Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-06-2013, 01:12   #18
Felidae
 
Felidae's Avatar
 
Reputacja: 1 Felidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputację
- To jest to! – wykrzyknęła Julia śmiejąc się w głos i zdjęła z głowy słuchawki – Ten nowy mix jest genialny Saro, zarobimy na nim krocie.

[MEDIA]http://www.youtube.com/v/-9A7K-CwKA0?hl=pl_PL&version=3[/MEDIA]

- Samantha się postarała. – młodziutka asystentka Julii promieniała z dumy – Dobrze, że udało się ją ściągnąć na te nagrania. Płyta powinna ukazać się już w przyszłym tygodniu, tutaj ma pani projekt okładki.

Wampirzyca skinęła głową z aprobatą.

- Mały pozostawiłam jej wybór, prawda? – uśmiechnęła się szelmowsko do Sary.
- Do tej pory nie wiem jak pani zdobyła te informacje – oczy asystentki patrzyły z podziwem na swoją pracodawczynię.
- W sumie to szkoda, że podpisałam ten kontrakt. Zdjęcia najgorętszej laski ostatnich lat, uwielbianej przez tysiące napalonych facetów… w objęciach kochanki… to byłby niezły skandal i wielki zawód dla fanów. – twarz Julii wyrażała udawany smutek.

Wiedziała, że jak tylko kawałek Samanthy Fox zejdzie z list przebojów plotki o jej orientacji seksualnej i tak trafią do odpowiednich środków przekazu. To powinno podwoić zyski.

- Ale mamy w kontrakcie dwa koncerty, to jakoś zrekompensuje tę stratę. Doobra… to na dzisiaj koniec, możesz lecieć do domu. Ja jeszcze trochę posiedzę nad nową wystawą. - dodała

Sara stuknęła się dłonią w czoło.

- Zapomniałabym na śmierć. Posłaniec dostarczył do galerii przesyłkę dla pani. Hans przyniósł ją tutaj w przerwie obiadowej. – mówiąc to podeszła do komody pod oknem i wyjęła z niej dużą, skórzaną torbę, podobną do lekarskiej. Julia spojrzała zaciekawiona.

- Od kogo? – spytała
- Pojęcia nie mam. Hans twierdzi, że zostawiono ją na pani nazwisko. Tylko tyle…
- Postaw ją na biurku i możesz już iść. – w głosie Ormond nie było już poprzedniej nutki wesołości.
Dziewczynie nie trzeba było dwa razy powtarzać.

Julia wstała powoli i podeszła ostrożnie do przyniesionej torby. Anonimowe paczki nie były czymś normalnym w Gelsenkirchen.
Miasto wydawało się być całkiem spokojną, trochę zaśniedziałą domeną. Tylko dzięki temu zdołała w tak krótkim czasie wypracować sobie dzisiejszą pozycję.

Studio nagraniowe JO Records było jej największą dumą. Mieściło się, tak jak zresztą jej główna galeria sztuki i apartament mieszkalny, na piętrach słynnego wieżowca projektu samego Lindemanna.
Był to nowoczesny, szklany, piętnastopiętrowy budynek, umiejscowiony w samym centrum Gelsenkirchen.



Julia wynajmowała cały parter, oraz trzy górne piętra. Najbardziej prestiżowy był taras na dachu, posiadający własny basen ze zjeżdżalnią i przepiękne, przeszklone atelier. Party, urządzane w jej domu z różnych okazji były wielką atrakcją nie tylko dla naturali. A przy tym dostarczały Julii wystarczająco dużo świeżej krwi. Dosłownie i w przenośni.

Swoje dormitorium oddzieliła specjalnym systemem zabezpieczając je przed światłem słonecznym i ewentualnymi intruzami. Tylko ona miała do niego pełny dostęp.



Do momentu zniknięcia Księcia wszystko było w miarę przewidywalne.

Teraz jakby trochę zbyt wiele działo się wokół niej.

Najpierw to tajemnicze zaginięcie Księcia. Nie żeby jakoś specjalnie rozpaczała. Głowy na wysokich stołkach zmieniały się, a ona musiała trwać.

