Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-06-2013, 19:32   #14
Yzurmir
 
Yzurmir's Avatar
 
Reputacja: 1 Yzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie cośYzurmir ma w sobie coś
Twarz Halleksa była całkowicie stężała. Przez chwilę po tym, gdy zauważył, że nie odwiedził go Princeps, był pewien, iż są to jakieś miejscowe opryszki chcące go obrabować. Było to coś, czego spodziewał się, odkąd zamieszkali w tej obskurnej dzielnicy biedoty. I choć okazało się, że dzisiaj nikt go prawdopodobnie nie pobije i okradnie, swobodny sposób, w jaki wszyscy mówili o Julii i jej dzieciach, nie przypadł mu do gustu. Pierwsze dwie uwagi zignorował z kamienną twarzą i lekko zaciśniętymi wargami, ale gdy zapytał go i blondyn, uznał, że nie może już dłużej omijać tej kwestii.

Odchrząknął, jakby miał użyć głosu po raz pierwszy od bardzo dawna.
— Oni są ze mną — powiedział chłodno. — Nie wasza sprawa, kim są, nikt ma ich nie ruszać, jasne? — stwierdził, kierując te słowa głównie do swoich dwóch towarzyszy, ale także do Jorgena. Do tego ostatniego dodał jeszcze trochę mniej pewnym głosem: — Znajdują się pod moją opieką. Nikt ma ich nie ruszać. To mój warunek pracy.

Nie sądził, aby był w pozycji do stawiania żądań, ale postanowił zaryzykować. Ostatecznie zdawało mu się, że mógł polegać na argumencie, iż jest ważny dla planów Princepsa poprzez swoje kontakty w pałacu Gubernatora. Oczywiście w tym celu musiałby odstawić niezły blef, bo praktycznie żadnych kontaktów tam, czy gdziekolwiek, nie miał. Ale właśnie z ich powodu dostał propozycję pracy od Princepsa, prawda? Myślał, że w ostateczności to może mu dać małą przewagę.

Po swoim może troszkę zbyt odważnym stwierdzeniu spojrzał po twarzach wszystkich zgromadzonych, zastanawiając się, jak zmienić temat. Nowy zjednał sobie u niego trochę sympatii tym, jak osadził południowca w szeregu, ale Hallex nie był ostatnimi czasy chętny, by szybko zaufać komukolwiek. Nie podobało mu się też to, że rzekomy ex-strażnik zdawał się mieć dominującą osobowość. Hallex był skłonny paść na ziemię przed Princepsem, jeśli zajdzie taka potrzeba, ale nie miał na tyle dobrego humoru, by znosić jakiegoś mądralę na codzień. Z tego powodu powiedział dość ostro:
— Możesz z nami mieszkać, Veraticusie, ale lepiej żeby nie było żadnych problemów. Niech każdy pilnuje swoich własnych spraw... i rzeczy. — Rzucił spojrzenie na Rusanamani. — Jak czegoś potrzebujesz, to musisz to sobie sam kupić. A jeśli nie masz pieniędzy, to twój problem. Poproś szefa. Jeśli chodzi o Mendosę, to przeprowadziliśmy już rozeznanie... — stwiedził z namysłem. — O ile wszystko dobrze pójdzie, to wkrótce załatwimy sprawę.

Mówiąc to, patrzył na Jorgena. Jego obecność tu trochę go stresowała i najchętniej jakoś by się go już pozbył, ale nie chciał przeginać. Nagle poczuł burczenie w brzuchu.
— Najpierw musimy podsumować naszą wiedzę, a potem zajmiemy się planowaniem. Ale to później. Jorgenie... jest coś jeszcze, czego Princeps od nas chciał?
 

Ostatnio edytowane przez Yzurmir : 27-06-2013 o 19:43.
Yzurmir jest offline