Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-06-2013, 22:02   #17
Vireless
 
Vireless's Avatar
 
Reputacja: 1 Vireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwu
W swoim czasie wyposażenie pokoju rekreacyjnego było mokrym snem większości nastolatków w Europie a już na pewno wszystkim murzynów w getcie. Na Heinim nie zrobiło wrażenia. Okey dojo było całkiem przyjemne. Hołdując zasadzie, że ćwiczyć można zawsze i wszędzie, wziął się do roboty. Większość ćwiczeń opierało się na technice wody, kiedy to ciało płynnie i elastycznie dopasowywało się do wyimaginowanych zagrożeń. Techniki następowały po sobie przechodząc łagodnie. Trening zakończył się solidnym biegiem na ścieżce oraz rowerkiem.

Prysznic, golenie się, świeżo wyprasowane ciuchy. No dobra może nie spod igły, ale czyste i niepomięte. Później, to, co uwielbiał. Niemieckie filmy, no przynajmniej niemiecki lektor a tak naprawdę to przynajmniej inne elementy, które w filmie rozpoznał, jako takie z historii jego narodu.

Niczym dzieciaki w etapie kaset video cofał poszczególne epizody. Wracał do nich i rokoszował się i znów to samo...
Nie przerwał seansu do momentu, gdy nie wparował tu Johny-maszyna. Przedstawił on obecnego w pokoju mistrza w bardzo kiepskim świetle. Gorzej mogłoby by być gdyby wszystkim wykrzyczał, że jest tu Niemiec. Ale w to raczej nikt nie uwierzy.
Maszyna uciekła, wiedziona przeczuciem, programem, algorytmem lub czymś innym, kuźwa nie wiadomo. Na pewno, że nie podobało mu się, że blaszaki mają poczucie humoru. Z rozmów z frontowymi żołnierzami wyniósł przeświadczenie, że to bardzo zły znak.

Szybko i odruchowo ocenił gości. Prezentowali się tak, jak można się po nich spodziewać. Każdy wyglądał jakby sam mógł iść do Woczington i zajebać Molocha. Natomiast On, czyli Heinrich, starał się budzić inne odruchy. Raczej uśmiech, zaciekawienie. Dyscyplina i porządek wprost krzyczały z jego ubioru i broni. Po prostu jeśli ktoś nie był mutkiem to musiał się zastanowić skąd się biorą tacy dziwacy.

