Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-06-2013, 19:31   #87
Nefarius
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Konrad, Hans, Friedrich

Stan Hansa był kiepski, korzystając rzecz jasna z delikatnych słów. Kompani wspólnie zdecydowali, że trzeba skryć się w chatce, by przez przypadek nie stracić tej nocy dwóch kompanów miast jednego. Cicho zbliżyli się do drzwi, zaś Friedrich wejrzał przez szparę w zabitych deskami oknie do środka. Widać było gołym okiem, że od dawna nikt tam nie urzędował. Okrągły drewniany stół był przewrócony na bok, zaś część mebli porozbijana w drzazgi, jakby w środku odbył się pojedynek trolli.
Kompani zdecydowali się wejść do środka. Nim Konrad złapał dłonią za zardzewiałą klamkę ich uszu dobiegł dźwięk wycia wilków. Nie jednego, nie trójki a kilkunastu, może nawet i dwudziestu. Z każdej strony lasku otaczającego malutką polanę gdzie stała samotna chatka. Szeleszczące krzaki dały jasno do zrozumienia, że gospodarze okolic są bardzo blisko. Bliżej niż ktokolwiek mógłby się spodziewać.

Mężczyźni wiedzieli, że to już nie były żarty. Błyskawicznie otwarli drzwi, nie bacząc na niebezpieczeństwa i wtoczyli się do środka, zamykając za sobą pospiesznie drzwi. Friedrich rozświetlił pomieszczenie pochodnią, zaś Konrad błyskawicznie zaryglował drzwi leżącym pod jego nogami krzesłem. Friedrich prędko wyjrzał przez okno. Wilki już nie kryły się w zaroślach a swobodnie je opuściły i hasały po polance, krążąc wokół domostwa.
Byli uziemieni i to z dala od wioski, gdzie przebywała pozostała część grupy rozbitków. Czas grał na ich niekorzyść. Rozpalony do czerwoności Hans oparł się o zakurzoną ścianę słaniając się wręcz na nogach.
Ich uwagę przykuły zabarykadowane od środka drzwi. Pewnie prowadziły do jakiegoś sąsiedniego pomieszczenia w domku. Drzwi były zabite kilkunastoma deskami i to tak na szybko, niechlujnie.

Kawałek odrzwi był na samej górze w rogu był ułamany, jakby ktoś od drugiej strony mocno w nie uderzył. Friedrich podszedł do drzwi i podniósł pochodnię by sprawdzić, co też może kryć się niebezpiecznego po drugiej stronie. Nagle coś uderzyło z wielkim impetem w owe drzwi, od drugiej strony. Friedrich prawie się przewrócił o nogę stołu robiąc nerwowe kroki do tyłu. Kolejne uderzenie w drzwi aż wstrząsnęło ścianami. Zza domu dobiegł ich dźwięk wycia wilków, które jakby czując co może się stać zaczęły już teraz świętować zbliżającą się ucztę. Nagle w szparze w drzwiach pojawiła się trupio blada ręka wymachując nerwowo bez większego celu, jakby chciała cokolwiek złapać w garść. Nie wiedzieć czemu mężczyzn przeszył śmiertelny strach. To było coś nienaturalnego. Przez chwilę poczuli się jak małe dzieci, które potworną opowiastką wystraszyła lokalna starka.
-Uciekamy stąd!- krzyknął Friedrich nawet nie wiedząc, czemu.

Coś co waliło po zabarykadowanych drzwiach budziło w nich niespodziewany lęk i grozę.
-Wilki wystraszą się ognia pochodni! Nie ma wyjścia!- krzyknął Konrad. Nie czekał na odpowiedź druhów. Kopniakiem posłał stołek w bok, otworzył drzwi i szarpiąc Hansa za koszulę wybiegł na zewnątrz. Friedrich już miał wybiegać za nimi, lecz kątem oka dostrzegł przy przewróconym stole, pod złamanym łóżkiem szklany flakon z czerwoną cieczą w środku. Człek jednym susem pokonał długość pokoju i złapał prędko w dłoń flakon, po czym jak rażony piorunem wybiegł z chatki, biegnąc przed siebie. Nie oglądał się przez ramię. Nie słyszał biegnącej za plecami sfory wilków, lecz widział uciekających towarzyszy. Hans, choć był rozchorowany biegł niczym elfi goniec. Pędzili ile sił w nogach. Gdzieś tam z dala, w okolicach chatki wciąż słychać było wycie wilków i jakieś zamieszanie, bogowie jedni wiedzieli czym spowodowane...

Helvgrim, Albrecht

Dwójka dzielnych mężczyzn maszerowała dziarskim krokiem przez gęsty i złowieszczy nocą las. Swe kroki kierowali w kierunku, w którym udała się trójka towarzyszy, licząc, że natrafią na jakiś ślad, lub cokolwiek, co podpowiedziałoby im gdzie dalej pójść, gdzie dalej szukać. Maszerowali dobrą godzinę nie zwalniając tępa. Z dala usłyszeli coś szybko przedzierającego się przez leśne gęstwiny. Przez chwilę przygotowali się na najgorsze, lecz po chwili dostrzegli blask pochodni. Już byli pewni, że to ich zaginieni kompani pędzili na łeb na szyję dysząc ciężko ze zmęczenia. Byli wszyscy cali, choć nie wszyscy zdrowi. Hans biegł resztą sił, stawiając kroki niczym spity na umór pijaczyna, roztrwaniający całe zarobione złoto w miejskiej spelunie...

Buźka

Gdy otwarł oczy, szybko zorientował się, że jest sam. Podniósł powoli głowę w górę, nie czując przy tym żadnego zmęczenia i bólu. Mężczyzna bez większych problemów wstał i rozejrzał się dookoła. Sceneria przypominała jakąś podziemną budowlę. Kompleks korytarzy, tuneli i mostów nad przepaściami, tak głębokimi, że ludzkie oko dna nie sięgało. Z resztą spory mrok skutecznie to utrudniał. Zimny wiatr, dawał do zrozumienia, że gdzieś tutaj niedaleko było wyjście. Dziwaczne malowidła i płaskorzeźby na ścianach w obcym dla Hansa języku dodawały miejscu mistycyzmu i tajemniczej aury. Buźka powoli ruszył przed siebie, zaś echo jego kroków niosło się wszystkimi korytarzami podziemi. Człek wkroczył niepewnie na kamienny most, wykuty w litej skale i w oddali dostrzegł jakąś budowlę, do której prowadziły liczne kamienne schody, zaś na ich szczycie znajdowała się tajemnicza istota o demonicznym wyglądzie.

~***~

Gdy Buźka otwarł oczy dostrzegł jak cała kompanija znajdowała się już w pobliżu łóżka. Mężczyźni rozmawiali energicznie gestykulując, zaś Gottfried trzymał w ręku flaszkę z czerwonym naparem, którego konsystencję, a po chwili i zapach badał.
-Bez wątpienia. To eliksir leczniczy... Masz zatem więcej szczęścia niż rozumu...- syknął spoglądając na ciężko rannego Buźkę...
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline