Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-06-2013, 10:59   #27
Felidae
 
Felidae's Avatar
 
Reputacja: 1 Felidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputację
Wieś opustoszała.
Tak właśnie czuła Marianka kiedy chłopaki rozeszli się po świecie. Już nic nie było takie samo.

Jagna wyszła za mąż, Woytek się ożenił….

A co z przygodami? Gdzie ich marzenia? Jak mogli nagle tak wydorośleć??

Cała ta sprawa z morderstwem we wsi wiele zepsuła. Marianka czuła się nieszczęśliwa i zawiedziona.

Włóczyła się więc całymi dniami po lesie. Tylko tam umiała znaleźć sobie miejsce, tylko tam czuła, że gdzieś przynależy i że do czegoś jest potrzebna.
W takich momentach czuła to co Thalberg. Jego także nikt nie rozumiał.
Odwiedzała jego opuszczoną chatę bardzo często. Robiła w niej porządek, dbała o obejście, a potem przysiadała na progu i paliła fajeczkę ziołową.
Mijał miesiąc za miesiącem. Rodzina wciąż nalegała, aby Marianka ułożyła sobie życie. Wszyscy szukali dla niej odpowiedniego kawalera, dogadywali, żartowali. A przecież ona czekała na coś więcej. Nie jej pisane było płodzenie dzieci, usługiwanie mężowi i praca we wsi do późnej starości.
W końcu wyniosła się z sioła i zamieszkała w chacie Thalberga. Wiedziała jak sobie poradzić.

Ludziska gadali, długo gadali, ale w końcu dali jej spokój.

Dzień, w którym spotkała Falco nie wyróżniał się niczym specjalnym. Marianka zbierała grzyby na suszenie, kiedy z pobliskich krzewów dobiegło ją kwilenie. W pierwszej chwili przestraszyła się nieco, że jakoweś twory chaosu zakradły się do lasu, ale wytłumaczyła sobie, że krzaczek niewielki był i że jeśli nawet to da radę stawić czoła temu stworowi.

Ostrożnie zbliżyła się więc do gęstwiny i rozchyliła gałęzie.

Na ziemi, skulony i zziębnięty leżał jastrząb. Na pierwszy rzut oka widać było jego zranione skrzydło. Mariance zrobiło się szkoda dumnego zwierzęcia.
Tylko dzięki osłabieniu ptaka Mariance udało się go złapać. Ptaszysko walczyło dzielnie o wolność drapiąc ostrymi pazurami i kłując dziobem. Drwalka narzuciła na niego kurtę i owinąwszy nią ptaka zabrała go do chaty.
Wiele dni upłynęło zanim zwierzę nauczyło się jej ufać. A ile ran i zadrapań znieść musiała… Jednak Falco – bo tak go nazwała, nauczył ją cierpliwości. Pielęgnowała go, karmiła i oswajała, jak umiała najlepiej. W końcu orzekła, że przyszedł czas na wypróbowanie czy skrzydło zagoiło się właściwie.



Start i lot jastrzębia był dla Marianki największa nagrodą za starania jakie poniosła, aby ptak powrócił do zdrowia. Jakże piękny i majestatyczny był kiedy szybował nad polaną.
Mariance wstyd było przyznać, ale pokochała to zwierzę i nie chciała się z nim rozstawać. Rozumiała jednak, że dzikie stworzenia należą tylko do siebie.
Jakie było jej zdziwienie kiedy ptak do niej powrócił…. Początkowo pomyślała, że Falcon przywiązał się do niej i że jej zabiegi, żeby go oswoić były na tyle skuteczne, że jastrząb uznał ją za swojego opiekuna. Wróciła do chaty szczęśliwa jak nigdy.

Dopiero kilka dni później, po obserwacji jastrzębia, siedząc na pniaku i paląc fajeczkę rozważyła inną możliwość. Ptak mógł do kogoś należeć i być szkolony.
Jak bardzo ta myśl jej nie odpowiadała … Niestety przyszło jej zrozumieć, że musi go oddać. Takie ptaki były bardzo cenne i ktoś mógłby dziewczynę posądzić o kradzież.
Zebrała więc swoje rzeczy, zabrała ptaka i ruszyła w drogę, prosto do gajowego barona.

Przypuszczenia Marianki potwierdziły się niestety. Jastrząb należał do głównego łowczego. Tak więc Marianka musiała rozstać się ze swoim przyjacielem.
Na dworze doceniono trud i uczciwość dziewczyny i w zamian za przysługę, którą oddała zwracając ptaka zaproponowano jej pracę u barona jako leśnik i termin u łowczego.
Gedeon Hulstein nie pozostał obojętny wobec samorodnego talentu Marianki do oswajania dzikiego ptactwa.

Następne miesiące i lata Marianka spędziła na ciężkiej pracy. Uczyła się też polować z ptakami oraz szkolić mniejsze gatunki.
Dojrzała, nabrała pewności siebie, a jej strzelista sylwetka stała się mocna i gibka niczym ta górskiej kocicy. Marianka stała się kobietą.