- Dzień dobry Panowie, rozgośćcie się proszę. - Zaczął kulturalnie Blondyn.
- Cześć Heinrich. Nazywam się James Cutler. - Powiedział wielkolud na czele pochodu najemników. - Dobre klameczki. - Dodał patrząc na S&W. - Wyglądasz na wysportowanego... Może chciałbyś później razem poćwiczyć? - Zapytał badając spojrzenie jegomościa wojownik.
- Hej, możesz mnie nazywać Młodym - zagadnął jeden z najemników, nie tak wysportowany jak pozostali, którego ksywka dość dobrze określała wiek - Serio jesteś z Europy?
- Witam, nazywam się Baszar
- powiedział wytatuowany dzikus - ponieważ pewnie przyjdzie nam tu spędzić trochę czasu to może jak się ogarniemy to spróbujemy wydębić od robotów nieco wody ognistej i się zapoznać co Panowie?
- James, Młody, Baszar -
Akcentował imię każdego z najemników, pewnie już jako odruch każdemu składał delikatny ukłon. Nawyk jaki pozostał mu z życia w Apallachach. Tam na serio co drugi to hrabia, książę lub inny dziwak. A jak się chce popracować w biznesie to na takie rzeczy zwraca się uwagę.
- Tak jestem z Europy, i wcale nie tęsknie za nią. Choć jest kilka rzeczy, które można Tu zmienić. Na przykład Tam roboty służą człowiekowi a tu jest trochę na odwrót. Nawet w naszych jaśnie królewskich Apallachach jest podobnie.
Baszar, dzięki bardzo rzadko piję ale dodatkowymi ćwiczeniami nie pogardzę. Ale to może później.
Wyglądają Państwo na zgraną ekipę niech zgadnę. Najemnicy szukający spokojnego miejsca na odpoczynek. I niech na razie o nas zapomną?
- Trafiłeś jak snajper w jaja komara. -
Powiedział James z lekkim uśmiechem. - Spokój i zapomnienie to coś na czym obecnie nam zależy. Treningi możemy zacząć jak już się wyśpię, zjem i doprowadzę do porządku. Znajdę Ciebie. - Dodał wojownik.
Ya, to dobry plan. Wstępnie umówmy się na popołudniową sesje. Niedługo będzie potrzeba coś zjeść.
Swoją drogą można by się zagubić w tutejszym rytmie dnia. Wstajesz, kąpiel, jedzenie, treningi tak na zmianę i spać. Coś o czym większość ludzi możne tylko pomarzyć. Przypomina Ci to coś?
Zapytał Jamesa Niemiec.
- Hmmm... - Zastanowił się Cutler. - Nic czego zaznałem dotychczas. Zawsze miałem coś do zrobienia i zawsze ktoś czegoś ode mnie wymagał. Czy to w wojsku, czy to wśród najemników? A Tobie?
Owszem możesz tego nie kojarzyć po tej stronie Atlantyku. W naszym Vaterland, tak są hodowani specjalni żołnierze żelaznej kanclerz. Mają wszystko co zachcą ale muszą oddać 100% lojalności.
Jestem ciekaw co nasi gospodarze będą chcieli w zamian ode nas.
- Z tego co wiem chcą normalnej rozmowy i abyśmy im pokazali, że mogą nam zaufać. Na zewnątrz, w tym kraju, gdybyś powiedział o drugiej SI poza Molochem, pojawiłyby się tu całe chmary ludzi chcących zniszczyć Alberta. A do tego nie mogę dopuścić. -
Powiedział z pewnością olbrzym.
- Maczetoręki po raz kolejny zaskakujesz mnie wielkością swego serca - powiedział szczerze Baszar. - Nie jestem jednak pewien czy nasz gospodarz ma faktycznie tak dobre zamiary.
- Ja jestem pewien że bezpośredniego zagrożenia nie ma. -
Heinrich wyraził swoje zdanie- Nie znam jednak dalszych planów. A wszystkie stany pośrednie mnie doprowadzają do szału..

- Przepraszam kolega wygląda jakby pracował w budce z kebabem, znaczy się po karnacji rozpoznaję. Powiem szczerze, że zapłaciłbym dużo za prawdziwy niemiecki szysz kebaba - z bananem na ryju i szczerą intencją blondyn wypalił do Baszara.
- Oj to trochę cię rozczaruję. Moja Mama pochodziła z Amanu więc z kebaba nici- uśmiech Carlsona coraz bardzie przypominał wilczy - ale tatara robię nie najgorszego. - Dodał już ugodowo.
Tatara?!!? - Zdziwienie Heiniego odmalowało się na jego twarzy i przepaliło część bezpieczników Alberta.
- Czy ty się chwalisz seksem w którym są wykorzystywane kozy i karły...?
- Świadomość Heinricha była ukształtowana przez inną kulturę. Teraz właśnie przeżył szok kulturowy.
- Ty gościu nie wiem co wy tam w tej Europie robicie ale u nas żarcia się nie rucha
. - Powiedział Baszar pouczającym tonem.
- Chwila, Panowie. - Wtrącił się Cutler. - Znam paru Rusków i jednego Polaka i potwierdzam, że nie mówili nic o tym, że w ich rodzinnych stronach dupczą kozy czy coś ten deseń. Skąd ty dokładnie jesteś? - Zapytał podejrzliwie James.
No właśnie wszyscy wiedzą, że w Azji czyli na wschód od odry robią takie rzeczy. Nie myślisz że się do tego przyznają. Całkiem jakby w texasie ktoś powiedział co robi ze swoją bratanicą.... Tacy są ludzie. - Niemiec wchodził wyraźnie na śliski grunt.
- Słuchaj koleżko jesteś o krok od obrażenia mojej matki a takich rzeczy to się płazem nie puszcza. - Dłoń Baszara zawisła tuż nad rękojeścią maczety.
- Zastanów się więc czy tak chcesz rozpocząć naszą znajomość.
Cutler spojrzał na Baszara kątem oka widząc cały czas blondyna. Miał na widoku ich obu. W razie, czego był gotowy zareagować. Szybko i brutalnie - aby tylko nie polała się krew.
- Baszar... - Powiedział uspokajająco James. - Wiesz, że do rozwałki jestem pierwszy, ale nie w tym przypadku. Ten Pan na pewno nie chciał obrazić ani Ciebie ani Twojej rodziny. Co nie Heinrich? - Zapytał Cutler Europejczyka.
-Oooo czyżbym nie został zrozumiany. Słodki wprost okładkowy uśmiech zagościł na buźce Blondyna. - Cutler masz rację nie chciałem nikogo obrazić. A już na pewno nie pierwszego dnia. No cóż nawiązywanie przyjaźni nigdy nie było jego mocną stroną.
-, Ale w sumie pomysł masz dobry, dodatkowy zawodnik do ćwiczeń zawsze się przyda. Jestem pewien że Herr Cutler nie miałby nic przeciwko gdybyś dołączyłbyś później do nas w dojo?
- Zobaczymy jak to wyjdzie z treningami. Puki, co to mam ochotę się wykąpać najeść i wyspać. -
Baszar ziewną rozdzierająco. - To, co panowie szykujemy jakąś metę do spania? - Nie czekając na odpowiedź, z wrodzoną sobie kurtuazją odwrócił się i zaczął zmierzać do wyjścia.