Potem pojawiła się plotka, że w okolicach Essen ukrywa się Bali. Przecież one powinny już być jedynie legendą. Taką, którą straszy się młode wampiry. Jeśli jednak była to prawda, to szykowały się wielkie kłopoty.

Jakiś czas temu Margot, oczywiście zupełnie niezobowiązująco, zaproponowała Julii opiekę nad nowo powstającym Elizjum. Motywowała to tym, że Brujah mógłby nie zostać dobrze przyjęty na tej pozycji, a nikt ze starszych nie był zainteresowany. Jedyny chętny Malkav nie wchodził w grę…
Niby świetny kąsek dla jej potrzeb, tylko, że Julia nie chciała nikomu niczego zawdzięczać.
Musiała to tylko jakoś dobrze rozegrać. Samej Księżnej obiecała dać odpowiedź tuż przed otwarciem „Niebia i piekła”.

Steuner też naciskała na Julię. Już kilka razy sugerowała przejęcie przez Ormond funkcji Primogena. Zdaniem kainitki szukała tylko pretekstu by opuścić obecną domenę i wynieść się do Essen. Nie rozumiały się z Margot. Ale Julia nie zamierzała jej tego ułatwiać. Nie czuła się jeszcze na siłach żeby brać na siebie taką odpowiedzialność. A już tym bardziej, żeby obciążać się potomkiem.

A teraz jeszcze ta cholerna torba.

Obeszła biurko kilka razy jak pantera krążąca dookoła swojej ofiary, a potem po prostu otworzyła przesyłkę.
W torbie w równiutkich paczkach leżały poukładane marki. A na wierzchu dołączony był list o lakonicznej treści:


"Nie znamy się zbyt dobrze jednak chciałbym, aby wyświadczyła mi pani drobną przysługę. Chciałbym, aby wykorzystała pani te pieniądze do stworzenia nowej wytwórni płytowej, nie chcę robić konkurencji bynajmniej... Chcę po prostu, aby kogoś wydano..."


Julia szybko przeliczyła dostarczone pieniądze. Okrągły milion marek. Kto był na tyle szalony i bezczelny, żeby w ten sposób próbować ją podejść?

Wzięła w dłonie list i banknoty i przyjrzała im się swoimi wyostrzonymi zmysłami *. Kiedy ktoś trzyma jakiś przedmiot przez dowolny czas, zostawia na nim swój psychiczny ślad. Zamierzała się dowiedzieć kto.

W jej głowie pojawiły się krótkie migawki stanowiące mix obrazów i emocji.

List został napisany przez człowieka, trochę zaskoczonego, ale wykonującego swoją pracę. Starał się ją wykonać dobrze. Dotykał on również walizki i niektórych pieniędzy.
Pozostałe banknoty dotykane były przez inną osobę (może nawet dwie), one też wykonywały swoją pracę.
Nie znalazła żadnych śladów innych osób, czy istot nadnaturalnych.

To tylko wzmogło jej podejrzliwość. Ktoś musiał zdawać sobie sprawę z jej umiejętności. Ktoś, kto wiedział kim była. Czyli inna istota nadnaturalna. Do tego cholernie sprytna.

Postanowiła zdeponować torbę w jednej ze skrytek w banku, a sama mieć się mocno na baczności.



***


Wieczór otwarcia Elizjum

To miał być wielki wieczór. Zdecydowała się przyjąć rolę opiekuna nowego Elizjum. Nie mogła się oprzeć szansie na powiększenie swoich wpływów.

Starannie się do niego przygotowała. Stylistka od makijażu, fryzjerka i modystka sprawiły, że nawet sobie wydawała się olśniewająco piękna. Uwielbiała kiedy kierowały się na nią spojrzenia ciekawskich. A nowa suknia od Versace dopełniła wizerunku.

Już miała wychodzić, kiedy zadzwonił telefon. Podeszła szybko do aparatu i podniosła słuchawkę.

- Słucham?....tak…jakie? ….Żartujesz? Cholera..... ok, bądź za 15 minut na parkingu w City Center na drugim poziomie. Będę czekała w aucie.

