Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 26-06-2013, 22:20   #11
 
xeper's Avatar
 
Reputacja: 1 xeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputację
Fabius spotkał się z Princepsem i uznał to za zaszczyt. Władca przestępczego świata w Burrovicum miał dla niego zajęcie.

- Dołączysz do moich ludzi od zadań specjalnych – wyjaśnił krótko. – Jest ich dwóch o różnej prowieniencji i zdolnościach. Będziesz trzeci i nie spodziewaj się, że jeszcze ktoś was wspomoże w zadaniach, jakie dla was mam. Obecnie jest to pozbycie się Pedro Mendosy, kupca. Oczywiście nie musicie go zabić. Możecie tylko przekonać, że klimat miasta mu nie służy. Wiesz co mam na myśli? W każdym bądź razie, chcę aby zniknął z Burrovicum. I to w miarę szybko.

Posłuchanie się skończyło. Veraticus dostał pięć srebrnych trejanów na drobne wydatki i jakiś czas później wraz z ochroniarzem i zaufanym człowiekiem Princepsa, przemierzał zaułki Autumni.


Gnaeus nie zdążył nawet dobrze wejść na wewnętrzny dziedziniec, gdy w wejściu pojawili się niezapowiedziani goście. W pierwszym odruchu pomyślał, że to Princeps i jego ochroniarze. Jednak pomylił się. Mężczyzn było trzech. Pierwszy szedł osiłek – Hallex nie był w stanie stwierdzić, czy to jeden z tych, którzy wcześniej towarzyszyli Princepsowi. Wyglądał niemal identycznie jak tamci. Wysoki, barczysty, o wyrazie twarzy nienaznaczonym procesami myślowymi. Za nim szedł długowłosy blondyn, a pochód zamykał wysoki, szczupły mężczyzna o bladej cerze i kruczoczarnych włosach.

- Goście przyszli – powiedział ten ostatni, wykonując w kierunku Gnaeusa delikatny ukłon. Miał delikatny, niemal kobiecy głos, naznaczony wyraźnym obcym akcentem.– Może poprosisz na jakiś poczęstunek?

Już po chwili okazało się, że ciemnowłosy jest jednym z zaufanych Princepsa. Przedstawił się jako Jorgen. Osiłek nie odzywał się w ogóle, stojąc nieruchomo niczym posąg. Sprawa z jaką zjawili się, dotyczyła trzeciego z przybyłych. Tego z długimi włosami.

- Otóż Princeps uważa, że się przyda – wyjaśniał Jorgen. – Pracował w straży. Ma tam znajomości. W dzisiejszych czasach to skarb. A poza tym, co trzy głowy, to nie dwie. Oczywiście będzie tutaj z wami mieszkał. Nie masz nic przeciwko, co?

- A to kto? – zapytał, gdy dojrzał Banusa wychylającego się zza balustrady na piętrze i przyglądającego z zainteresowaniem gościom. Chwilę potem zobaczył krzątającą się po kuchni Julię. Jego wzrok otaksował kobietę. Uśmiechnął się brzydko. – Widzę, że nie próżnujecie. Kto gustuje w tym małym? Ty czy Rusanamani?
 
xeper jest offline  
Stary 26-06-2013, 23:27   #12
 
uday's Avatar
 
Reputacja: 1 uday wkrótce będzie znanyuday wkrótce będzie znanyuday wkrótce będzie znanyuday wkrótce będzie znanyuday wkrótce będzie znanyuday wkrótce będzie znanyuday wkrótce będzie znanyuday wkrótce będzie znanyuday wkrótce będzie znanyuday wkrótce będzie znanyuday wkrótce będzie znany
Po powrocie nad ranem Ashshab zastał dom jakby otoczony aurą ciszy. Nawet psy nie szczekały w tej okolicy. Może wszystkie zostały zjedzone? W końcu to dzielnica biedoty. Nie podobała mu się ta cisza. Była domeną zabójców - jak on, albo Ci co go ścigali. Gwar był znacznie bezpieczniejszy. Na głośnej ulicy nie słychać było ostatniego oddechu. Zaś gdy psy wyły do księżyca nikt nie zwracał uwagi na pisk kobiety. Rusanamani wyciągnął ostrze i wszedł do budynku ostrożnie. Sprawdził wszystkie pomieszczenia, ale zastał tylko trójkę przyprowadzoną przez Hallexa. Uspokoił się, wszedł po cichu na stryszek i zamknął za sobą klapę. Był już zmęczony, a wypite nie-wiadomo-co zaczęło działać. Rozebrał się i położył na swoim materacu.