- Falco… Śmigło…Grau… Valkyrie – Marianka przemawiała do ptaków karmiąc je gryzoniami. Były piękne i majestatyczne. Kobieta nie miała jeszcze jakiś czas temu pojęcia jak wiele w lasach żyło różnych gatunków ptaków drapieżnych i jak różne są ich metody polowania na ofiary.

Nauczyła się jak oceniać ich przydatność do zawodu i ich wartość na rynku. Marzyła aby w przyszłości posiadać własnego ptaka i razem z nim wykonywać zawód łowczego.

Oprócz typowych polowań organizowanych dla uciechy bogaczy, Marianka dowiedziała się, że te ptaki rozwiązują inne, drobne problemy we włościach. Tępiły szkodniki niszczące plony barona na polach i w sadach, wyłapując gryzonie, króliki, zające czy inne ptactwo.
Nareszcie poczuła się spełniona, choć w duszy gdzieś nadal czuła małą tęsknotę za dalekim światem.

- Marianko! – Hulstein krzyczał z podwórza – Pozwól do mnie na chwilę.

Marianka nie dała się dwa razy prosić. Szybko zakończywszy zajęcie wyszła z kurnika. Ceniła swojego nauczyciela, bo i bardzo wiele mu zawdzięczała. Ten wysoki, dojrzały już mężczyzna z wyglądu sam przypominał jej dzikiego ptaka. Miał pociągłą, szczupłą twarz i haczykowaty, szpiczasty nos, który na początku strasznie śmieszył Mariankę. Bywało, że kiedy leżała w swojej izbie straszliwie zmęczona po trudnym dniu, myślała o tym jak jej opiekun spożywa wieczerzę i nie wiedząc dlaczego zawsze widziała w jego ustach jakiegoś gryzonia. Wybuchała wtedy głośnym śmiechem i świat od razu wydawał jej się bardziej kolorowy.

Łowczy stał na dziedzińcu razem z nieznanym jej mężczyzną. Obaj rozprawiali o czymś, co znajdowało się w stojącej na ziemi drewnianej skrzyni.

- Marianko ten człowiek znalazł złapanego w sidła sokoła. Zajmij się nim, trzeba sprawdzić w jakim jest stanie. Jeśli uda ci się uratować ptaka i wyszkolić, będzie twój.

Marianka uszom i oczom swoim uwierzyć nie mogła. Kiedy mężczyzna wręczył jej skrzynkę przełknęła głośno ślinę, skłoniła się obu mężczyznom i jedynym co umiała powiedzieć było:

-Tak mistrzu, dziękuję mistrzu.

Prawie pędziła w kierunku kurnika, nie widząc i nie słysząc niczego poza własnym, głośnym biciem serca. Nie widziała jak Hulstein uśmiecha się pod nosem patrząc z pobłażliwością na swoją uczennicę.

W kurniku ustawiła skrzynię na wielkim stole i ostrożnie uniosła wieko. Jej oczom ukazała się…. pustułka, najmniejszy z żyjących w lasach Wurtbadu drapieżnych ptaków, z rodziny sokołów.

Jednak w tym momencie Mariance wydała się najpiękniejszym prezentem jaki ktokolwiek jej podarował. Założył rękawicę i ostrożnie, ale z wprawą obejrzała ptaka. Już nie popełniała błędów jak kiedyś z Falco. Wnyki, w które złapał się ptak owinęły się mocno wokół jego szyi. To cud, że zwierzę w ogóle przeżyło.

Marianka zajęła się nią, bardzo troskliwie…



Stała na lewej burcie, kiedy statek, którym płynęła dobijał do brzegu w Kemperbadzie. Wiatr delikatnie pieścił jej twarz, a świeże powietrze łagodziło skutki choroby morskiej, na którą cierpiała w ostatnich dniach.
Blitz cierpliwie siedziała na jej odzianej w skórzaną rękawicę dłoni. Marianka z dumą prezentowała swoją sokolicę.



Płynęły obydwie do Altdorfu na coroczne zawody dla łowczych. Liczyła na to, że nauczy się czegoś nowego, obejrzy egzotyczne gatunki ptaków, a może po prostu rozerwie oglądając niesamowite widowisko.

Przystanek w Kemperbadzie nie był planowany. Musieli zatrzymać się do wieczora, żeby zabrać jakiś pilny ładunek.

Marianka postanowiła wykorzystać ten czas, żeby rozejrzeć się w mieście. Słyszała o uliczce, w której znaleźć mogła porządnego rymarza. Przydałaby jej się nowa rękawica i może jakiś ładny rzemyk, którym mogłaby przewiązać jedną z łap Blitz. Poza tym miała ochotę na porządny, ciepły posiłek i kufelek piwa.

Kiedy zrzucono trap przeciągnęła się i pewnym krokiem zeszła na ląd…
 
__________________
Podpis zwiał z miejsca zdarzenia - poszukiwania trwają!

Ostatnio edytowane przez Felidae : 30-06-2013 o 11:05.
Felidae jest offline