Kwadrans później

Drzwi Mercedesa otworzyły się na jej znak. Do wnętrza wsiadła, trochę groteskowa postać w czerni. Szyba pomiędzy kierowcą a pasażerami podniosła się dając siedzącym z tyłu potrzebną prywatność.

- Możesz mówić – odezwała się Julia
Mężczyzna w czarnym płaszczu spojrzał na nią krótko i powiedział:
- Na jedną z domen zagłębia Ruhry ma się odbyć atak Sabatu.
- Czy ta wiadomość jest sprawdzona? – Julia nie kryła zdziwienia i niepokoju. Do tej pory mieli tu naprawdę spokój i ta informacja wydawała się po prostu dziwna.
- Niewiele wiadomo. Większość sprzętu mają dostarczyć im w kontenerach. Udało mi się zdobyć numery pięciu z nich – powiedział wręczając jej kawałek papieru, na którym widniały siedmioznakowe ciągi literowo-cyfrowe.
- Co jeszcze wiadomo?
- W zasadzie nic więcej. Nie wiadomo, która z domen ma zostać ich celem, ani kiedy, ani jak ma się odbyć atak.
- Merde…- zaklęła po francusku - potrzebuję więcej szczegółów Johann.
- Jak tylko czegoś się dowiemy, pierwsza dostaniesz informację Milady.
Julia westchnęła.
- Diabli nadali, jeszcze tyko tego u nas brakowało. Dzięki – dodała wręczając mężczyźnie grubą kopertę.

Czarny Mercedes ruszył cicho zaraz po tym, jak mężczyzna oddalił się w kierunku wyjścia.

Musiała porozmawiać z Margot i z Szeryfem. I to zaraz po uroczystości.

***


Elizjum imponowało swoim przepychem. Nie tak wyobrażała sobie ten wieczór, ale i tak udało jej się przywrócić sobie samej odrobinę dobrego humoru.
Rozglądała się ciekawie po twarzach gości sącząc powoli krwistoczerwony płyn z kieliszka.

Znajome i obce twarze mieszały się ze sobą, a ona z satysfakcją myślała o ich małych tajemnicach, które stały się jej własnością.

Odstawiała właśnie pusty kieliszek, kiedy zbliżył się do niej von Brant. Przystojny graf przywdział kurtuazyjny uśmieszek po czym zagadnął:

- Witaj Julio, jesteś piękna jak zwykle.
- Witaj Williamie. Samotnie dzisiejszego wieczoru? – odparła nieco przekornie.
- Jeszcze tak – von Brant uśmiechnął się szeroko – Słuchaj, co to za gra? W co ja mam niby zainwestować te pieniądze?

Julia dziękowała opatrzności, że skończyła już sączyć swój trunek, bo pewnie zakrztusiłaby się nim.

- Słucham?
- Mówię o torbie pełnej kasy, którą ktoś mi podrzucił parę dni temu. O co tu chodzi?
- Tobie również? – Ormond zmarszczyła czoło i opowiedziała Ventrue o swoich spostrzeżeniach.
- Mówisz prawdę. Sam przyglądałem się tym rzeczom. Tą ostatnią osobą, która miała forsę w rękach musiała być jakaś nowo zatrudniona kasjerka. Trudno jej było ukryć radość z nowej sytuacji, w jakiej się znalazła.
- Nie podoba mi się to wszystko. Jakiś spryciarz toczy z nami gierkę na nieznanych zasadach.
- Co zrobiłaś z pieniędzmi?
- Na razie ukryłam. Nie zamierzam ich przyjmować. A po dzisiejszym wieczorze postaram się odszukać tego dowcipnisia.
- Hmmm…możesz liczyć na moje wsparcie. Ja również nie lubię, kiedy ktoś bawi się ze mną w ciuciubabkę.

Julia zamierzała dodać coś jeszcze, ale właśnie w tym momencie rozpoczęła się ceremonia…



* Nadwrażliwość
 
__________________
Podpis zwiał z miejsca zdarzenia - poszukiwania trwają!

Ostatnio edytowane przez Felidae : 28-06-2013 o 07:30.
Felidae jest offline