Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-06-2013, 12:18   #121
woltron
 
woltron's Avatar
 
Reputacja: 1 woltron ma z czego być dumnywoltron ma z czego być dumnywoltron ma z czego być dumnywoltron ma z czego być dumnywoltron ma z czego być dumnywoltron ma z czego być dumnywoltron ma z czego być dumnywoltron ma z czego być dumnywoltron ma z czego być dumnywoltron ma z czego być dumnywoltron ma z czego być dumny
- Erland Szepczący – mówi, i klęka. - Cóż za spotkanie. Czcigodny.
- Iorweth Harlene - odpowiedział Szepczący. - Powstań przyjecielu - słodkie słowa wylatują z ust Erlanda jakby nic, nigdy się nie wydarzyło między Crowlami, a Harlene. "Nie tylko wy potraficie kłamać" myśli starzec. - Rzeczywiście wielce niespodziewane spotkanie - dodaje, licząc przy okazji towarzyszy Iorwetha. Dwunastu konnych. "A przecież to nie wszyscy" stwierdza Erland, zastanawiając się ilu jeszcze kryje się w lesie. - Czyżbyś przybył złożyć wizytę Skadnej Przemawiającej do Drzewa? - Kapłan rzucą niewinną sugestię w stronę Iorwetha.
Harlene powstał z ziemi, wsadził hełm w załamanie łokcia i uśmiechnął się smutno i tęsknie.
- Skadna Przemawiająca do Drzew ku Crowlom kierowała swoje ciepłe myśli i swoją miłość. Nie odpowie na moje prośby. Klan Harlene nigdy nie został zaszczycony uwagą kogokolwiek, komu bogowie dali moc. Pamiętamy o tym, bo inni nie dają nam zapomnieć - rzekł bez gniewu.
- To prawda, że Skadna kierowała swe myśli ku Crowlom. Czy jednak nie wysłuchałby twej prośby... tego nie wiem. Leśna Wiedźma była osobą, która słuchała uważnie różnych ludzi. Poza tym bogowie bywają przewrotni - odpowiedział Erland i była to prawda. - Nigdy nie wiesz kiedy zechcą cię zaszczycić swym towarzystwem i dokąd skierują twe kroki - dodał.
- Dokąd kierują twoje, czcigodny? - zapytał z szacunkiem Iorweth. Tak jakby to wcale nie on przybył tu na grzbiecie wojennej bestii, która obecnie obżerała z igieł karłowaty świerczek. - Sam, tylko z jednym wojownikiem, nawet tak sławnym jak Bez Żony - skinął Hwarhenowi - na ziemiach wron... jesteś dla Skagos zbyt cenny, aby się tak narażać.
- Skierowały nas tutaj, gdzie Skanda Przemawiająca do Drzew przypomniała mi starą prawdę o której zapomniałem - odpowiedział spokojnie. - Skierowały mnie na te ziemie, ponieważ tak kazali mi bogowie. Wiedz, bowiem że nastała zima jakiej nikt z nas nie pamięta. Palce mrozu na ziemi, palce mrozu na wodzie to widziałem w swym śnie. Skagos potrzebuje mnie teraz tutaj. Zresztą czego miałbym się obawiać? - Erland niewinnie zapytał się Harlene. Miał nadzieję, że tym razem Hwarhen wykaże się bystrością umysłu i że jeżeli do czegokolwiek dojdzie pierwszy wyciągnie broń i zrobi z niej użytek.
- Juści - odparł postawny Harlene, uśmiech nie zniknął z jego twarzy, tylko spojrzenie jego zielonych kocich ślepi zdało się Erlandowi baczniejsze, bardziej świdrujące i zimne. - Juści, nigdy nie wiesz, co i komu bogowie nakażą.
- A więc czegosz oczekują bogowie od klanu Harlene - odpowiedział Erland. Ich wzrok się spotkał.
- Kimże jestem, by uzurpować sobie wiedzę o woli bogów - żachnął się wojownik. - Jestem prostym człekiem, to tobie szepczą, tobie powierzają sekrety. Tyle wiem, że jest źle, a będzie jeszcze gorzej...
- To prawda, że bogowie byli dla mnie łaskawi i chętnie dzielą się ze mną swoimi sekretami. Mrocznymi i ciężkimi, oczekując, że spełnię ich wolę... Czy będzie gorzej? Może, ale los nadal jest w naszych rękach. Tego jestem pewien. Upadek jednak jest blisko - odpowiedział Erland - i jest związany z tymi ziemiami.
