Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-06-2013, 14:41   #40
Trollka
 
Trollka's Avatar
 
Reputacja: 1 Trollka ma wspaniałą reputacjęTrollka ma wspaniałą reputacjęTrollka ma wspaniałą reputacjęTrollka ma wspaniałą reputacjęTrollka ma wspaniałą reputacjęTrollka ma wspaniałą reputacjęTrollka ma wspaniałą reputacjęTrollka ma wspaniałą reputacjęTrollka ma wspaniałą reputacjęTrollka ma wspaniałą reputacjęTrollka ma wspaniałą reputację
Andrea + Siegfried

Andrea szła jako ostatnia z grupy, z każdą sekundą coraz mocniej żałując, że nie pozostała w wiosce, a najlepiej we dworze barona, konkretnie w jego łóżku. Jego ukąszenia były stokroć przyjemniejsze od ugryzień komarów. Wybór dzisiejszego dnia na wędrówkę okazał się bardzo niefortunną decyzją. Kobieta wciąż czuła w sobie działanie narkotyku, a także potworne zmęczenie po aktywnie spędzonej nocy i poranku. Powłócząc nogami ciągnęła się z tyłu, skupiając wzrok na badaniu podłoża. Upadek twarzą w błoto pogrążyłby ją całkowicie. Nie była brudną świnią żeby taplać się w kałuży, godność jej na to nie pozwalała.
Podróż ciągnęła się w nieskończoność, postanowiła więc umilić sobie czas rozmową. Rozejrzała się po grupie, obserwując uważnie każdego jej członka z osobna. Wieśniacy jej nie interesowali, byli tylko dodatkiem do krajobrazu. Khazad przez całą potyczkę w karczmie stał z boku, widać wolał nie rozwiązywać problemów metodą siłową. Po swoim pokazie Andrea postanowiła na razie nie narzucać mu się swoją osobą. To samo tyczyło się Alexa, choć blondyn o ładnej buźce pomógł jej podczas walki, to wydawał się nie być zadowolony z konieczności zabijania rabusiów. Jemu również dała spokój, przynajmniej na razie, odnotowując w pamięci, by przy okazji zaprosić go na piwo lub cztery i zapoznać bliżej. Pozostawała Vilis, lecz rudowłosa miała nieodparte wrażenie, że rozmowa z nią skończy się kolejnym mordobiciem. Nieprzyjemne to było dziewczę, niski wzrost skutecznie nadrabiało paskudnym charakterem, a od pogardy którą hojnie obdarzała wszystkich dookoła aż cierpła skóra. I jeszcze wielkolud z korbaczem, podążający za nią niczym milczący cień. Andrea zorientowała się, że w ferworze wydarzeń nie poznała w końcu jego imienia, o ile w ogóle się przedstawił. Przyspieszyła kroku i po chwili zrównała się z mężczyzną
- Mam nadzieję że nie przerywam rozmyślań - uśmiechnęła się promiennie, klepiąc go lekko w ramię by zwrócić na siebie uwagę - ale jedna rzecz nie daje mi spokoju. Wybacz ze o to pytam, lecz nie dosłyszałam jak masz na imię. Moja wina, w tym całym rozgardiaszu trudno było o jakąkolwiek namiastkę kultury. Zdradzisz mi tą tajemnicę, czy pozostaniesz milczącym nieznajomym? Pracujemy razem, warto by było porzucić anomimowość.

Siegfried szedł tuż za Villis niczym cień. Robactwo choć go kuło nie ruszało go to. Ból ciała nie był niczym nowym dla niego. Marsowa twarz Sigmarity sprawiała, że ten wyglądał niczym pochmurny Bóg Wojny którego nic nie rusza. Korbacz trzymany w dłoni mienił się złowrogo, a sam mężczyzna nie odzywał się do nikogo. Nie czuł takie potrzeby, mógł sobie w tym czasie wiele rzeczy przemyśleć. Również swoje stosunki z “szefową”.
Nagle z rozmyślań wybudził go głos kobiety. Siegfried spojrzał spode łba i zobaczył kobietę, co mu promiennie się uśmiechała, jakby to miało jakieś znaczenie dla niego;

- Siegfried. Zwą mnie Siegfried - głos mężczyzny był twardy i oschły - A Ciebie? - dopełnił formalności

- Andrea - kiwnęła mu głową, nie przestając uśmiechać się z wyraźnym zainteresowaniem - Siegfried to dobre imię. Mocne, wzbudza szacunek. Skąd pochodzisz Siegfriedzie?
Szła obok niego, jakby nie zauważajac dystansu w jego głosie.

