Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-06-2013, 13:46   #13
kymil
 
kymil's Avatar
 
Reputacja: 1 kymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputację
Longinus słuchał spokojnie wyjaśnień wielkiego Princepsa. W nowej roli czuł się dosyć niepewnie i nie do końca rozumiał motywy karmazyna wśród theoriańskich łotrów, dla których chciał go zatrudnić. Słyszał o nim wiele, ale nigdy nie widział na własne oczy. Aż do dzisiejszego dnia.

Jego nowy pracodawca dał się we znaki strażnikom Burrovicum. Raz po raz w ciemnych zaułkach Autumni czy innej podłej dzielnicy ginął jakiś klawisz czy strażnik. Zadźgany nożem, uduszony garotą. Ot, zwykłe miejskie życie psa na smyczy władz Burrovicum.
Gwoli sprawiedliwości, niejednokrotnie straż miejska dała się we znaki Princepsowi. Ażeby to raz gwardzista połamał kark jakiemuś chłopaczki z półświatka podczas indagowania, gdzie spędził wczorajszą noc? Mało to razy ukręcił pętlę w kazamatach lochów, na której mieli zawisnąć "samobójcy", czy zabawił się z żywym towarem należącym do księcia złodziei.

O dziwo, te właśnie wyczyny spowodowały, że Fabius został relegowany przedwcześnie ze służby, a jednocześnie te same wyczyny zwróciły uwagę Princepsa.

- Ktoś taki jak Ty, Veraticusie...
- objaśniał chłodnym tonem Princeps. - Ktoś taki jak Ty nie przeżyje długo na moich ulicach bez protekcji. Mojej protekcji - położył nacisk na pierwsze słowo. - W szeregi straży miejskiej nie wrócisz. Za dużo nabroiłeś. Gangi nie lubią psów. Jasna sprawa. Ja mogę dać Ci, wikt i opierunek. Pod warunkiem, że będzie przydatny? To jak zgadzasz się?

Longinus znał swe rzemiosło. Znał swą cenę. Wiedział, co należy zrobić.

- Princepsie, masz mój gladius. Zgadzam się na twe warunki.


***

W domu, do którego zaprowadził go Jorgen, czekało na niego dwóch kompanów: jeden krajan, drugi niewierny. Longinus nie lubił niewiernych.
Nie dał jednak po sobie tego poznać, tylko metodycznie lustrował swych "kolegów z pracy". Zanim zdołał skończyć, człek pustyni zaczął paplać. Longinus był człekiem nieśmiałym, za takiego się przynajmniej uważał, więc niechętnie odparł na zaczepki. Rozgrzewał się dopiero na przesłuchaniach. Dla tego wstąpił do straży. Spojrzał w oczy Ashshaba.

- Pozwól Jorgen, że odpowiem za Ciebie. Ten "Blondynek", gadatliwy przybłędo ze stepów pustyni, to ja: Fabius Longinus Veraticus. Jestem obywatelem tego miasta. Ty tego zaszczytu zapewne nie sięgnąłeś, więc okaż trochę pokory dla chwały cesarstwa. Swoją drogą dziwię się, że nie dyndasz na konarze drzewa, Rusanamani.


- My w Burrovicum nie lubimy obcych, zwłaszcza wychodzących przed szereg.

Fabius skoncentrował się na Hallexie.

- Mam Wam pomóc w sprawie Mendosy - mieszkać w tym domu, jeść z Wami i pracować. Jakieś postępy? I kim są Wasi "goście" - spytał wprost. Nie zwykł owijać w bawełnę.
 

Ostatnio edytowane przez kymil : 27-06-2013 o 19:49.
kymil jest offline