Harlene uniósł w górę lewą rękę, tę którą jadł i walczył. Erlandowi mignął we wnętrzu jego dłoni fragment tego ohydnego rysunku, zarysu skulonej sylwetki skatowanej kobiety. Wojownik wycelował palec wskazujący w niebo, a potem gwałtownie obrócił go w dół.
- Tymi ziemiami? - upewnił się. - Tymi? Jesteś absolutnie pewien, że zrozumiałeś wszystko właściwie? - jego usta rozciągnął drwiący uśmiech. - Ale skoro jesteśmy przy tych ziemiach... to gdzie masz wrony? Pająk was chyba nie puścił samotrzeć, starca, dziewkę i tylko jednego wojownika? - zatroskał się równie głęboko jak nieszczerze.
- Wiesz tyle ile powiesz - Erland splunął na ziemię, podnióśł rękę dając znać Hwarhenowi by nie zrobił czegoś głupiego. - Niby skąd ja, starczec słyszący głosy, mam to wiedzieć? - odpowiedział głośno, po czym znacznie poważniej dodał - Rozstaliśmy się jakiś czas temu i to w niezbyt przyjaznej atmosferze. - Nie było sensu zaprzeczać temu co najwidoczniej Iworeth wiedział. - Od czasu gdy zniknęła Tyria nie byliśmy z wronami w najlepszych stosunkach. A i wcześniej rzadko było mi po drodze z nimi - Erland dotknął blizny bięgnącej po policzku, pamiątce po najeździe na ziemie Wron jakieś 30 lat wcześniej. - Sądzac po obzowisku, a raczej po tym co z niego zostało dzięki twoim jeźdzcom, są gdzieś w pobliżu. Oczywiście o ile wcześniej nie uciekli i nie pogalopowali z powrotem na Czarny Zamek by ściągnąć posiłki. Choć znając Wydrę właśnie to zrobił... Poza tym nie wątpię, że dzielny klan Herlene posiada własnych zwiadowców.
- Ma – poświadczył Iorweth słodko. - Najlepszych spośród nas. Powiedz mi, jako najlepiej znający obecną sytuację... jak oceniasz bojową wartość wron? Wiela ich teraz? Są w sile?
- Są w sile. Do czegokolwiek dojdzie to będzie krwawa jatka dla obu stron.
- A po co nam z nimi walczyć? - zainteresował się Harlene. - Mamy jakieś nowe zwady? Świeże zadrapania?
- Choćby zniknięcie Tyrii - odpowiedział Eralnd - poza tym słyszałem plotki jakobyśmy my, Skagoski, bratali się z Raymundem Toczącą się Czaszką.
- Tyria - parsknął wojownik lekceważąco. - Płotka. Wiem, że niektórzy spalą za nią świat - uśmiechnął się półgębkiem do Hwarhena. - Ale to płotka. Była, popłynęła, i jej nie ma. Dzicy? Nam z nimi handlować albo gardła podrzynać, a nie bratać się...
- Płotka, która służyła Moruad i była jej posłańcem. A plotki... plotki potrafią sprawić, że ludzie podrzynają sobie gardła. Poza tym naprawdę nie trzeba wiele by wywołać lawinę pomiędzy dzikimi, Skagosami i wronami.
- Nie mamy interesu w lawinach, Szepczący - Iorweth ściął ostro wątek. - Mamy interes w tym, żeby wrony siedziały na Murze, abyśmy my nie musieli. Pamiętaj o tym, jak cię stare blizny znowu zaswędzą.
- Skoro nie masz interesu w lawinach to cóż robisz na jednorożcu na ziemiach Wron? - zapytał się Erland wprost.
- Zabieram to, co nie należy do wron, ale do Skagos - wojownik nie przestawał się uśmiechać.
- Kości Erranda?
Iorweth uśmiechnął się jeszcze szerzej. - Turniową koronę ze szczytu Królewskiego Domu. Tę, którą ukradł Orzeł z Morza.
 
__________________
"Co do Regulaminów nie ma o czym dyskutować" - Bielon przystający na warunki Obsługi dotyczące jego powrotu na forum po rocznym banie i warunki przyłączenia Bissel do LI.
woltron jest offline