- Z Imperium. Z małej miejscowości, która już nie istnieje. - nawet nie zlustrował porządnie kobiety, jakby nie interesowała go jej uroda. - A co tu robi taka dziewczynka jak Ty w takim miejscu - zapytał, nawet nie zwróciwszy uwagi na komara, który usiadł mu na uchu i zaczał ssać jego krew. No nie zwrócił uwagi przez chwilę by po sekundzie, może dwóch pacnąć na śmierć upierdliwego owada.

- Kto wie, może szuka wrażeń? Może okazji do zarobku? - zaśmiała się, odganiając krążące wokół jej głowy robaki - Widocznie ta dziewczynka nie jest zbyt mądra, skoro błąka się po bagnach i pozwala zjadać się żywcem. Powiedz, jak jest z tobą? Co przygnało cię do tej zabitej dechami wioski?

- Przybyłem tu z prostej przyczyny. Podążam tam gdzie moja “Pani” - w tych słowach nie było niczego co by sugerowało bliższy związek jego z Villis - Służę jej ramieniem i orężem. Cóż nie mądre dziewczynki, często szybko źle kończą. Głupcy w naszym świecie, krótko żyją - odpowiedział sucho

- Pani? - wyraźnie się zainteresowała tym stwierdzeniem. Mówiła dość cicho, tak by tylko mężczyzna mógł ją usłyszeć - A kimże jest ta twoja pani? Nie wydaje się być przyjacielską duszą. Musi Ci być ciężko, przebywanie z kimś takim przez dłuższy czas jest niezdrowe. Wydajesz się być porządnym człowiekiem. Jak ktoś taki jak ty wplątał się w służbę komuś takiemu jak ona?

Gdby spojrzenie mogło zabijać Andrea była by trupem. Siegfried spojrzał właśnie tak na nią. Dziewczyna była zbyt wścibska jak na jego gust. Za dużo pytań a nic od siebie. Nie zamierzał jej o jej osobę pytać, bo i tak pewnie by skłamała. Wszyscy kłamią i oszukują. Hipokryci.
- To akurat nie Twoja sprawa wydaje mi się - rzekł obojętnie

- Masz rację, nie moja. Wybacz ciekawość, intrygujesz mnie to wszystko - wruszyła lekko ramionami - To chyba nic złego, prawda? Wysoki jak dąb, dobrze zbudowany mężczyzna o kamiennej twarzy wzbudza zainteresowanie kobiet, nic na to nie poradzisz. Nie chciałam cię urazić, to tylko ciekawość. Cały czas milczysz, podczas gdy reszta dyskutuje. Stoisz z boku niby mając wszystko gdzieś, a tak naprawdę cały czas uważnie obserwujesz. Mam nadzieję że nie gniewasz się za ten potok pytań. - spojrzała Siegfriedowi głęboko w oczy, po raz kolejny ignorując jego wrogie nastawienie.

Dziewczyna spojrzała w oczy mężczyźnie a ten zignorował to. Cóż mógł powiedzieć. Życie w ascezie uczy pokory i samokontroli. Był teraz na misji i nie w głowie mu żadne harce, amory czy zwykłe pierdolenie. Scisnął mocniej korbacz i rzekł cichym szeptem:

- Nie przeszkadza ale jak przez twoje paplanie orki nas dorwą to oddam Cię im za darmo albo urwę Ci potem język. Panienko, nie przyszlismy tu na plotki i podziwianie krajobrazu a ujebać coś dużego i wrednego, więc może zamiast mi tu naskakiwać orientuj się w terenie. - pokręcił głową

“Dzieci na jatkę wysyłać. Do czego to doszło Sigmarze. Ja pierdolę, żadnej profesjonalności. Amatorzy” - w myślach dodał.