Ashshab zawsze miał lekki sen. Życie w zakonie nauczyło go, że w każdej chwili mogą ich obudzić na ćwiczenia. Późniejsze życie, zwłaszcza ostatni okres pokazały, że lata ćwiczeń były rzeczywiście przydatne. Przemył szybko twarz i zrosił włosy, po czym ubrał się i zszedł na dół akurat, żeby usłyszeć pytania o Banusa. Wchodząc do pomieszczenia z którego dochodziły głosy potargał jeszcze małego po włosach - Zmykaj mały. To sprawy dorosłych. - i poczekał aż ten dobiegnie na górę.

- A co? Jesteś zainteresowany kupnem? Nie wiem, czy jesteś w stanie zaoferować wystarczającą cenę. Cokolwiek jest ich specjalnością muszą być w tym na prawdę dobrzy, skoro Hallex ich tu trzyma. - Rzekł radośnie. - Witaj Jorgen. Prawego znam, ale ten blondynek to kto niby?
 

Ostatnio edytowane przez uday : 27-06-2013 o 23:07. Powód: kursywa
uday jest offline  
Stary 27-06-2013, 13:46   #13
 
kymil's Avatar
 
Reputacja: 1 kymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputację
Longinus słuchał spokojnie wyjaśnień wielkiego Princepsa. W nowej roli czuł się dosyć niepewnie i nie do końca rozumiał motywy karmazyna wśród theoriańskich łotrów, dla których chciał go zatrudnić. Słyszał o nim wiele, ale nigdy nie widział na własne oczy. Aż do dzisiejszego dnia.

Jego nowy pracodawca dał się we znaki strażnikom Burrovicum. Raz po raz w ciemnych zaułkach Autumni czy innej podłej dzielnicy ginął jakiś klawisz czy strażnik. Zadźgany nożem, uduszony garotą. Ot, zwykłe miejskie życie psa na smyczy władz Burrovicum.
Gwoli sprawiedliwości, niejednokrotnie straż miejska dała się we znaki Princepsowi. Ażeby to raz gwardzista połamał kark jakiemuś chłopaczki z półświatka podczas indagowania, gdzie spędził wczorajszą noc? Mało to razy ukręcił pętlę w kazamatach lochów, na której mieli zawisnąć "samobójcy", czy zabawił się z żywym towarem należącym do księcia złodziei.

O dziwo, te właśnie wyczyny spowodowały, że Fabius został relegowany przedwcześnie ze służby, a jednocześnie te same wyczyny zwróciły uwagę Princepsa.

- Ktoś taki jak Ty, Veraticusie...
- objaśniał chłodnym tonem Princeps. - Ktoś taki jak Ty nie przeżyje długo na moich ulicach bez protekcji. Mojej protekcji - położył nacisk na pierwsze słowo. - W szeregi straży miejskiej nie wrócisz. Za dużo nabroiłeś. Gangi nie lubią psów. Jasna sprawa. Ja mogę dać Ci, wikt i opierunek. Pod warunkiem, że będzie przydatny? To jak zgadzasz się?

Longinus znał swe rzemiosło. Znał swą cenę. Wiedział, co należy zrobić.

- Princepsie, masz mój gladius. Zgadzam się na twe warunki.


***

W domu, do którego zaprowadził go Jorgen, czekało na niego dwóch kompanów: jeden krajan, drugi niewierny. Longinus nie lubił niewiernych.
Nie dał jednak po sobie tego poznać, tylko metodycznie lustrował swych "kolegów z pracy". Zanim zdołał skończyć, człek pustyni zaczął paplać. Longinus był człekiem nieśmiałym, za takiego się przynajmniej uważał, więc niechętnie odparł na zaczepki. Rozgrzewał się dopiero na przesłuchaniach. Dla tego wstąpił do straży. Spojrzał w oczy Ashshaba.

