Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-06-2013, 13:54   #125
xeper
 
xeper's Avatar
 
Reputacja: 1 xeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputację
- Widzę, że nie owijacie w bawełnę, jak to mawiają w dalekich krajach – przytaknął z uśmiechem Frugel. Powiódł wzrokiem po obecnych przy stole awanturnikach. – I dobrześ odgadł moje intencje. Wasze umiejętności zrobiły na mnie spore wrażenie, przyznam szczerze. Chciałbym was zatrudnić w charakterze ochroniarzy mojej skromnej osoby. Jeno nie wiem, czy to nie kolidowałoby z powodami dla jakich zmierzacie ku stolicy. A o owe nie zapytam z grzeczności – na jego twarzy pojawił się chytry uśmiech. – Nie spieszcie się z decyzją. Do Altdorfu jeszcze daleka droga. A jak się zgodzicie, to porozmawiamy o szczegółach kontraktu.


Podróż trwała. Dotarli do Delberz, przepełnionego uchodźcami, cuchnącego i wręcz odrażającego. A kiedyś było to takie spokojne miasto. Przejechali przez zatłoczone ulice, pełne śmieci i odpadków i z ulgą przyjęli powiew wiatru za murami, mimo iż z powrotem wjeżdżali do lasu.

Więcej nie zaatakowano ich, ani nigdy więcej nie ujrzeli tajemniczej postaci, którą w czasie nocnej potyczki widział Wolmar. Raz, przekraczając Wyjące Wzgórza ujrzeli ślady działalności zwierzoludzi. Na poboczu drogi leżał rozbity wóz, a obok szczątków ktoś usypał trzy kamienne kopczyki, świadczące że dokonano tam pochówku podróżnych. Zielsko nie zdążyło jeszcze wtargnąć na groby, znak, że usypano je całkiem niedawno.


I w końcu po wielu dniach podróży na południe ich oczom ukazał się Altdorf, stolica i największe miasto Imperium, siedziba Cesarza oraz potężnych Kolegiów Magii. Otoczone wysokim, białym, kamiennym murem, ponad który wystawały dachy co wyższych budynków, świątyń i urzędów, robiło piorunujące wrażenie nawet na osobach, które widziały inne wielkie miasta Imperium. Przez bramę, do której zmierzali przelewał się tłum ludzi, kolorowy i rozkrzyczany. Nawet z tak dużej odległości czuć też było zapach miasta. Charakterystyczny, niemal odrażający aromat dymu, ścieków, jedzenia i niemytych ciał. Im byli bliżej murów, tym zapach stawał się intensywniejszy, ale chyba szło się do niego przyzwyczaić.

Po opłaceniu myta w bramie, karawana przestała istnieć. Ulric, który już czuł się lepiej udał się do siedziby strażników dróg, aby zawiadomić przełożonych o śmierci kompana i incydentach jakie zaszły podczas podróży. Hans i Pieter wraz ze swoimi rodzinami i dobytkiem zgromadzonym na wozach, powoli odturlali się w kierunku jednego z miejskich rynków. Niziołek, pozbawiony kapusty, na resztkach wozu pojechał do gildii, a Wolfgang życzył wszystkiego dobrego, przywołał młodzieńca ciągnącego dwukołowy wózek i odjechał w stronę swojego domu.
 
xeper jest offline