Andrea stłumiła śmiech, przesadny pragmatyzm mężczyzny stanowił ciekawy kontrast z jej zwyczajowym podejściem do życia
- Skoro do tej pory nie natknęliśmy się na nic większego od komara to możemy odetchnąć głębiej. Mamy przecież dwóch tutejszych łowców i Alexa. Jeżeli zagrożenie się do nas zbliży dowiemy się o tym na czas. Po za tym, co byś zrobił z oderwanym językiem? Gwarantuje ci, że przyczepiony do mojego ciała jest o wiele bardziej przydatny, a jego magia nie kończy się tylko na słownej gimnastyce.

Prychnął. Dziewczyna go rozbawiła lecz nie zamierzał komentować. Cóż, skoro chciała narażać swoje życie to jej sprawa. On ścisnął mocniej korbacz i zaczął się rozglądać dookoła. Co do łowców i Alexa miał swoje prywatne zdanie, lecz na razie nie było sensu go ujawniać. Położył palec na swoich ustach pokazując dziewczynie by siedziała cicho. I dlaczego doczepiła się właśnie jego. Miał co innego na głowie, a jeszcze dziewucha mu się zwaliła ze swoim poczuciem humoru i chęcią dyskusji na tym zadupiu świata.

Ta pokręciła głową, wzdychając wręcz boleśnie, i przysunęła się do Siegfrieda. W marszu raz po raz ocierała się o niego ramieniem, bądź udem. Wydawało się jej to nie przeszkadzać.
- Nie ściskaj tak tej broni, jeszcze ktoś pomyśli że portkami zacząłeś trząść. Spokojnie, nie ma tu nic z czym byśmy sobie nie poradzili. Twoja pani jest bezpieczna, możesz na chwilę oderwać myśli od trudów codziennej służby i najzwyczajniej w świecie porozmawiać, to dobrze robi. Jeżeli chcesz to przepatruj lewą stroną, ja się zajmę prawą.

Siegfried starał się być miły, jednak kobieta robiła się nie tyle co męcząca co irytująca. Miał priorytety a ona do nich nie należała. Zatrzymał się czekając aż reszta oddali się ale na tyle by móc mieć ich w zasięgu wzroku. Spojrzał na Andree i rzekł:
- Słuchaj mnie uważnie, bo nie będę powtarzał. Teraz nie w głowie mi rozmówki z Tobą, ani gierki więc zajmij się pracą a nie zawracaniem mi dupy. Staram się być miły. Czy jaśnie Pani zrozumiała, czy mam być bardziej dobitny ? - warknął

- To kiedy jaśnie pan zamierza wyjść do zwykłego plebsu i zaszczycić go chwilą swego jakże cennego czasu? - również odwarknęła - Skoro cały czas siedzi zamknięty, lub lata za tym dziwnookim czupiradłem? Nie pokazujesz się sam, zawsze towarzyszy ci tak dziewczyna, nie ma jak porozmawiać. Może ta tym przeklętym bagnie nie jest za romantycznie i piwa też tu nie uświadczysz, ale wreszcie mogę cię odciągnąć na bok bez konieczności narażania się na zarobienie bełtem w oko. Jak prowadzisz tryb życia nornicy to nie dziw się, że jak już wyleziesz z nory to ktoś chce z tobą porozmawiać, boś mimo wszystko intrygujący człowiek.

- Może kiedyś a może nigdy. Na razie zostaw mnie w spokoju dziewczynko. Nie mam czasu ani nastroju na pierdoły. A to kim jestem nic Ci do tego - odpowiedział i ruszył przed siebie. Nie miał czasu na dyskusję. Orki czekały.
Idąc przed Andreą nie mógł dostrzec złego, pełnego zimnej satysfakcji spojrzenia jakim wpatrywała się w jego plecy. Nie mógł wiedzieć, że to jeszcze nie koniec. Na razie jednak rudowłosa postanowiła pozostawić go w spokoju i skupić się na odganianiu komarów. Na wszystko przyjdzie czas.
 
Trollka jest offline