- Pozwól Jorgen, że odpowiem za Ciebie. Ten "Blondynek", gadatliwy przybłędo ze stepów pustyni, to ja: Fabius Longinus Veraticus. Jestem obywatelem tego miasta. Ty tego zaszczytu zapewne nie sięgnąłeś, więc okaż trochę pokory dla chwały cesarstwa. Swoją drogą dziwię się, że nie dyndasz na konarze drzewa, Rusanamani.


- My w Burrovicum nie lubimy obcych, zwłaszcza wychodzących przed szereg.

Fabius skoncentrował się na Hallexie.

- Mam Wam pomóc w sprawie Mendosy - mieszkać w tym domu, jeść z Wami i pracować. Jakieś postępy? I kim są Wasi "goście" - spytał wprost. Nie zwykł owijać w bawełnę.
 

Ostatnio edytowane przez kymil : 27-06-2013 o 19:49.
kymil jest offline  
Stary 27-06-2013, 19:32   #14
 
Yzurmir's Avatar
 
Reputacja: 1 Yzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie coś
Twarz Halleksa była całkowicie stężała. Przez chwilę po tym, gdy zauważył, że nie odwiedził go Princeps, był pewien, iż są to jakieś miejscowe opryszki chcące go obrabować. Było to coś, czego spodziewał się, odkąd zamieszkali w tej obskurnej dzielnicy biedoty. I choć okazało się, że dzisiaj nikt go prawdopodobnie nie pobije i okradnie, swobodny sposób, w jaki wszyscy mówili o Julii i jej dzieciach, nie przypadł mu do gustu. Pierwsze dwie uwagi zignorował z kamienną twarzą i lekko zaciśniętymi wargami, ale gdy zapytał go i blondyn, uznał, że nie może już dłużej omijać tej kwestii.

Odchrząknął, jakby miał użyć głosu po raz pierwszy od bardzo dawna.
Oni są ze mną — powiedział chłodno. — Nie wasza sprawa, kim są, nikt ma ich nie ruszać, jasne? — stwierdził, kierując te słowa głównie do swoich dwóch towarzyszy, ale także do Jorgena. Do tego ostatniego dodał jeszcze trochę mniej pewnym głosem: — Znajdują się pod moją opieką. Nikt ma ich nie ruszać. To mój warunek pracy.

Nie sądził, aby był w pozycji do stawiania żądań, ale postanowił zaryzykować. Ostatecznie zdawało mu się, że mógł polegać na argumencie, iż jest ważny dla planów Princepsa poprzez swoje kontakty w pałacu Gubernatora. Oczywiście w tym celu musiałby odstawić niezły blef, bo praktycznie żadnych kontaktów tam, czy gdziekolwiek, nie miał. Ale właśnie z ich powodu dostał propozycję pracy od Princepsa, prawda? Myślał, że w ostateczności to może mu dać małą przewagę.

Po swoim może troszkę zbyt odważnym stwierdzeniu spojrzał po twarzach wszystkich zgromadzonych, zastanawiając się, jak zmienić temat. Nowy zjednał sobie u niego trochę sympatii tym, jak osadził południowca w szeregu, ale Hallex nie był ostatnimi czasy chętny, by szybko zaufać komukolwiek. Nie podobało mu się też to, że rzekomy ex-strażnik zdawał się mieć dominującą osobowość. Hallex był skłonny paść na ziemię przed Princepsem, jeśli zajdzie taka potrzeba, ale nie miał na tyle dobrego humoru, by znosić jakiegoś mądralę na codzień. Z tego powodu powiedział dość ostro:
Możesz z nami mieszkać, Veraticusie, ale lepiej żeby nie było żadnych problemów. Niech każdy pilnuje swoich własnych spraw... i rzeczy. — Rzucił spojrzenie na Rusanamani. — Jak czegoś potrzebujesz, to musisz to sobie sam kupić. A jeśli nie masz pieniędzy, to twój problem. Poproś szefa. Jeśli chodzi o Mendosę, to przeprowadziliśmy już rozeznanie... — stwiedził z namysłem. — O ile wszystko dobrze pójdzie, to wkrótce załatwimy sprawę.

