Debaty, debatami... Kajdany kajdanami... Zmęczenie zmęczeniem...
Paulus pominął całą dyskusję dotyczącą kierunku, szarpanie się ze znaleziskiem czy inną błyskotką i starał się uspokoić. Nigdy nie był aż tak zmęczony, ale zmęczenie było jedno, niezależnie czy po kilku godzinach walenia kilofem w ścianę czy po kilku godzinach biegu.
Kopalnia wydawała się lepszym rozwiązaniem z jeszcze jednego powodu - jeżeli w końcu odkryją, że uciekli, to raczej będą ich szukać na powierzchni. Większość by tam właśnie uciekała. Korytarze kopalni dawały schronienie, choć miały swoją cenę w postaci światła, wody i żywności...
Zmusił się do wysiłku posprzątania całego bajzlu zostawionego przez towarzystwo. Ukrył łańcuchy i pozostawione narzędzia pod kamieniami - zacieranie śladów miał we krwi, zresztą - nie musieli od razu wiedzieć że się rozkuli. Kto wie, może nawet strażnicy - jednak niezbyt rozgarnięci - może nawet pomyślą, że ktoś inny ich odprowadził i zyskają trochę czasu zanim zaczną ich szukać?
Zabrał dwa mniejsze kilofy, najdłuższy kawał łańcucha jaki znalazł i szpadel na długim stylisku. Jak znajdzie chwilę to pozbędzie się szpadla, a kij będzie się do czegoś nadawać... Zwłaszcza do walenia przeciwnika w głowę. Łańcuch mógł ostatecznie służyć jako lina lub broń, którą kiedyś widział... może uda się go sczepić z jednym z kilofów??? - myślał Paulus podążając za pełgającym w tunelu światełkiem.
Na wszelki wypadek starał się zapamiętać trasę... |