Ekipa zmyła się również szybko, jak i pojawiła. Blondyn został sam w pokoju. Po czym próbował podsumować swoje pierwsze spotkanie z drużyną na którą skazał go los. Nie wypadło to dobrze. W sumie nawet nie miał kontroli nad tym jak rozwija stosunki międzyludzkie. Będą bezpośrednim ochroniarzem nie powinno przywiązywać się do ludzi a nawet wskazane trochę ich nie lubić ze względu na ewentualny szok przy niewypełnieniu zadania. Ale teraz to chyba przegiął, nie znaczy że będzie płakał z tego powodu ale czuł pewien dyskomfort. Najlepiej mógł go spalić w dojo.
Przygotował się odpowiednio i poczekał na Cutlera. W międzyczasie solidnie upodlił się na bieżni oraz orbitreku. Rozgrzany był do granic tak, więc sam trening traktował jako crem de la crem.

Ćwiczenia z Cutlerem pokazały że obydwaj świetnie odnajdują się w bezpośredniej walce, co więcej każdy z nich miał swój nie powtarzalny styl, którym próbował narzucić swemu przeciwnikowi. Heinrich wykorzystywał bezwstydnie najfajniejsze tipsy z karate kyokushin, shito ryio oraz innych. Cutler miał ogromne doświadczenie w prawdziwie bojowych sztukach walki gdzie zwykłe MMA było równie mordercze, co Tai Chi osiemdziesięciolatka. Szybko jednak udało się uzyskać zgranie i wtedy się zaczęło. Ciosy wyprowadzane z pełną siłą, nieudawane kopnięcia, podcinki i trzeszczące łokcie. Potem przyszły ćwiczenia z bronią. Tu różnica była zdecydowana ponieważ Niemiec był ukierunkowany na broń palną i nie ma takich odruchów jak walczący broniami siecznymi, czy kłutymi. Takie poznawanie siebie poprzez techniki było bardzo odkrywcze i pozwoliło wyjść ze wspólną propozycją. Każdy mógłby się uczyć od tego drugiego czegoś nowego. W przypadku tego treningu Heinrich zwrócił uwagę jak szybko Wojownik potrafi dobyć broni. W jego fachu było to coś co wyróżniało zajebistych od tych dobrych… Heinrich teraz był tylko dobry. Postanowił że musi zdobyć tę umiejętność.
Plan na najbliższe kilkadziesiąt godzin był prosty. Nadal ćwiczyć, może pogadać z kimś a na pewno z Baszarem – w końcu musiał jakoś to wyprostować. No i dużo ćwiczeń z Cutlerem.
 
__________________
[o Vimesie]
- Pije tylko w depresji - wyjaśnił Marchewa.
- A dlaczego wpada w depresję?
- Czasami dlatego że nie może się napić.
Vireless jest offline