundy na jej skórze widniało jakieś znamię, które rozmyło się gdy na nie spojrzała... - Mocna krew potężnego klanu. To była przyjemność Haraldzie - skłoniła lekko głową... Jeżeli można zasugerować zaczęłabym od młodszych obywateli - są zdecydowanie łatwiejszym celem. I Balckera - jego aura jest nietypowa.

- Nie tylko aura, krążą też znane nam wszystkim plotki. Od niego zaczniemy, nie dasz się na pewno namówić na zmianę siedziby?

- Nie... - wyraźnie zamierzała coś jeszcze powiedzieć, ale wstrzymała się. - Będę zbyt zajęta, aby pojawić się w Elizjum... Nowym Elizjum. Może kiedyś. - dodała.

- Widzę twoje zapadanie się w sobie. Wiem jak zmiany oddziaływają na nas przywiązanych do tradycji, dawnych czasów. Jednak jesteś silna Irene, nie daj się złamać. Sprawa księcia i tego wszystkiego jest na pewno dołująca. Nie chciałbym jednak stracić przyjaciółki, walcz o siebie nie poddawaj się. Może jest coś w czym mógłbym pomóc?

- Nie, nie sądzę. Dziękuję za troskę - wygłosiła “ładną formułkę”.

- Poważnie chcesz mnie zbyć? Trapi cię coś konkretnego czy to jedynie kłopoty z akceptacją tego, że świat zmierza ku coraz gorszemu? - Harald zawsze był bezpośredni, Irene wiedziała o tym i akceptowała to. Choć nigdy nie wiedział czy tą cechę w nim lubiła.

- Mamy dużo pracy - odparła zdawkowo - Mam dużo pracy. Powinieneś już iść.

No tak w kilku zdaniach nie naprawi depresji i rezygnacji rosnącej od setek lat zapewne. Wyszedł na zewnątrz zaraz po pożegnaniu. Musi pamiętać by umieścić dużo kruków w koło domu. Jeśli ktoś wykończy Irene, będzie wiedział kto i dokąd się udał... Przynajmniej może będzie wiedział, dyscyplina Niewidoczności często utrudniała życie. Chwilę później był znów w powietrzu. Wylądował w Elizjum i porozmawiał z księżną. Zaczął od drażliwego tematu jej badania, lepiej zaczynać od cięższej sprawy.


-Skoro takie badanie jest ważne to kto przebada badającego?księżna od razu zaczęła szukać przeszkód.

- Widzę ten sam problem. Mam znajomych w Wiedniu. Wskażą mi kogoś kto anonimowo przebada jej próbkę bez wiedzy od kogo jest. Potrzebny będzie jedynie samolot by wysłać ją odpowiednio daleko. Tymczasem pani- podał jej kielich

- Wolałabym najpierw wiedzieć, że jest po naszej stronie, a dopiero potem powierzać moją krew jej... czy tobie. Wybacz, ale mimo to, ze znamy się ładnych kilka lat - w tej sprawie nie ufam nikomu. W mieście mamy zarówno Balitów, jak i jakiś wschodnich przybłędów, jak i zapewne Sabat. Nie wiem co Tremerzy, albo ich odszczepieńcy z Sabatu są w stanie zrobić z krwią... Moją, czy twoją...

- Być może nie jestem aż tak podejrzliwy. Znam jednak Irene od lat. Przyjaźnimy się, wymienialiśmy nie jedną przysługę. To jednak wciąż członek klanu Tremere, zdaje sobie z tego sprawę. Choć wydaje mi się, że celowo jest na uboczu. Tak czy owak, badanie miało być z zaskoczenia. Zatem skoro już wiesz, pobrać krew musimy tak czy tak. Jestem naturalnie otwarty na metody jej zabezpieczenia czy badającego. Jeśli teraz unikniesz badania wzbudzi to potem niepotrzebne pytania sama rozumiesz. Możesz powierzyć ją mi lub Esmerowi i jeden z nas przekaże ją losowemu w pewnym sensie Tremerowi. Bez informacji czyja jest. Upewnimy się też, by przebadano ją przy kimś zaufanym. Chyba, że masz moja droga lepszy pomysł - powiedział uśmiechając się jednocześnie

- Wiem, że książę Werner przybędzie z Tremerem, prawdopodobnie z primogenem klanu w Essen. To na jego rzecz Gunsdorf straciła przewodnictwo w tamtejszej fundacji. Możemy i jemu i Gunsdorf dać moją krew - tu w Elizjum, czy na górze budynku, aby prawu stało się za dość. Poznamy odpowiedź...

- Tylko wtedy będzie wiedziało o tym za dużo osób. Jesteś gotowa powiedzieć Wernerowi o takiej skali problemu? Balici w domenie nie będą wyglądać za dobrze, w chwili twojego debiutu. No i oczywiście wtedy nasza dwójka musiałaby przebadać również Wernera i siebie na wzajem. Jesteś w stanie jedną rzecz przełknąć a kolejną zaaranżować?

- Nie chcę mieszać w to Wernera. Po prostu poproszę tremera na bok, pod pretekstem konsultacji. W jednym miejscu będą tylko on, Gunsdorf, ja i ty oraz Esmer. odleję swojej krwi wcześniej, ty i Esmer będziecie jej pilnować, kiedy ja poproszę Tremerów o konsultacje. Dostaną nieznaną sobie krew do badania. Możemy powiedzieć o chociażby złapaniu kainity, który nie chce ujawnić swojej tożsamości... Ideałem byłoby gdyby zbadali się na wzajem, ale... w cuda nie wierzę. Utrzymanie Hagera i Gunsdorf w jednym pomieszczeniu przez kwadrans będzie już wymagało sporej dozy polityki...

- Podsumowując ciebie badają oni. Gunsdorf ktoś kogo wynajdę ja lub Esmer. Nie poniżej jej oddając jej krew temu Hagerowi. Więc to musi być ktoś neutralny. Czy takie rozwiązanie akceptujesz moja księżno?

- Zostało postanowione. Mam nadzieję, że załatwimy to jak najszybciej.

-Ja również- powiedział. Nie wiedział najwyraźniej w co się pakuje, zgadzając się na szeryfowanie. Z drugiej strony w końcu zrobiło się ciekawie. Odrobina akcji jeszcze nikomu nie zaszkodziła.

Porozmawiał z Esmerem. Nosferatu rozumiał konieczność badania i zgodził się na nie bez problemu. Poproszony o pomoc w zdobywaniu próbek, zważywszy na wysoką niewidoczność... Zadeklarował próbę zdobycia krwi Steuner.

Bycie Szeryfem oznacza życie w pośpiechu. Od razu udał się na polanę gdzie miał przemienić ludzi i wybrać z nich potomka. Później wróci do Elizjum i dorwie Zacka. Będzie potrzebna jego krew oraz przyjdzie czas na małe przesłuchanie.... Jak dobrze pójdzie zdąży na mowę Wernera.
 
Icarius jest offline