Mówiąc to, patrzył na Jorgena. Jego obecność tu trochę go stresowała i najchętniej jakoś by się go już pozbył, ale nie chciał przeginać. Nagle poczuł burczenie w brzuchu.
Najpierw musimy podsumować naszą wiedzę, a potem zajmiemy się planowaniem. Ale to później. Jorgenie... jest coś jeszcze, czego Princeps od nas chciał?
 

Ostatnio edytowane przez Yzurmir : 27-06-2013 o 19:43.
Yzurmir jest offline  
Stary 27-06-2013, 19:46   #15
 
kymil's Avatar
 
Reputacja: 1 kymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputację
Fabius skinął głową na tyradę Hallexa.

- Czyste zasady, rozumiem. Twoi goście, Twoje kłopoty, Gnaeusie. To samo tyczy Rusanamaniego. Niewierny, czy wierny jesteś w ekipie Princepsa. To mi musi wystarczyć.

Usiadł ciężko na ławie aż zatrzeszczała. Jego dziewięćdziesiąt kilogramów wagi robiło swoje. Ułomkiem też nie był. Był za to zmęczony i głodny. Miał cichą nadzieję, że kobieta Liviusa tutaj gotuje. Mimochodem wciągnął w nozdrza zapach domostwa. "Pieczony chleb. Tego mi trzeba, dobrego jadła".

Na głos zaś odparł.

- W takim razie zajmę jakąś wolną pryczę i tam zostawię swoje graty. Wstaję wcześnie rano, ale jeśli chcecie od razu przejść do sedna sprawy z Mendosą jestem gotów? Za jedzenie zapłacę- patrzył na nowych współpracowników, ignorując Jorgena, który najwyraźniej zbierał się do wyjścia wraz z ochroniarzem.
 

Ostatnio edytowane przez kymil : 27-06-2013 o 19:52.
kymil jest offline  
Stary 27-06-2013, 20:32   #16
 
Yzurmir's Avatar
 
Reputacja: 1 Yzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie coś
Nie będziemy wam przeszkadzać ― rzekł Jorgen, spoglądając z niejakim rozbawieniem na rozpierającego się na ławie Veraticusa. ― Dobrze omówcie między sobą to, co was czeka, Princeps pokłada w was wszystkich bardzo duże nadzieje... i liczy na szybkie załatwienie sprawy.

To powiedziawszy, skinął na milczącego osiłka i wyszedł frontowymi drzwiami. Hallex patrzył w tamtym kierunku jeszcze przez chwilę, po czym omiótł spojrzeniem pozostałą dwójkę i ruszył w stronę kuchni.
Będzie z nami mieszkał jeszcze jeden człowiek ― poinformował Julię. Zrobił to bardzo wprost i, szczerze mówiąc, złośliwie... Chciał, żeby się zmartwiła.
Świetnie ― odparła jednak, całkiem spokojnie. ― Wcale mi to nie przeszkadza.

Hallex zdziwił się. Julia brzmiała tak, jakby naprawdę nie dbała o to, że mają nowego lokatora. Albo udawała, albo nagle zupełnie zmieniła zdanie na temat nieznajomych. Tak czy inaczej Hallex był trochę zdezorientowany.

Obiad będzie niedługo ― przerwała milczenie. Hallex nie dał tego po sobie poznać, ale ucieszył się, że kobieta zachowała dość przyzwoitości, by przynajmniej wypełniać swoje domowe obowiązki. ― Wysłałam swoją córkę po zakupy, niedługo powinna wrócić. Możesz powiedzieć reszcie.
Że im? Tym dwóm? ― zdziwił się Thoer.
Tak, czemu nie? ― usłyszał w odpowiedzi. Julia zachowywała wobec niego sztuczną obojętność, co dobrze ukazywał ton jej głosu.
Zamierzasz kazać im, żeby zapłacili za składniki...?
Nie ― odparła. Wydawało mu się, że robi mu na złość.
No cóż... ― mruknął niepewnie. ― W takim razie...

