- Cholera! - Zaklął głośno Isherwood teraz już wiedząc, że jegomość nie mógł mieć dobrych intencji. Widząc, że za rogiem nie ma "nikogo" tylko utwierdził się w przekonaniu że może mieć do czynienia z Aronem albo innym magikiem. Cofnął się na wszelki wypadek o krok, wyjął z kieszeni pierścień i przełożył go do zapinanej kieszonki u swojego pasa, grzebanie w której dość ciężko sprawić niezauważonym (przynajmniej z jego perspektywy).
Bez zastanowienia dobył półtoraka i wpadł w uliczkę poszukując uciekiniera. Kieł ciągle szczekał więc uciekinier musiał być w pobliżu, widocznie Randal zaskoczył go nagłym wyłonieniem się po przeciwnej stronie. - Uważaj, gdzieś tu jest i może spróbować przejść obok ciebie - odezwał się łowca, sam zaś wbił wzrok w ziemię szukając... Czegokolwiek. Było sucho więc teoretycznie każdy krok, nawet niewidzialnej osoby, powinien być widoczny. Dodatkowo mieli Kła, sam Isherwood zaś miał całkiem bystre oko i znał się odrobinę na tropieniu.
W razie gdyby coś zauważył, łowca postara się doskoczyć i przywalić z całych sił płazem miecza.
__________________ - Alas, that won't be POSSIBLE. My father is DEAD.
- Oh... Sorry about that...
- I killed HIM :3! |