Las ustąpił za zakrętem odsłaniając widok na małą wioskę ulokowaną w dolinie między dwoma masywami górskimi. Wąska oświetlona przez latarnię ścieżka prowadziła przez sam środek małej osady, zaś po jej bokach stały zabite dechami chłopskie chaty. Już z tej odległości można było dostrzec ich słaby stan - część domostw popadła w ruinę jakby ich właściciele przestali w nich mieszkać. W okolicy było sporo pól z których wioska się utrzymywała; teraz gęsto porośniętych dziką roślinnością. W oddali - wiele mil stąd - swój cień rzucała Cytadela Gadera.
Ruszyliście ostrożnie przed siebie trzęsąc się z zimna. W gęstych strugach deszczu pole widzenia było bardzo ograniczone - zwłaszcza tu w dolinie gdzie nie osłaniały was drzewa. Poruszaliście się w całkowitym mroku orientując się głównie dzięki błyskawicom rozświetlających ciemności przez ułamki sekund. Po chwili ręka elfa uniosła się w górę zatrzymując cały pochód; pochylił się przed siebie próbując wypatrzeć coś z mroku. -Tam ktoś chyba jest... - tropiciel gestem ręki wskazał ledwo widoczne domostwa oddalone od was o jakieś pięćdziesiąt metrów. Rzeczywiście, kiedy jedna z błyskawic roświetliła wioskę dostrzegliście postacie stojące na zewnątrz chat. Niestety działo się to tak szybko, że nie sposób było stwierdzić czy to mieszkańcy czy też wrogowie. |