Nie dokończywszy, wyszedł z kuchni, by poinformować swoich współpracowników o nadchodzącym posiłku. Trochę się martwił, że młodszej Julii coś się może stać po drodze, ale najwyraźniej nie miała żadnych problemów. Wkrótce wszyscy siedzieli przy sponiewieranym stole na krzesłach i stołkach pozbieranych z całego domu, gdyż te, które wcześniej znajdowały się w kuchni, były połamane i nie do użytku. Większość domowników wcale się nawzajem nie znała, toteż przy jedzeniu było dużo niezręcznej ciszy, zwłaszcza ze strony Halleksa, który pozostawał ponury, Banusa, który wcale się nigdy nie odzywał, oraz Julii Młodszej, która zachowywała się trochę tak, jakby potrzebowała pozwolenia matki na zrobienie czegokolwiek. Próby poruszenia kwestii związanych z pracą były uciszane przez Halleksa.

Dopiero gdy wszyscy zjedli, zaprowadził Ashshaba i Veraticusa na górę, gdzie zamknął się z nimi w ostatniej wolnej sypialni.
W porządku... ― zaczął bez specjalnego entuzjazmu. ― Podsumujmy to, co wiemy. Pedro Mendosa to lokalny kupiec, handluje ubraniami i tym podobnymi, mieszka w zachodniej części miasta w domu połączonym z magazynem, nie jest bardzo wpływowy ― powiedział, powtarzając jak najdokładniej wszystko to, czego dowiedział się poprzedniego dnia. ― Rusanamani udał się nocą, aby znaleźć i dokładniej przyjrzeć się temu domowi... tak? Czego się dowiedziałeś?
 

Ostatnio edytowane przez Yzurmir : 27-06-2013 o 20:53.
Yzurmir jest offline  
Stary 27-06-2013, 20:53   #17
 
kymil's Avatar
 
Reputacja: 1 kymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputację
Podczas wieczerzy przyrządzonej przez Julię starszą Longinus nie odzywał się wiele. Ot, podziękował skinieniem głowy i niezrozumiałym mruknięciem za kolejną porcję chleba. Unikał wzroku nowych współpracowników.
Jego zachowanie nie odbiegało jednak od normy podczas posiłków w strażniczej kantynie. "Zjeść jak najwięcej i leżeć jak najdłużej, bo nigdy nie wiadomo kiedy znowu będzie tyle wolnego czasu" - stara maksyma doskonale oddawała jego postępowanie.

- Dziękuję - padło z jego ust, gdy na stole nie znalazło się nic jadalnego.

Banusa i córkę Julię młodszą wystarczająco onieśmielała obecność nowego przybysza, że tego wieczora postanowił ich zignorować.

Dopiero na piętrze, stał się bardziej rozmowny. Przyniósł ze sobą gąsior pełen wody i popijał małymi łykami. Hallex zdał relację, która zaciekawiła ex-gwardzistę.

- Pedro Mendosa jest nic nie znaczącym kupcem? Odniosłem inne wrażenie, gdy przekazywano mi polecenia rozwiązania problemu, ale mogę się dowiedzieć czegoś więcej u swych dawnych informatorów
- przerwał nie chcąc zdradzić nic więcej. Nie wiedział jak zareagują na tę sugestię.

- W każdym bądź razie mi Princeps dał wolną rękę na załatwienie tej sprawy. Wam zatem również. Możemy go kropnąć, połamać gnaty, bądź wygnać z miasta. Nie ma instrukcji co do jego dobytku? Tej ruderze przydałyby się nowe graty.
 
kymil jest offline  
Stary 27-06-2013, 21:13   #18
 
Yzurmir's Avatar
 
Reputacja: 1 Yzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie coś
Hallex wydął wargi.
Może Princeps chce jego dom i towary dla siebie? ― zauważył. Nie mógł jednak kłócić się z logiką Veraticusa ― zdecydowanie potrzebowali więcej mebli, a jak już ucieknie z miasta, Mendosie nie będą potrzebne jego stare krzesła. Nie skomentował jednak sugestii, by go zabić. Osobiście wolałby, aby to wszystko obyło się bez rozlewu krwi.

Spojrzał na blond towarzysza.
Więc kim są ci twoi informatorzy? I czemu opuściłeś straż?
 
Yzurmir jest offline  
Stary 27-06-2013, 22:08   #19
 
kymil's Avatar
 
Reputacja: 1 kymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputacjękymil ma wspaniałą reputację
Fabius wytrzymał wzrok krajana.

- Nie wiem co planuje Princeps. Na razie odłóżmy ten temat. Ci "moi" informatorzy to zapewne słowo na wyrost. To raczej męty i żebracy, paru opryszków, którzy czują pewien respekt przed strażą. Nikt nie zwraca uwagi na takich ma ulicach, chyba że śmierdzą lub wrzeszczą za bardzo. Mogę paru przycisnąć. Może coś słyszeli lub widzieli ciekawego?

Potarł nieogolony policzek, spojrzał gdzieś w bok i ciągnął dalej:

- Ustalmy jedno, Gnaeusie. Co do mojego odejścia ze straży... to jest moje odejście ze straży, tak jak Ci ludzie na dole to Twoi goście. Tyle Ci wystarczy. Zwierzać się Wam nie będę. Na kapłanów mi nie wyglądacie. Zresztą - żachnął się wyraźnie - czy ja Was pytam dlaczego Rusanamani nosi szmatę na łbie albo dlaczego wojskowy wysługuje się Princepsowi czy przygarnia sieroty?
 
kymil jest offline  
Stary 28-06-2013, 01:36   #20
 
uday's Avatar
 
Reputacja: 1 uday wkrótce będzie znanyuday wkrótce będzie znanyuday wkrótce będzie znanyuday wkrótce będzie znanyuday wkrótce będzie znanyuday wkrótce będzie znanyuday wkrótce będzie znanyuday wkrótce będzie znanyuday wkrótce będzie znanyuday wkrótce będzie znanyuday wkrótce będzie znany
Podczas posiłku Ashshab starał się nawiązać konwersację na któryś z ważkich tematów. Pozostali domownicy jednak nie wykazywali chęci do dysput. Jeśli można było powiedzieć, że z kimkolwiek zdołał porozmawiać, to była to Julia. Rusanamani grzecznie komplementował potrawy, wypytywał o przepis, składniki i sztuczki kucharskie kobiety. Gotowanie i warzenie trucizn były pokrewnymi dziedzinami, zaś Ashshab zawsze lubił sobie popichcić. Nawet pomimo tego, że nigdy nie udało mu się przygotować niczego bardziej skomplikowanego od potrawki. Gdy wstawał od stołu podziękował za posiłek i wkład Julii w ich niewielką społeczność i ruszył za patrzącym na niego z byka Hallexem. "Ten to się chyba nigdy nie zmieni. Nowy też nie jest będzie wiele wart, jeśli będzie się tak zachowywał. Gdyby nie Princeps, to już dawno otrzymaliby błogosławieństwo Fahima."

Gdy zamknęli się w pokoju Ashshab zdał im relację z tego co widział. Naszkicował nawet kawałkiem węgla orientacyjny plan budynku i jego najbliższej okolicy. - Tu właśnie znajduje się miejsce z którego moglibyśmy wskoczyć na dach domu Mendosy. Najłatwiej byłoby dać kupcowi szybką śmierć. Niestety to może sprowadzić niechciane pytania. princepsowi mogłoby się to niespodobać. Dlatego uważam, że tak radykalne kroki powinny zostać przedsięwzięte tylko jeśli nie uda się nam inny sposób.

- Jeśli chcecie go obić to proszę bardzo. Zaznaczam jednak, że nie będę wam w tym pomagał. Niepotrzebna przemoc jest mi obca. Poza tym, gdyby to nas zawiodło będę mógł wciąż wprowadzić w życie - uśmiechnął się paskudnie - plan B.

- Jeśli tak bardzo interesuje cię co noszę na głowie to spójrz sobie z bliska. - Rzucił Fabiusowi swój płaszcz z kapturem. - Tak, dobrze główkujesz, to zwyczajna lniana tkanina, którą nosi się, żeby ukryć twarz. - Powiedział z uśmiechem, jakby tłumaczył małemu dziecku do czego służy nóż. "Ech, Ci Thoerczycy. Naród pełen ignorantów."
 
uday jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 15:02.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172